Nie wiem, gdzie o tym napisać, więc może tutaj.
Wczoraj w nocy, tak ok. 2.30 odwiedziły nas niedźwiedzie

. Mama i 2 młode. Jesoo..., były pod moim płotem, następnie jeden z maluchów (tak z 70 kg na oko), spadł ze skarpy, strasznie płakał i misiowa mama poszła mu na ratunek.
Sąsiadka o 3.00 chciała wyjechać do hurtowni, ale wciąż buszowały na jej posesji, siedziała w samochodzie z godzinę struchlała ze strachu

.
Nie obeszło się bez strat, piesek sąsiadów nie żyje. Pani misiowa jednym uderzeniem łapy złamała mu kręgosłup

. Podobno ostatni raz niedźwiadki buszowały we wsi jakieś 15 lat temu

Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć z kieliszkiem Chardonnay w jednej ręce,
tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy d..y, krzycząc : "ALE TO BYŁA JAZDA!"
:)