Post
12 lis 2011, o 18:37
Będą wulgaryzmy. Dużo. Barbie niech nie czyta.
Trudno, wychodzę na prostaka. Znowu.
Był ci wczoraj w Trójmieście "Rajd Niepodległości" kombinowany przez AK Orskiego. Papik.
Mieliśmy (Agnieszka, którą poznaliście na Chlejadach, Ewa - moja zacna ale leniwa siostra, Szwagier i moja skromna osoba) obstawiać tam jeden odcinek od 11 do ~20. Miałem robić też BK od 8:00, kilka dni wcześniej poproszono też żebym wziął "swoich" do oklejania kół.
Zatem zerwaliśmy się o 5:00 rano żeby dojechać z tych Kaszub zapyziałych do Trójmiasta na siódmą z minutami. Oczywiście na BK pojawił się delegat pzmot i postanowił przypierdalać się do wszystkiego co robię nie siląc się na wersale, że tak powiem. Łącznie z tym, jakich przysłówków używam w rozmowie z Jaśnie Wielmożnym Panem Delegatem Łaskę Mi Robiącym Wielką.
Bardzo mocno się powstrzymywałem:
a) najpierw żeby mu czegoś dosadnego nie powiedzieć
b) potem żeby mu nie przypierdolić
W sumie to nawet nie wiem czemu nie rzuciłem tego wszystkiego, nie wziąłem swoich i nie pojechałem stamtąd w cholerę. Posrali by się a nie zrobili sami ani tego BK (70 załóg) ani tego oklejania, ani tego odcinka. Ale pewnie górę wzięła jakaś taka koleżeńska solidarność, żeby kolegów nie wrabiać w bagno czy coś.
NO ALE KURWA MAĆ!!! Po całym dniu ZAPIERDALANIA NA MROZIE, najpierw na BK, potem na odcinku, zapłacili nam TYLKO ZA SĘDZIOWANIE.
Aga i Szwagier, za cały dzień na nogach dostali po 50 zł!!!!. Oklejanie kół (Aga, ta sama Aga która ma 4 kyu w aikido, ma dziś zakwasy) i BK, z fochami kurdupla z pzmot, za darmo. Siostra nie dostała nic, bo przedwczoraj oświadczyła że nie pojedzie bo nie. I dziś chodzi i śmieje się nam w twarz.
Na sam koniec BK pan z pzmot oznajmił wszem i wobec że "tylko brak czasu ratuje mnie od reprymendy" (coś mi się tam jednak delikatnie wymsknęło w jego kierunku...). No ale co by mi w konsekwencji zrobił?! MOŻE BY MI NIE ZAPŁACIŁ?!
Jak się nic kurwa nie zmieni to jest ostatnia moja przygoda z papikami z Orskim. Mniejszą mielibyśmy stratę jakbyśmy przeleżeli cały piątek, parafrazując staruszka Staszewskiego.