Zartujesz?Konto usunięte pisze:Szczerze mówiąc to nigdy nie spotkałem wywyzszajacego się warszawiaka. Może to raczej działa od drugiej strony?
Ja spotkałem ich bardzo wielu.
A jako modelowy przykład wspominam Wojciecha Hadaja.
:)
Zartujesz?Konto usunięte pisze:Szczerze mówiąc to nigdy nie spotkałem wywyzszajacego się warszawiaka. Może to raczej działa od drugiej strony?
W Czechach podobnie mówią o poruszających się na praskich tablicach.Godlik pisze: A to, że reszta Polski ma jakiś ból dupy na Warszawę to trudno. Ja tam nie mam misji leczenia czyichś kompleksów...
Konto usunięte pisze:Szczerze mówiąc to nigdy nie spotkałem wywyzszajacego się warszawiaka. Może to raczej działa od drugiej strony?
"Mateusz w Krainie Czarów"
„Gdybyśmy mieli blachy, tobyśmy produkowali konserwy, ale nie mamy mięsa" - te słowa, przypisywane Władysławowi Gomułce, przypominam wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który swym wizjonerstwem oczarował prezesa PiS.
ANDRZEJ LUBOWSKI
Jeśli spełnią się jego odważne wizje w rodzaju: za 10 lat po Polsce będzie jeździć milion polskich elektrycznych samochodów - czapki z głów. Szkopuł w tym, że jeśli okażą się mrzonką, w kierunku której będziemy podążać, słono wszyscy za to zapłacimy Wygląda na to, że zarówno Mateusz Morawiecki, jak i Jarosław Gowin zrozumieli, że imitacja i montaż tego, co wymyślili inni, to na dłuższą metę kiepski pomysł na sukces, A zatem trzeba nam innowacyjnej gospodarki, i taką chcą budować. Cel szczytny. Ale póki co wiara w sukces ich zamierzeń jest niczym nadzieja, że Legia wyeliminuje Real i Borussię. Czyli na przekór faktom i logice.
Skąd ten sceptycyzm? Stąd, że pod względem innowacyjności wleczemy się w ogonie Europy, a radykalna poprawa tego stanu rzeczy to zadanie trudne i na długie lata. Na zamówienie Ministerstwa Nauki powstała właśnie Biała Księga Innowacji. Jako swe wytyczne identyfikuje plan Morawieckiego i strategię Gowina. BKI to kolorowy dokument pełen eleganckich wykresów i szumnych zapowiedzi Na odległość pachnie ręką czy raczej szablonem zachodniej firmy konsultingowej. Na koniec rządowej prezentacji podsumowanie: zgłoszono 340 propozycji, w BKI ujęto 58 rozwiązań, i w rezultacie zmienione będzie 15 ustaw.
A miary sukcesu? W 2020 r. na badania i rozwój Polska będzie wydawać 1,7 proc PKB, zaś w najbliższych 7 latach powstanie 1500 innowacyjnych startupów. Przez Księgę przebija wiara, że to brak właściwych ustaw dzieli nas od nowoczesnej innowacyjnej gospodarki, zdolnej konkurować z najlepszymi. Więcej w tym naiwności czy ignorancji?
Jedna z najbardziej zachwalanych przez rząd propozycji to „telefon do naukowca” Wiceszef resortu nauki klaruje: „Przedsiębiorca będzie dzwonił lub wysyłał maila, opisując problem, jaki ma np. z infrastrukturą, dzięki której może przeprowadzić badania i my przesyłamy ten formularz m.in. do wszystkich centrów transferu technologii. One mają 24 godziny, by sprawdzić swoje zasoby i odesłać nam informację. Potem wciągu 24 godzin weryfikujemy która z tych odpowiedzi ma największy potencjał, i przekazujemy kontakt przedsiębiorcy". Pomysł niby niegłupi, ale czy takie rozwiązania mają „pobudzić gospodarkę i wyrwać Polskę z pułapki średniego dochodu”? - a taki cel przyświeca Białej Księdze.
Ani słowa o tym, jaka była dotychczasowa efektywność wykorzystania środków unijnych. Jak sprawdzają się lub nie parki technologiczne i inkubatory? Ile uzyskaliśmy patentów? Ile powstało nowych firm? Dlaczego uczelnie nie palą się do współpracy z biznesem, i vice versa? Prędzej Arka Gdynia zdobędzie Puchar Europy, niż poradzimy sobie w rywalizacji w samochodach elektrycznych z Teslą, BMW, Mercedesem, Toyotą, Nissanem, czy General Motors. Bo niby dlaczego mielibyśmy dac radę? Nie mamy ani doświadczenia, ani tradycji, ani pieniędzy?
Jako absolwent wydziału historii wicepremiei Morawiecki wie pewnie, ze Rzymianie dysponowali maszyną parową ale używali jej jedynie do do otwierania i zamykania wrót świątyń. Że Aztecy znali koło, ale służyło im ono jedynie jako zabawka dla dzieci. Że 40 lat temu kupowaliśmy licencje na samochody, maszyny budowlane, pralki i lodówki, nawet na sztucery, ale obiecane inwestycyjne żniwa nigdy nie nadeszły nie dlatego, że zawiodły technologie, lecz instytucje. Centralny planista kiepsko spisuje się w roli arbitra decydującego, na jakie sektory i technologie postawić.
W Dolinie Krzemowej, gdzie mieszkam od 30 lat, urodziły sie pomysły które zmieniły życie planety. Gordon Moore stworzył Intela. Steve Jobs - Apple a, Elon Musk dowodzi Teslą. Od polskiego wicepremiera tych wizjonerów różni kilka drobiazgów - swych snów nie ubierali w ideologiczne szaty, nie zaczynali od druzgocącej krytyki poprzedników, zanim czegokolwiek sami nie dokonali, a swych wizji nie realizowali za pieniądze podatnika.
Już w Lizbonie kilkanaście lat temu kraje Unii uzgodniły ze po to aby nie zostać w tyle za szybko uciekającym światem, będą przeznaczać na badania i rozwój (B+R) 3 proc. PKB. Skończyło się na deklaracjach. Tylko Szwecja, Dania i Finlandia osiągnęły ten poziom. My nie doszliśmy jeszcze do 1 proc. Czy mamy pieniądze, aby to zmienić? Czy będziemy je mieli, gdy zabraknie pieniędzy z Unii? W najnowszych rankingach światowych uczelni nasze najlepsze, czyli Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski nie zmieściły się w czwartej setce. A poza wielkimi i bogatymi trafiły tam uczelnie z południowej Afryki, Portugalii, Grecji, Czech czy Islandii. Jeszcze gorzej niż kondycja wiedzy wygląda proces jej komercjalizacji.
Nasze uczelnie wessały i nadal zasysają ogromne pieniądze z Unii.To finansowanie owocuje publikacjami i stopniami naukowymi. Niestety, wiedza ta w mizernym stopniu przynosi efekty gospodarcze, nowoczesne technologie, produkty czy nowe przedsiębiorstwa. Zbyt łatwy dostęp do dotacji i grantów usypia pracowników naukowo-badawczych polskich uczelni i demotywuje do podjęcia ryzyka i ciężkiej pracy w innowacyjnym startupie. Dla przedsiębiorców współpraca z uczelniami jawi się jako strata pieniędzy i czasu. Brak symbiotycznej współpracy nauki i biznesu to najważniejsza bariera rozwoju polskiej innowacyjnej gospodarki. Obie strony muszą widzieć we współpracy interes dla siebie.
A jak to robić? Ministrowi Gowinowi polecam wizytę na Stanfordzie i Berkeley - oferuję rolę przewodnika (pro publico bono). A swoją drogą, gdy „dobra zmiana” prowadzi do aresztowania szefa Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (które w ostatnich latach energicznie wspierało finansowo innowacje) oraz zwolnienia jego zastępcy, to czy ich następcy będą bardziej czy mniej skłonni do ryzyka? A bez podejmowania ryzyka o innowacjach możemy zapomnieć.
Przełomowych innowacji nasza nauka tworzy tyle, co kot napłakał. Ale trochę ich jednak w ostatnich latach było. Niech się zatem nasz naczelny gospodarczy strateg im przyjrzy i przeanalizuje, dlaczego się powiodły. Niech się spotka z tymi uczonymi, których pomysł na dodatek z karaluchów do pasz zyskał właśnie miano jednego z dziesięciu najlepszych startupów na świecie. Albo z genialnym profesorem Zbigniewem Puzewiczem z WAT, twórcą inteligentnych rakiet, lepszych niż amerykańskie czy rosyjskie. Żaden z tych pomysłów nie urodził się w gabinecie rządowym.
Jedna z lekcji, jakie pobrałem ponad 30 lat temu w Berkeley, uczelni, która zdobyła więcej Nobli niż ZSRR w całej swej historii, brzmiała z grubsza tak: gdyby goście z Mertll Lyncha byli w połowie tacy mądrzy, za jakich uchodzą, to dawno by już po pijali gin z tonikiem w otoczeniu pięknych kobiet na Karaibach, a nie wydzwaniali do nas w środku kolacji, proponując kolejne genialne inwestycje. Podobnie z pana konsultantami panie wicepremierze Morawiecki. Gdyby wiedzieli, w co inwestować, byliby w Dolinie Krzemowej, a nie u pana w przedpokoju.
Innowacji się nie dekretuje. Rodzą się albo me w konkretny otoczeniu, które albo im sprzyja, albo nie. Wątpię, aby sprzyjały jej akurat głoszone dziś idee repolomzacji czy patriotyzmu ekonomicznego, gdzie z grubsza chodzi o to, by temperować
działania rynku mądrością rządu. Ćwiczono to kilkadziesiąt lat temu w Europie i Azji, gdzie do reguły należały rządowe próby wspierania wybranych sektorów lub firm. Motywacją była zwykle chęć promowania liderów przyszłości. Monstrualne fiasko gospodarki centralnie planowanej wzmocniło przekonanie ze im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej, więc takie działania odeszły do lamusa. Obecny rząd, z ogromnym apetytem na zwiększenie swej roli w każdej dziedzinie naszego życia próbuje odwrócić ten trend To nie wróży dobrze także innowacjom.
James Buchanan, laureat Nobla z ekonomii za 1986 r, badacz współzależności między polityką i gospodarką, powiada, że rządy to zbiór osobników, których zachowania determinuje interes własny, ten sam, który motywuje ludzi w sektorze prywatnym. Wiara w to, że rządzenie to proces kolektywnego podejmowania altruistycznych decyzji to romantyczna legenda. Ekonomię kontroluje nie grupa mędrców, aie politycy nieustannie walczący o stołki Większość zrodzonych w rządowych gabinetach pomysłów interwencji na rynku źle się kończyła, a cenę za eksperymenty płacił podatnik. Często były to spóźnione próby ratowania upadających sektorów lub firm, stoczni czy kopalni.
Więcej zrozumienia i sympatii budzi interwencja rządu wtedy, gdy angażuje się on we wspieranie nowych dziedzin, zwłaszcza wtedy, gdy sektor prywatny do tego się nie kwapi z powodu wysokiego ryzyka. Ale i wtedy na działania rządowe czyha wiele niebezpieczeństw: rząd me ma kryształowej kuli, aby postawić na dobrego konia, a jego działania mogą stać się łupem egoistycznych interesów.
To prawda, że gdyby nie działania rządów, nie byłoby Airbusa i amerykański Boeing byłby praktycznie monopolistą na rynku samolotów pasażerskich dalekiego zasięgu. Pentagon odegrał rolę katalizatora w Dolinie Krzemowej. Rząd francuski stał za udanym programem energetyki nuklearnej (co z naszą?) Południowokoreański gigant hutniczy POSCO czy Jebel Ali w Dubaju, jeden z największych portów na świecie - powstały dzięki środkom publicznymi.
Chińczyk Justin Yifu Lin, byty główny ekonomista Banku Światowego, którego idee ponoć inspirują Mateusza Morawieckiego, rzeczywiście powiadał, że rząd powinien zachęcać firmy do angażowania się w bardziej złozone przedsięwzięcia, zwłaszcza w nowe technologie. Ale te poglądy odnosił do gospodarek raczkujących. Jednocześnie ekonomista wielekroć przestrzegał przed strategią motywowaną powodami ideologicznymi lub ambicjonalnymi. Zdaniem Yifu Lin podstawowe zadanie rządu to likwidacja przeszkód na drodze funkcjonowania wolnego, otwartego rynku.
Po to aby plany Mateusza Morawieckiego miały szansę realizacji, trzeba nie tylko solidniejszej niż dotąd buchalterii i trzeźwych ocen, na co i jak wydawać publiczne pieniądze, oraz całkiem innej polityki naukowo-badawczej, ale radykalnej zmiany postaw Liderów innowacji: Dolinę Krzemową, Południową Koreę, Izrael, Szwecję czy Finlandię, poza dobrymi szkołami, sprawnymi instytucjami, stabilnymi i przejrzystymi regułami gry, poszanowaniem prawa, cechuje także przyjazny stosunek do obcokrajowców, tolerancja dla odmienności rozumianej na wiele sposobów, zdolność pozyskiwania talentów - zachęcania wybitnych jednostek, aby się w danym kraju osiedlały, żyły, rozwijały. Czy aby dzisiejsza Polska nie zmierza dokładnie w przeciwnym kierunku?
Przypomina się porządek dzienny na zebraniu w sowieckim kołchozie. Punkt pierwszy - budowa obory. Punkt drugi - budowa komunizmu. Uwagi do punktu pierwszego? Nie ma desek, nie ma młotka, nie ma gwoździ - przechodzimy do punktu drugiego.
Andrzej Lubowski - ekonomista, publicysta, autor książek, specjalista w dziedzinie zarządzania. Absolwent warszawskiej SGH, Uniwersytetu Berkeley oraz Uniwersytetu Stanforda. Przez blisko 20 lat pracował w amerykańskim sektorze finansowym. Członek rad nadzorczych polskich i amerykańskich firm, doradca organizacji non profit.
inquiz pisze: Poza tą przemyconą tolerancją sensownie napisany artykuł, to są właściwe argumenty krytykujące socjalistyczne skłonności obecnej władzy a nie jakieś tam dyrdymały o aborcji i wrzaski z wieszakami.
Trzeba by odpowiedzieć na pytanie co autor miał na myśli :) No ale tego się nie dowiemy. Tolerancja dla poszczególnych osób niezależnie od ich odmienności wpisuje się w przekaz i też bym się pod nią podpisał, natomiast ideologia obecnej tolerancji totalnej już nie.*Konto usunięte pisze: le czy gość nie ma racji?
To też, ale nie tylko. (A na prawicowo nastawionych dyskutantów słowo „toleracja” działa, jak widzę, jak płachta na byka. ) Facet zapewne ma też na myśli tolerowanie/zatrudnianie/ułatwianie pracy np. na uczelniach zdolnych ludzi, którzy – mając wybitny umysł - są bardzo trudni we współżyciu, albo są kompletnymi sierotami życiowymi, których u nas się z uczelni wygryza, żeby przypadkiem nie zajęli nam stołka. Poza tym zdaje się u nas nadal nie można robić kariery naukowej bez obowiązkowych godzin dydaktycznych, prawda?Konto usunięte pisze: A nie dopuszczasz mysli ze Lubowski po prostu pisze o imporcie zdolnych i wykształconych specjalistów?
komor pisze: Poza tym zdaje się u nas nadal nie można robić kariery naukowej bez obowiązkowych godzin dydaktycznych, prawda?
dopuszczam jak najbardziej, i dla takich ludzi zawsze znajdzie się furtka bo są potrzebni.Konto usunięte pisze: A nie dopuszczasz mysli ze Lubowski po prostu pisze o imporcie zdolnych i wykształconych specjalistów?
nie samo słowo tylko obecnie obowiązujący lewicowy kanon jego znaczeniakomor pisze: A na prawicowo nastawionych dyskutantów słowo „toleracja” działa, jak widzę, jak płachta na byka.
Ładnie to inquiz, ująłeśinquiz pisze: ie samo słowo tylko obecnie obowiązujący lewicowy kanon jego znaczenia
Furtka furtką, ale czy oni by chcieli? Oprócz kariery naukowej jest jeszcze życie codzienne, szkoła dla dzieci, praca dla żony.inquiz pisze:dopuszczam jak najbardziej, i dla takich ludzi zawsze znajdzie się furtka bo są potrzebni.Konto usunięte pisze: A nie dopuszczasz mysli ze Lubowski po prostu pisze o imporcie zdolnych i wykształconych specjalistów?
Tak. Kolejny program "specjalista+" na pewno to załatwi.euyot pisze:Wystarczy sprawic by polskim specjalistom sie chcialo tu a nie "zagranicom".
euyot pisze: Socjalizm to zlo.
To zes sie obudzil.leon pisze:euyot pisze: Socjalizm to zlo.
No nie ! Nie podoba się program Jarka "po trupach do celu" K. ?
Potwierdzam, Valentina fajnie śpiewająco przyjmowala wczoraj zamówienie :)FUX pisze: Na A1 Ukraińcy w maku.
Sam zatrudniam dwóch Białorusinów i jestem z nich bardzo zadowolony.esilon pisze:Potwierdzam, Valentina fajnie śpiewająco przyjmowala wczoraj zamówienie :)FUX pisze: Na A1 Ukraińcy w maku.