hogi pisze: Nalewka na pigwie.
Przepis:
Zrywasz owoce pigwy , dojrzałe (żółte).
Obierasz ze skórki, kroisz na 4 i wywalasz pestki z środka.
Pigwę trzeba przemrozić, żeby zabić goryczkę. Czyli pakujesz w folię i do zamrażalnika.
Po tygodniu wkładasz do słoja i przysypujesz cukrem tak aby były zakryte.
Po kilku dniach sprawdzasz i jeżeli potrzeba dosypujesz cukier.
Po miesiącu albo dwóch a może stać i pół roku zalewasz ją wódką zrobioną ze spirytusu pół na pół. Stoi 1-2 tyg.
Zlewasz pierwszą frakcję, znowu zalewasz wódką ze spirytusu te same owoce. Po 1-2 tyg. zlewasz drugą frakcję i mieszasz z pierwszą.
Teraz moc napitku: zalewasz owoce trzeci raz tym razem niewielką ilością czystego spirytusu.
Zlewasz do poprzednich frakcji.
Mieszasz i przelewasz przez watkę lub gazik do butelek.
Smacznego.
Trunki - przepisy
Trunki - przepisy
Najważniejsze jest to, żeby pigwę zamrozić. Wtedy traci goryczkę.
Doradca Finansowy
http://www.greatpe.pl
http://www.greatpe.pl
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
- WiS
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: z puszcz odwiecznych, z krain mrocznych...
- Auto: Forester turbo, zwany Yetim
- Polubił: 3 razy
- Polubione posty: 2 razy
No to na okazję TEGO Forum zdradzę swój święty przepis. Kupiłem go kiedyś za... wolność; mianowicie, przyszły teść mnie napojem poczęstował, a spytany, jak się to robi, rzekł twardo: "ożenisz się, wejdziesz chłopcze do rodziny, to się dowiesz!"
No i co było robić...?
Warto było, wciąż tak uważam
Pół litra dobrego jasnego piwa (ja najczęściej czarny Okocim lub Dębowe Mocne, absolutnie żadne lajty) wlewamy do garnuszka i zaczynamy podgrzewać na wolnym ogniu. Stopniowo dodajemy cukier (pół szklanki, w tym ok. 1/3 stanowi cukier waniliowy, reszta zwykły). Mieszamy, żeby cukier się dobrze rozpuścił, a płyn pod żadnym pozorem nie kipiał.
Gdy się rozpuści, odstawiamy pod przykrywką, żeby przestygło. Dodajemy pół litra spirytusu, starannie mieszamy i zlewamy do butelek.
Odstawiamy. Najlepiej na przynajmniej miesiąc-dwa (jest wtedy dużo lepsze!), ale na upartego po tygodniu też już da się pić.
Wcześniej odradzam, MUSI się przegryźć.
Uwaga: do mieszania używamy wyłącznie drewnianej łyżki, i to takiej, która wczesniej nie przesiąkła tłuszczem, itp.
Podałem proporcje "klasyczne". Można to modyfikować i poeksperymentować:
- dostosować do swoich potrzeb ilość cukru i proporcje "wanilia/zwykły" (moja proporcja daje wariant "lekkopółsłodki");
- proporcję piwa i spirytusu; zamiast killera można np. zrobić damską naleweczkę, słodką lub wytrawną (zdarzało mi się robić w proporcji pół litra spirytusu na litr piwa;
- zrobić na ciemnym piwie (też pycha).
Tak czy inaczej, napój ma trzy zasadnicze zalety:
- jest zdrowy i generalnie nie powoduje kaca (przynajmniej, znacznie rzadziej, niż normalne wódki);
- pije się ze samkiem, mocy nie czuć, tylko... potem wstać jakoś trudniej...
- można kazać zgadywać częstowanym, co to jest... i ewentualnie kazać się ożenić z córką.
Smacznego
No i co było robić...?
Warto było, wciąż tak uważam
Pół litra dobrego jasnego piwa (ja najczęściej czarny Okocim lub Dębowe Mocne, absolutnie żadne lajty) wlewamy do garnuszka i zaczynamy podgrzewać na wolnym ogniu. Stopniowo dodajemy cukier (pół szklanki, w tym ok. 1/3 stanowi cukier waniliowy, reszta zwykły). Mieszamy, żeby cukier się dobrze rozpuścił, a płyn pod żadnym pozorem nie kipiał.
Gdy się rozpuści, odstawiamy pod przykrywką, żeby przestygło. Dodajemy pół litra spirytusu, starannie mieszamy i zlewamy do butelek.
Odstawiamy. Najlepiej na przynajmniej miesiąc-dwa (jest wtedy dużo lepsze!), ale na upartego po tygodniu też już da się pić.
Wcześniej odradzam, MUSI się przegryźć.
Uwaga: do mieszania używamy wyłącznie drewnianej łyżki, i to takiej, która wczesniej nie przesiąkła tłuszczem, itp.
Podałem proporcje "klasyczne". Można to modyfikować i poeksperymentować:
- dostosować do swoich potrzeb ilość cukru i proporcje "wanilia/zwykły" (moja proporcja daje wariant "lekkopółsłodki");
- proporcję piwa i spirytusu; zamiast killera można np. zrobić damską naleweczkę, słodką lub wytrawną (zdarzało mi się robić w proporcji pół litra spirytusu na litr piwa;
- zrobić na ciemnym piwie (też pycha).
Tak czy inaczej, napój ma trzy zasadnicze zalety:
- jest zdrowy i generalnie nie powoduje kaca (przynajmniej, znacznie rzadziej, niż normalne wódki);
- pije się ze samkiem, mocy nie czuć, tylko... potem wstać jakoś trudniej...
- można kazać zgadywać częstowanym, co to jest... i ewentualnie kazać się ożenić z córką.
Smacznego
- Grzesiek_67
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: Adamów
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
WiS,
podana przez Ciebie receptura i technologia ma :
1. jeden gigantyczny plus :
- wydaję się być prosta nawet dla mnie :-P ,
2. jeden gigantyczny minus :
- tylko dla cierpliwych orłów (vide 1-2 miesięcy oczekiwania na spożycie) ,
3. jeden dylemat natury egzystencjonalnej :
- nie mam córki
Jak to w przyrodzie, czyli w życiu : trza próbować. I w związku z tym dzisiaj jeszcze zananbywam piwo i szpirytus. Czukier (w szerokiem autoramencie) w domu występuję.
No i oczywiście dzięki serdeczne dla Hogasa i Witasa za podzielenie się czymś bardzo osobistym
podana przez Ciebie receptura i technologia ma :
1. jeden gigantyczny plus :
- wydaję się być prosta nawet dla mnie :-P ,
2. jeden gigantyczny minus :
- tylko dla cierpliwych orłów (vide 1-2 miesięcy oczekiwania na spożycie) ,
3. jeden dylemat natury egzystencjonalnej :
- nie mam córki
Jak to w przyrodzie, czyli w życiu : trza próbować. I w związku z tym dzisiaj jeszcze zananbywam piwo i szpirytus. Czukier (w szerokiem autoramencie) w domu występuję.
No i oczywiście dzięki serdeczne dla Hogasa i Witasa za podzielenie się czymś bardzo osobistym
Brak podpisu.
- WiS
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: z puszcz odwiecznych, z krain mrocznych...
- Auto: Forester turbo, zwany Yetim
- Polubił: 3 razy
- Polubione posty: 2 razy
To JEST minus poważny.Grzesiek_67 pisze: jeden gigantyczny minus :
- tylko dla cierpliwych orłów (vide 1-2 miesięcy oczekiwania na spożycie) ,
Ja sobie radzę następująco:
- albo wpadam na naprawdę dobrze przegryzione do teścia (chłop ma silną wolę!);
- albo od razu z ingrediencjami kupuję duuuużo czegoś innego dobrego, żeby było co pić póki tamto się nie przegryzie;
- piję szybko, wtedy smak i tak nie gra roli....
Spójrz na to z lepszej strony. Będziesz mógł sprzedać przepis inaczejjeden dylemat natury egzystencjonalnej :
- nie mam córki
O, dzięki - widzę, że mamy tu fachowca
:shock: :shock:
Kod: Zaznacz cały
Mój gospodarz miał dla mnie coś szczególnego:
- Slavko – mówił wyciągając kolejną butelkę – to dostałem od mojego kuzyna spod Sarajewa, prawdziwe cudo, musisz spróbować.
Powszechnie znana zasada przy piciu większych ilości alkoholu, głosi, że od pewnego momentu wszystko smakuje. Dlatego kiwam głową, gdy kolejny rodzaj samogonu trafia do kieliszków.
- No i jak smakuje? Czujesz coś innego?
Nic nie czuję, nowy trunek nie żadnego określonego smaku, jest bardzo mocny i klarowny.
- To govnarica – oznajmia triumfalnie Vlatko. – Wódka z nawozu.
W tej chwili nie robi to na mnie większego wrażenia. Piję bimber ze zgniłych owoców, to mogę pić księżycówę z kału. Co za różnica?
- Wysuszone odchody zwierzęce obiera się i wrzuca do kotła. Tam fermentują i tak powstaje ta wódka. Słyszałem, że niektórzy dorzucają tam własne fekalia i wtedy govnarica jest najlepsza. Teraz wiesz, dlaczego tu tak długo trwała wojna? Jak się nie mają zarzynać ludzie, którzy piją wódkę z gówna? To wyjaśnia wszystko. Na zdravlje!!!
No więc tak. Do garnka wlewamy 1 szklankę wody, dodajemy: 1 łyżka miodu, kilka orzechów laskowych, kilka ziaren pieprzu. Podgrzewamy do ok 40 St. i wlewamy 0,5 l Spirytusu (to jest najlepsze). Mieszamy i próbujemy . Dużego słoja lub małego gąsiorka wrzucamy rozkrojone papryczki chilli (ok 20 dkg) i zalewamy roztworem sporządzonym wcześniej.
Teraz najsmutniejsze: zakręcamy szczelnie i zanosimy na 2 tyg. do ciemnej piwnicy. Po 2 tyg. przynosimy do domu, odcedzamy cały tren syf z dna i wlewamy napój do jakiejś estetycznej butelki. Wersja dla niecierpliwych - spożywamy niezwłocznie. Wersja dla ludzi o mocnych nerwach -> zanosimy z powrotem do piwnicy na miesiąc półtora. Im dłużej się przegryza tym lepsza.
Koniecznie używać porządnego chili (np. habanero) a nie jakiejś peperoni dla mięczaków.
Efekt: 25 gram podpala wnętrze jak surówka prosto z martenowskiego pieca
Teraz najsmutniejsze: zakręcamy szczelnie i zanosimy na 2 tyg. do ciemnej piwnicy. Po 2 tyg. przynosimy do domu, odcedzamy cały tren syf z dna i wlewamy napój do jakiejś estetycznej butelki. Wersja dla niecierpliwych - spożywamy niezwłocznie. Wersja dla ludzi o mocnych nerwach -> zanosimy z powrotem do piwnicy na miesiąc półtora. Im dłużej się przegryza tym lepsza.
Koniecznie używać porządnego chili (np. habanero) a nie jakiejś peperoni dla mięczaków.
Efekt: 25 gram podpala wnętrze jak surówka prosto z martenowskiego pieca
Oj wy to jakieś zaraz hurtowe metody - a coś takiego znacie:
The gimlet is a cocktail typically made of gin and lime juice (such as Rose's)
A 1928 description of the drink was: "gin, a spot of lime, and soda"
(D. B. Wesson, I'll never be Cured III).
A 1953 description was: "a real gimlet is half gin and half Rose's Lime Juice and nothing else" (Terry Lennox in Raymond Chandler's The Long Goodbye).
Polecam!
The gimlet is a cocktail typically made of gin and lime juice (such as Rose's)
A 1928 description of the drink was: "gin, a spot of lime, and soda"
(D. B. Wesson, I'll never be Cured III).
A 1953 description was: "a real gimlet is half gin and half Rose's Lime Juice and nothing else" (Terry Lennox in Raymond Chandler's The Long Goodbye).
Polecam!
Death ain't nothin' but a heartbeat away...
Caipirinha, mojito, zombie, mai tai.
Bierzemy Subaru. Jedziemy do Chorwacji, kierujemy się na Split. W Splicie wsiadamy na prom, jedziemy na wyspę Hvar. Lądujemy w Starim Gradzie, stamtąd jedziemy do miasteczka Hvar. Parkujemy pod hotelem i udajemy się do portu, gdzie pytamy o "Carpe Diem".
http://www.carpe-diem-hvar.com/
Genialne, klimatyczne miejsce i wspaniałe drinki.
Bierzemy Subaru. Jedziemy do Chorwacji, kierujemy się na Split. W Splicie wsiadamy na prom, jedziemy na wyspę Hvar. Lądujemy w Starim Gradzie, stamtąd jedziemy do miasteczka Hvar. Parkujemy pod hotelem i udajemy się do portu, gdzie pytamy o "Carpe Diem".
http://www.carpe-diem-hvar.com/
Genialne, klimatyczne miejsce i wspaniałe drinki.
To jeszcze dla uzupełnienia chorwackich klimatów.Paul_78 pisze:Caipirinha, mojito, zombie, mai tai.
Bierzemy Subaru. Jedziemy do Chorwacji, kierujemy się na Split. W Splicie wsiadamy na prom, jedziemy na wyspę Hvar. Lądujemy w Starim Gradzie, stamtąd jedziemy do miasteczka Hvar. Parkujemy pod hotelem i udajemy się do portu, gdzie pytamy o "Carpe Diem".
http://www.carpe-diem-hvar.com/
Genialne, klimatyczne miejsce i wspaniałe drinki.
MALA FEBRA w Pakostane, barman Sandro. Ten to potrafil fikoly mieszać. Chyba w tym roku się skusze i jadę latem.
Z lokalnych przysmaków w Cro to słodkością przebijal tzw. PROSEK. Mocne i dobre. Wina z półwyspu Peljesac to zupelnie inna liga. Wytrawne, półwytrawne, ciemno-czerwone.... Mniam.
vert! gdzie jesteś? Masz cos u siebie z tych piwniczek?
Inna liga z lat dziecinnych. Piwo ciemne robione z tzw. podpiwku. Nalewano do butelek po lemoniadzie (Małolaty; wiecie co to takiego było?) z metalowo-ceramicznym zamknięciem i wstawiano do komórki pod schodami. Czasami w nocy potrafiło mnie mocno przestraszyć, jak korek nie wytrzymał fermentacji .
To miało miejsce u Babci w gospodarstwie. Lata 70-e. Wczeeeesne.
Aaaaa. zapomnialem. Sodkę ktoś zna?
Woda, troche cukru lub nie, odrobina octu i łyżeczka sody oczyszczonej na koniec, intensywnie mieszając. Bajka.
- Ywone
- 3 gwiazdki
- Lokalizacja: Sosnowiec
- Auto: Justy 1,2 by Keke Rosberg Limited Edition
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
A oto mój obiecany przepis na PORTERóWKE
litr spirytu
3 butelki piwa karmi 0,5 l
200 g rodzynek
cukier waniliowy ( według uznania )
Wszystko wymieszać i odstawić na pięć dni. Odcedzamy rodzynki i teraz czekamy, aż się wszystko dobrze przegryzie im dłużej tym lepiej.
Najlepsze są rodzynki zjadasz i nie wstajesz
litr spirytu
3 butelki piwa karmi 0,5 l
200 g rodzynek
cukier waniliowy ( według uznania )
Wszystko wymieszać i odstawić na pięć dni. Odcedzamy rodzynki i teraz czekamy, aż się wszystko dobrze przegryzie im dłużej tym lepiej.
Najlepsze są rodzynki zjadasz i nie wstajesz
- Ywone
- 3 gwiazdki
- Lokalizacja: Sosnowiec
- Auto: Justy 1,2 by Keke Rosberg Limited Edition
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Dla smakoszy jeszcze CYTRYNóWKA ( pijesz ile wlezie i głowa nie boli )
litr spirytusu
4-7 cytryn ( w zależności jakie okazałe)
1 1/2 wody mineralnej niegazowanej
18 łyżeczek lub miodu
Skórki z cytryny zetrzeć na tarce ( tylko żółte ), białe obrać, wyjąć pestki i drobno pokroić.
Cytrynę wraz ze startą skórką zalać spirytusem i odstawić na 4 dni.
Odcedzić i zalać wodą z cukrem.
Im dłużej stoi tym jest lepsza jak dobre wino :-P
[ Dodano: 2008-01-25, 22:16 ]
litr spirytusu
4-7 cytryn ( w zależności jakie okazałe)
1 1/2 wody mineralnej niegazowanej
18 łyżeczek lub miodu
Skórki z cytryny zetrzeć na tarce ( tylko żółte ), białe obrać, wyjąć pestki i drobno pokroić.
Cytrynę wraz ze startą skórką zalać spirytusem i odstawić na 4 dni.
Odcedzić i zalać wodą z cukrem.
Im dłużej stoi tym jest lepsza jak dobre wino :-P
[ Dodano: 2008-01-25, 22:16 ]
Spróbuj z piwem bo warto.WiS pisze:Ale piwa do tego nie mieszam.