Niedawno pozbyłem się terenóffki ze stajni. Kombinuję, co kupić w zamian, niekoniecznie na ramie, bo już się wyszalałem. Najpierw budżet 30, potem 35-40, w zasadzie to może nowy duster... A jak rozum dochodzi do głosu, to zastanawiam się w czymże lepszy ten nowy duster będzie w porównaniu ze starym forkiem. Niczym.
Problem nasz jest taki, że ewolucja spalinowych samochodów zatrzymała się gdzieś w latach upowszechnienia klimy i wspomagania kierownicy. Pomijam diesle, bo tu jest ogromny krok wstecz, jeśli chodzi o bezproblemowość eksploatacji. Mój 19-letni obk jeździ, przyspiesza, spala tyle samo paliwa, co nowy outlander o porównywalnej mocy. To gdzie tu postęp? Mam kupićgo dla multimedialnego telewizora w desce, co mnie drażnił od momentu, jak do niego wsiadłem? Dla lakieru, który i tak porysuję? Jak ja go zostawię na niestrzeżonym parkingu w "dzikim kraju" i pójdę w góry na 3 dni? W obku nogą drzwi zamknę, po lesie pojeżdżę, na podwórku stoi niezamknięty. A jak coś w końcu pierdyknie, to nie jestem zdany na łaskę jedynego słusznego serwisu, importera, nie wertuję gwarancji, sam podejmuję decyzję, co z tym zrobić. Na razie czekam. Leję i jeżdżę. W zeszłym roku pojechałem do Włoch. Z dnia na dzień. Popsuł się na autostradzie

Ciekawy jestem, jak to się skończy. Stopień komplikacji, części zamienne zblokowane w moduły, wysycenie technologią świeżych konstrukcji skróci ich żywot - ekonomicznie nieopłacalne będzie naprawianie tego. Właściciele diesli w Niemczech i Francji już czują sie nabici w butelkę. ObK '08 za 15 lat będzie zabytkiem. Używanych aut wtedy pewnie nie będzie. Wmówią nam, że w abonamencie, lizingu etc. Elektryki na razie raczkują. Hybrydy trochę dalej. Ogniw nie ma.