Mój (i l_ewego) dziadek siedział w Radogoszczu. Wyszedł, ale swoje przeszedł. Później (w latach 90-tych o ile pamiętam) starał się o rentę z tego powodu (czy jakieś inne świadczenie pieniężne, które należałoby mu się z racji pobytu w tym więzieniu). Pojechał na jakąś komisję, gdzie pokazywali mu zdjęcia oprawców, nazywał każdego po imieniu, przedstawiał różne fakty. I co, osoba, która z nim rozmawiała stwierdziła, że nie ma wątpliwości, że był w Radogoszczu, ale nie ma żadnych dokumentów na potwierdzenie tego faktu i niestety, nie da się nic zrobić - renta mu się nie należy.damaz pisze: a ja zdania nie zmienię. historia z opowiadań to takie samo - cholera - źródło jak dokumenty. się panowie historycy, w końcu, nauczą.
Natomiast, co dziwna, ludzie (bandyci, najprościej), którzy siedzieli razem z naszym dziadkiem (i przez których znalazł się w Radogoszczu) nie mieli z tym najmniejszego problemu. Nigdy nie dowiemy się, czy jakimś cudem jakieś materialne dowody na ich pobyt tam przetrwały albo czy pomogły im późniejsze dobre układy z PRLem.
Inna sprawa, osoba Ludwika Danielaka. W naszej okolicy po wojnie było o nim głośno. Kiedy zapytałem babcię o Danielaka - przygotowywałem w tym czasie prezentację na konferencję o historii okolicy (od strony technicznej

Jest jeszcze sprawa Niemców (zza Buga), dzięki którym dziadkowie przeżyli wojnę... ale to długa historia.
Co do stosunku do Żydów. Babcia opowiadała czasami, że trzymali się razem - zamiast płacić pieniędzmi za dostarczony przez chłopów towar, płacili talonami, za które można było z kolei kupić coś w innych sklepach prowadzonych przez ich znajomych Żydów. Może była to niechęć - z powodu ich zaradności, na pewno nie antysemityzm. Za to dziadek kiedyś opisywał jak Niemcy zebrali wszystkich Żydów z okolicy i ich rozstrzeliwali - całe rodziny.
Dziadkowie opowiadali wiele historii, ale albo byłem za mały, żeby je dobrze zrozumieć, albo po prostu szczegóły wyleciały z pamięci. W każdym razie - nie miali łatwo. W PRLu też.