panie kolego, to mojej żóny nie wzrusza. Ona co prawda ulepiła tylko 100 pierogów. Za to 10 grudnia, przed wyjazdem na narty. I kazała mi zanieść za płot do ojca, do zamrożenia. Wręczyłem ojcuy w drzwiach i mówię do zamrażarki.
Wigilia rano. Córka posłąna do dziadka jej po pierogi i je przynosi. Żona podnosi metalowe folie i dotyka wyrobu rączyn swoich słodkich. I pytam:
ZOsiu, a czy to było w zamrażace?
- Ja nie wiem - odpowiada córuś.
- Hmm - zamyśliła się małżonka słodka. - Zbyszku - mówi do słuchawki telefonicznej - Czy ty zamroziwszy te pierogi?
- A nie, - odpowiada uczony.
No i pierogi poszły dla ptaków i wigilia bez piergów.
PRZEŻYLIŚMY!!!!!!