Ta dyskusja powoli przypomina rozszczepianie włosa na czworo.
busik pisze:
wg mnie opłacalność interesu wiatrakowego bierze się tylko z dopłat UE
Dopłaty nie są elementem wiodącym - są, to ludzie biorą. Dopłaty unijne są na różne głupoty, skoro mumia daje kasę, to wykorzystuje się taką możliwość. W zaprzyjaźnionej wsi na Mazurach z programu PO Ryby (taki program dywersyfikacyjny dla regionów o produkcyjnej monokulturze rybackiej) sfinansowano np zegar na kościele i kuranty tamże. Ja w tym sensu nie widzę.
Zresztą, wielkie mi halo - z pierwszego linka czytam, że "Wsparcie dla inwestorów budujących odnawialne źródła energii będzie udzielane w postaci
preferencyjnych kredytów 15-letnich" - ale mi dopłaty

no i ta kasa - 750 mln zł na
całą energetykę odnawialną. Bonanza niemalże. Z tego tylko 200 mln na wiatraki.
Przeanalizujmy. "Maksymalna wysokość pożyczki to 50 mln zł i nie może przekraczać 75 proc. łącznych kosztów inwestycji. Wartość inwestycji nie może być mniejsza niż 10 mln zł.
- Nie chcemy wspierać np. budowy wielkich farm wiatrowych (o mocy ponad 10 MW)"
10 MW to jakieś 50 mln zeta kosztów, czyli pożyczka wyniesie 40 mln w postaci preferencyjnego kredytu. To wsparcie dla powiedzmy 5 - 8 farm. A buduje się dziesiątki rocznie. Kto się załapie, ten jest do przodu, a cała reszta? Już się jej nie opłaca?
Sprzeczność widzę.
busik pisze:
Ja osobiście w wicherek nie bardzo wierzę - może mnie ktoś oświeci.
A tu nie ma co wierzyć, to jest po prostu wspomaganie dla źródeł konwencjonalnych. My nie jesteśmy Danią, żeby się przestawić na gospodarkę zeroemisyjną, bo u nich jak zabraknie prądu z wiatraków to sobie dobiorą z Norwegii lub Niemiec. My nie mamy skąd dobrać, bo nie mamy połączeń transgranicznych. Za to wiatru nie trzeba importować, i to jest jakiś plus, a atom, z wszystkimi jego zaletami (i od razu zaznaczam, że jestem jego zwolennikiem) bazuje na paliwie importowanym. Mimo to wolę atom od węgla.
busik pisze:
Nawet link który podesłał Jarmaj, apropos danych z Francji mówi o ok 50 jurkach za MW.
W każdym kraju są inne koszty. Tu nie ma co porównywać.
busik pisze:
jedne źródła wytwarzają za 300 zł, a inne za 100 zł
Za 100 to raczej nikt nie wytwarza, bo tak tanie źródło energii zdominowałoby gospodarkę

Ale owszem, cena prądu różni się, i to nie tylko w zależności od źródła, ale i od pory dnia.
busik pisze:
zaczynam zauważać większe plusy w atomie, niż w źródłach kopalnych.
A atom to z powietrza się bierze...

też się go kopie.
busik pisze:
A koszty korzystania z "darmowej" energii jak widać są wyższe na dłuższą metę
No właśnie jest odwrotnie - na dłuższą metę koszty są niższe. Instalacja źródła, powiedzmy PV, daje na starcie trzykrotnie wyższe koszty pozyskania energii niż z węgla. Ale potem panel jest kompletnie bezobsługowy i nie ponosisz żadnych kosztów przez następne 25 - 30 lat. A cena energii rośnie stale. Policz nawet 5% wzrostu rocznie, i okaże się że na dłuższą metę zaoszczędzisz.
Inna sprawa jest taka, że sam koszt energii to pikuś. Przywoływana przeze mnie cena 201 zł/MWh to cena HURTOWA, a w detalu w gniazdku płacisz dodatkowo opłatę przesyłową, dystrybucyjną, koszty osierocone (czyli spłacasz kredyty zaciągnięte przez elektrownie węglowe na ich modernizację), plus akcyza, VAT i inne pierdoły i finalnie becelujesz minimum 60% więcej (zależnie od OSD). W takim przypadku koszt pozyskania energii z solara, gdzie nie płacisz za remonty bloków energetycznych i utrzymanie linii przesyłowych staje się nagle niesamowicie atrakcyjny, bo to już nie jest 0.60 zł/kWh do 0.20, tylko 0.60 do 0.32, nie licząc wzrostu cen w przyszłości - a niedługo ceny dla gospodarstw domowych zostaną uwolnione i wtedy dopiero zobaczycie

. Będziecie się modlić o 0.60 zł za kWh
Gal pisze:
A my dyskutujemy nad enuncjacjami prasowymi, które albo pisane są na zamówienie tego czy innego lobby, albo dziennikarzowi pomyliły się KWh z MWh (przecież to tylko literówka), albo Euro ze złotówkami.
Tak to właśnie jest.
Wracając do atomu, to nie ma co porównywać z wiatrakami, bo to zupełnie inne źródła. Jeśli mamy budować elektrownie o mocy 3000 MW każda, to jest ekwiwalent na jednostkę 1200 - 1500 wiatraków. Na jeden wiatrak potrzeba mniej więcej 10 ha (pi razy drzwi, żeby mieć dobry lejaut projektu i nie podkradać sobie wiatru), czyli 12 - 15 tys ha = 120 do 150 km2. Da się, ale po co. Wiatrak to póki co technologia wspomagająca, ale poczekaj aż się upowszechnią np poziome turbiny 8 - 10 MW które można stawiać dużo gęściej niż obecne pionowe, i to zacznie mieć sens. I tak jesteśmy dużo dalej niż w 1976 roku. Przez ten czas technologia wiatrowa zrobiła gigantyczny skok jakościowy.