stach22 pisze: ↑14 sie 2018, o 18:29
skutki „mikroskopu” też się zdarzają.
poprę
stacha, bo przypadło mi w udziale zanurzyć paluszek w ten świat. z mojego punktu widzenia sprawa jest prozaiczna do wyjaśnienia i bardzo trudna do ogarnięcia. chodzi o dokładność. nie do końca wiem, o co chodzi z tym mikroskopem (w sensie szczegółów), ale domyślam się, że chodzi o manierę wszystkich nowo szkolonych lekarzy (czyli w okolicach 40 lat i w dół), którzy wyznają zasadę, że jak nie zobaczę, to nie wiem co się dzieje. inaczej: jest to pokolenie, które zamieniło "urządzenia pomocnicze" na "podstawę wnioskowania o leczeniu wszelakim".
a teraz o mikroskopie:
zgaduje totalny lajkonik (czytaj laik), który właśnie współpracuje z... fachowcami. a co najmniej z praktykami. i właśnie przerabiamy temat dokładności
krótko, zwięźle i na temat:
co z tego, że pan X co do mikrometra jest w stanie pod mikroskopem oznaczyć położenie kanału, a przede wszystkim tego, co w nim siedzi.
skoro, przepraszam za język, technologia wykonania zabiegu zakłada użycie narzędzia "za pomocą ręcznie", narzędzie - w porównaniu do marginesu błędu - jest duże i ogólne dokładność wykonania zabiegu to są milimetry, czyli o rząd grubiej niż to, co pokazuje mikroskop.
jest jeszcze gorzej: okazuje się, że nowo narodzony dentysta nie wykonał "temi rencami" bardzo wielu zabiegów, które wykonuje wykonując praktykę. wiecie co to oznacza?
w technikum, które szczęśliwe ukończyłem, ćwiczyłem praktyczne aspekty zawodu na częściach, które - owszem - szły w świat, ale zepsutą przez ucznia sztukę wyrzucało się na śmietnik.
adepci stomatologii uczą się na... pacjentach. którzy też se mogą wyrzucić.
zęby
jak się nie uda.