damaz pisze:
wojnę, w której Polacy byli... najeźdźcami. tak jak teraz u Arabów
Eeetam.
Jak już chcesz w ten sposób, to najeźdźcami byliśmy w wielu naszych wojnach. Gdy Krzywousty pacyfikował Pomorze, a Chrobry grody czerwieńskie.
Z Batorym pod Smoleńskiem i z Chodkiewiczem pod Chocimiem. Że o tłumieniu powstań kozackich nie wspomnę.
Normalka - w tej zabawie pod zbiorczą nazwą "historia", z grubsza jest tak, że albo się dziobie, albio dziobią ciebie.
A że w szkołach zawsze uczyli, uczą i uczyć będą uproszczonej wizji "ku pokrzepieniu serc"... to przecież nie tylko u nas.
damaz pisze:
warto obejrzeć te rysunki.
To prawda.
Jak każdy przekaz, który uczy, że wojna to nie błyszczące epolety i heroiczne czyny, tylko brud, smród, flaki na piasku i nierozwiązywalne dylematy moralne.
Tak apropo, i w nawiązaniu do rzeczy wczesniej sugerowanej.
Przez tysiąclecia, zanim ktoś został Wodzem decydującym o wojnie i pokoju, z reguły bywał żołnierzem i oficerem liniowym. I cały ten upiorny charakter wojny znal z autopsji. Dziś Wodzami wysokiej rangi zostają ludzie, którzy wojnę znają z obrazków na monitorze kompa (nawet jesli są czterogwiazdkowymi generałami).
Wojna, polegająca dla wielu na odpalaniu rakiet i sterowaniu dronami z bezpiecznej bazy, w której pracuje się od-do, i z której jedzie się do domku z ogródkiem i do dzieci, po drodze kupując coś w supermarkecie, to nie to samo co własnoręczne grzebanie kumpli z plutonu.