No tutaj, z uwagi na ukształtowanie terenu, jestem w stanie uznać, że się inaczej nie da. I pewnie wtedy jakoś łatwiej przełknąć. Natomiast dlaczego przez mazowiecką równinę mam jechać ze średnią 35 km/h, w bialy dzień i przy słonecznej pogodzie...?Arno pisze: Norwegia - 80km/h. Wąskie kręte drogi nad fiordami lub w górach, ciągła prawie cały czas, nawet STI było trudny wyprzedzać. I jakoś ten ruch funkcjonuje
W Szwecji natomiast, przy całym ichnim rezimie, z terminalu w Ystad za krag polarny średnia kiedyś nieco ponad 80, z siusianiem i kawą, przy dopuszczalnej (bodajże) 90 na autostradach i 70 na zwykłych w niezabudowanym. Zima była i głownie po białym. To się nazywa płynnosć ruchu...
Nie jest, z wielu względów - choćby takiego, że tam zamiast jakiegoś ludzkiego "M jak miłość" powszechnie ogląda się tureckie telenoweleArno pisze: Bośnia nie jest wzorem dla nas broń Boże.

Pomiędzy duzymi miastami - płynnie autostradami.Arno pisze: Francuzi, ludność o parszywym charakterze przełknęła bolesną pigułkię. I Jeździ grzeczniutko.
Tez bym jeździł grzeczniutko, a co.
A wczoraj, jadąc z Kielc krajowką do Sandomierza, kilka razy musiałem uzyć cojones i turbiny, bo inaczej by mnie noc zastała wśród lokalnych cięzarówek, wlokących się 45 na godzinę, cięzkiego sprzetu budowlanego pzremieszczajacego się jeszcze wolniej, i powszechnych białych tablic.