Widzisz, Fido, to jest tak: stoisz na czerwonym. Zapala się zielone, a Ty nie masz gdzie jechać, bo następny odcinek jest cały zapchany, a oni stoją na czerwonym. Zmienia się Twoje światło, za chwilę zmienia się następne, odcinek przed Tobą się oczyszcza. Za chwilę światło się zmienia, wjeżdżasz na pusty odcinek, gdzie trafiasz na czerwone.
No co to byś z tym zrobił? Poszedłbyś do ZDiT-u (tak się to u nas nazywa). No i dowiedziałbyś się, że:
1. wprowadzili inteligentne światła, aby ten szybki tramwaj, co miał jeździć osiem minut szybciej od starego, a jeździ od niego wolniej, jednak jeździł szybciej; system jest inteligentny i musi się nauczyć (za każdym razem jak odpalają u nas inteligentne światła, to stoisz więcej niż przed);
2. a w ogóle to w ten sposób uspokojaja się ruch (to jest autentyczna wypowiedź jednego z Panów Wysoko Postawionych Drogowców Miejskich).
Efekt: masz spadać i się cieszyć, że póki co biała tablica z czarną obwódką i nazwą miasta/rysunkiem miejscowości oznacza obszar zabudowany, a nie zakaz ruchu na terenie ograniczonym tymi znakami (do czego chyba nasi lokalni drogowcy dążą wprowadzając np. zakaz skrętu w jedyną ulicę, którą można objechać rozkopy w centrum bez wyprawy na drugi koniec miasta).
Ty po prostu uwierzyłeś, że oni są dla Ciebie...
A te miejsca, które znam, to nawet nie wiem gdzie są odpowiadające im urzędy
To też jest ciekawa rzecz. Chwilka wprowadzenia: jakiś czas temu Kaczor I Miłosierny, jak jeszcze rządził się w Warszawie, odstąpił naszemu Kropaszence system informacji miejskiej (czyli te niebiesko-czerwone oznakowanie ulic, swoją szosą bardzo zacne, przynajmniej w porównaniu do poprzedniego, łódzkiego systemu informacji, czy np. tabliczek poznańskich, gdzie trzeba było stanąć pod tabliczką, żeby ją odczytać). Powoli wprowadzają ten system, głównie tablice z nazwami ulic i numery domów, póki co reszty systemu jeszcze nie widziałem.
Ostatnio ktoś wpadł na pomysł, żeby do tablic z nazwami ulic dodać nazwę jednostki odpowiedzialnej za dany odcinek. I co? I jajco. Nie da się. Nie da się, bo system nie przewiduje (jakby nie można było się spotkać z licencjodawcą i przedyskutować sprawy, a nóż jeszcze by im się spodobało i zmodyfikowaliby system?), nie można, bo trzeba wymieniać znów tablice (jakby nie można było zrobić na nowych, a na tych, które już są -- wciąż do nasynienia nimi miasta w 100% jest daleko -- dodać tę informację wraz z sukcesywną wymianą zużytych/zniszczonych tablic na nowe, czyli w przeciągu pewnie paru lat). To się nazywa dobra wola urzędnicza: inowacje są wrogiem, bo wymagają ruszenia dupy zza stołka.
r.
Wieśniak w trójce. Dla przyjaciół Rufjan.