Post
14 sie 2012, o 16:43
W firmie, gdzie teoretycznie pracowali od 8:00 do 16:00, ale w rzeczywistości nikt nie przychodził przed 8:30 i nie wyłaził przed 17:00, system działał do czasu zmiany kierownictwa. Jedną z pierwszych decyzji nowego szefa była "poprawa dyscypliny pracy". Sprowadzała się ona do tego, że obiecano płacić nadgodziny za pracę po 16, ale za to każde spóźnienie powyżej 10 min. miało być odnotowywane w specjalnym zeszycie z wyrysowanymi długopisem rubrykami:
- data
- nazwisko
- wielkość spóźnienia
- powód spóźnienia
- działania podjęte w celu jego minimalizacji.
Ludziom pomysł się nie podobał, a już najbardziej z tego powodu cierpiał jeden facet - 3 lata do emerytury, nieprzeciętny mózgowiec, pełno patentów i wniosków racjonalizatorskich i w ogóle kupa zalet. Wszystko z wyjątkiem punktualności. No i oczywiście jako pierwszy spóźnił się o ponad pól godziny i musiał się wpisać do zeszyciku. Jego wpis wyglądał mniej więcej tak:
- data
- nazwisko
- powód spóźnienia: "Wstałem jak zwykle o 6:30, umyłem się i na chwilę wszedłem do sypialni. Popatrzyłem na żonę i dostałem erekcji - w moim wieku takiej okazji nie wolno marnować."
- działania podjęte w celu minimalizacji spóźnienia - napisał: "Zrezygnowałem ze śniadania".
Teściowa, która przyjechała ze wsi, pyta zięcia:
- Co to było w rondlu? Ledwie doszorowałam.
- Powłoka teflonowa, mamo...
"Pamiętaj, że wartość ma nie to, co ty mówisz, ale to jak się to odbija w mózgu słuchającego" J.Piłsudski