Arno pisze:Auto może i dla dziada, ale ten pierwszy facet co opowiada, to jakiś wampir normalnie.
VP Brand Communication - pusta w ś®odku szczekaczka. Skąd ja znam takich. Nic nie produkują, a gadają za wszystkich.
Zobaczcie tego gościa - strach się bać.
Arno, najgorzej jest w koncernach amerykańskich. Na ich szczytach liczy się wyłącznie to jak wielką się jest kanalią, przy czym pewne zdolności aktorskie są również nieodzowne.
Bo to przede wszystkim teatr.
Merytoryczne kwalifikacje - im wyżej, tym mniej istotne.
Odnosząc to to przemysłu samochodowego:
http://moto.pl/MotoPL/1,111276,6024882, ... larow.html
Gdy prezesi trzech największych amerykańskich koncernów (GM, Forda i Chryslera) wystąpili o 34 mld USD pomocy publicznej (polecieli do Waszyngtonu prywatnymi odrzutowcami aby żebrać o publiczne pieniądze

)...
wówczas prezesi trzech największych niemieckich koncernów (Daimler, BMW i VW) o nic żebrac nie musieli.
Oczywiście, we wszystkich koncernach, niemieckich też, można spotkać takie indywidua jak ten, na którego wskazałeś.
Ale, przynajmniej z moich obserwacji wynika, że poziom merytoryczny jest tam nadal również ważny.
Tymczasem, w centralach koncernów amerykańskich niestety nietrudno spotkać zwykłych durniów.