no coż.Arno pisze: stek z kangura i potrawkię z krokodila
mój brat codzień dostawał menu i zaznaczał sobie co na drugi dzień chce jeść (a jak jeszcze nie mógł to my mu zaznaczaliśmy). A to stek, a to coś tam. Jak nie mógł jeść trwardego, oczywiście wszystko mu dostarczali w postaci papki. Ale był to właśnie stek, jakaś ribka. Lody, galaretki, budynie.
W rehabilitacyjnym np. sam z siebie rozwoził z panią kawę. Uznali to za świetną rehabilitację dla niego.
Podobnie jak go-karty, na które go zabierała pielęgniarka, jak już wrócił do domu. Te go karty, oczywiście płacił medicare.
W każdym liście od lekarza jest napisane, że dla niego ważne jest jeżdżenie samochodem i bardzo to lubi. To mu pomagali.
Pielęgniarka przychodziła, żeby matka mogła sobie wyjść i mieć czas dla siebie.
W publicznym. Ubezpieczenie zdrowotne 300pln/mc. Tam. Kraj skazańców.