Może to słabe pocieszenie, ale jakimś pocieszeniem może być:
http://www.rp.pl/artykul/923908-Austria ... lucje.html
Barthol,
przed Londynem zastosowaliśmy strategię smarowania tyłków miodem. 28 sportowców miało finansowane indywidualne toki przygotowań, 93 osoby trafiły na ta zwaną "specjalną ścieżkę".
W skrócie chodziło o to, że był przeznaczony na te przygotowania tak duży budżet, że niczego miało im nie brakować.
Okazało się, że to się nie sprawdziło.
Zgadzam się z Tobą, że wolałbym system bardziej motywacyjny, czyli premiowanie bardziej uzależnione od wyniku na Olimpiadzie, z większym współzaangażowaniem samego sportowca.
Zaproponowałbym mu kredyt na przygotowania, jeśli nie miałby własnych środków.
Dobry wynik na olimpiadzie - dostałby premię, za którą mógłby ten kredyt spłacić.
Bardzo dobry wynik - jeszcze wyższa premia.
Słaby wynik - sam by spłacał kredyt, choćby przez 20 lat.
Jeśli młody człowiek wybiera karierę w innej dziedzinie, też zaczyna się to od inwestycji pieniędzy rodziców, własnych czy kredytu, z wliczonym w to ryzykiem porażki.
Nie ma powodu, aby wyczynowi sportowcy mieli być zupełnie zwolnieni od ponoszenia jakiś konsekwencji porażki.
Przy czym - na początku na pewno byłby spory opór materii.
Pamiętam, jak bylo z naszymi piłkarzami przez EURO2012.
Grzegorz Lato zaproponował im sporą premię za wyjście z grupy.
Jednak oni (nasza reprezentacja) po współnej naradzie uzgodnili, że chcą mniejszych pieniędzy, ale niezależnie od tego czy wyjdą z grupy czy nie. Lato się na to zgodził.
Jak się skończyło - pamiętamy.