COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Zrozumiałe raczej tylko dla tych których w szkole zaznajomiono z filozofią Arystotelesa i jej spadkobiercami (Tomizmem, Scholastyką) ale dla zaznajomionych wywołuje łzy w oczach ze śmiechu:
"- Zobacz jaka piękna substancja przeszła właśnie Krakowskim Przedmieściem.
- A tam substancja, jakie przypadłości!"
"- Zobacz jaka piękna substancja przeszła właśnie Krakowskim Przedmieściem.
- A tam substancja, jakie przypadłości!"
- rrosiak
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: W-wa, Kutno
- Auto: Duża Dacia :)
- Polubił: 129 razy
- Polubione posty: 198 razy
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Azrael, mogłbyś przynajmiej dać link do instrukcji 

"Pan Macierewicz bardzo często mówi co wie, ale rzadko wie co mówi." - L.Miller - 
Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów.

Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów.

Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
rrosiak, sorry "instrukcja" którą ja znałem ma 5 tomów i stoi na półce z prawej od biurka - ciężko się linkuje.
- rrosiak
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: W-wa, Kutno
- Auto: Duża Dacia :)
- Polubił: 129 razy
- Polubione posty: 198 razy
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
No tak, żeby zrozumieć dwuwersowy dowcip, trzeba przeczytać pięciotomową instrukcję
Żal mi filozofów

Żal mi filozofów

"Pan Macierewicz bardzo często mówi co wie, ale rzadko wie co mówi." - L.Miller - 
Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów.

Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów.

Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
To trzytomowy Tatarkiewicz nie wystarczy ?;>Azrael pisze: "instrukcja" którą ja znałem ma 5 tomów
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
WRC fan, do zrozumienia dowcipu chyba tak. Ty powinieneś po swoim kursie zrozumieć :)
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
taaaaaaaaka broda. na forum biemdablju także. z pozytywnymi komentarzami...
Dolce far niente 

- Alan, Alan, Alan!
- 6 gwiazdek
- Auto: WiśniaNieWiśnia
- Polubił: 130 razy
- Polubione posty: 365 razy
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Azrael, chcesz powiedzieć, że chłop napisał w 5 książkach to co inny na 2 ekranach?. Szkoda, że nie znałem go przed maturą.
Lepszy bajer ma jak Tusku. 


Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Biedni, torutorwani więźniowie ;)))))
r.IAR pisze:USA więźniowie święta
Środa, 23 grudnia 2009
Więźniowie z amerykańskiego stanu Arizona oskarżyli lokalnego szeryfa o to, że zmusza ich do słuchania bożonarodzeniowej muzyki. Zdaniem skazanych w ten sposób łamane są ich konstytucyjne prawa. Sąd odrzucił jednak skargi więźniów.
Joe Arpaio jest jednym z najbardziej znanych szeryfów w USA. Więźniów traktuje bardzo surowo.. Koszty serwowanych im posiłków
ograniczył do 15 centów dziennie, ubrał w różowe kombinezony, zakazał palenia, picia kawy oraz.... pornografii.
Ostatnio zarządził, by przed każdym Bożym Narodzeniem z więziennych głośników płynęła świąteczna muzyka. Dla niektórych skazanych tego było już za wiele. 6 więźniów złożyło w sądzie pozwy przeciwko szeryfowi twierdząc, że słuchanie bożonarodzeniowych melodii codziennie przez 12 godzin stanowi złamanie amerykańskiej konstytucji, która - jak podkreślają - zakazuje stosowania okrutnych kar. Niektórzy twierdzili, że łamane jest
ich prawo do wolności wyznawania religii.
Sąd Federalny oddalił jednak wszystkie pozwy uznając, że zarzuty nie mają potwierdzenia w faktach. Joe Arpaio wyraził zadowolenie z decyzji sądu. „Każdy z 8000 tysięcy więźniów w naszym okręgu zasługuje na odrobinę świątecznej radości” - powiedział szeryf, którego ulubioną świąteczną piosenką jest „Rudolf Czerwononosy".
Wieśniak w trójce. Dla przyjaciół Rufjan.
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Wcale im się nie dziwię. Po godzinie w centrum handlowym też bym rozszarpał DJ'a 

Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
O tak byłem wczoraj na chwilkę w carefur czy jakoś tak to się zwało i po paru minutach myślałem ,ze dostane świra , ciągle te ckliwe świąteczne melodyjki . Uciekałem szybciutkoKonto usunięte pisze: Wcale im się nie dziwię. Po godzinie w centrum handlowym też bym rozszarpał DJ'a

https://www.youtube.com/watch?v=6eI2AqyTYW4
Śnieżna zabawa
Śnieżna zabawa
- Chloru
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: DC
- Auto: Było: T5RDESIGNAWDPOLESTARENGINEERED Jest:T8ULTRADARKeAWDPOLESTARENGINEERED
- Polubił: 245 razy
- Polubione posty: 526 razy
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Piter 35, niektórzy nazywają to karpiopierdolcem 

"Understeer is a crime" (C) Colin McRae
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Boże Narodzenie i Sylwester oczami pesymisty
Boże Narodzenie
Najpierw trzeba, ku*wa, kupić prezenty. Oznacza to, że będę latał
po sklepach, przepychał się przez spoconych ludzi z obłędem w
oczach, żeby wydać mnóstwo kasy na jakieś pierdoły. Co gorsza,
wszystko już kiedyś komuś kupiłem.
Wujek Edek dostał w zeszłym roku flaszkę, a przecież nie kupię mu w
tym roku książki, bo ten facet nigdy nie przeczytał nic ponad tekst
na etykiecie półlitrówki.
Ciocia Jadzia rok temu ukontentowała się kremem nawilżającym, co go
kupiłem z przeceny, bo za tydzień kończył się termin ważności. W
tym roku jedynym kosmetykiem dla tej lampucery byłby krem
przeciwzmarszczkowy, ale po pierwsze, takich zmarszczek żaden krem
nie wygładzi, a po drugie, przecież nie wydam na kosmetyki całej
kasy na Boże Narodzenie.
I tak ze wszystkimi.
Dziecko mordę drze o jakiś nowy program komputerowy, choć i tak
wiadomo, że przestanie się nim zajmować po 2 godzinach, bo każda
gra jest dla tego półmózga za trudna.
Żona będzie miała jak zwykle pretensje, że Kowalska z jej biura
dostanie coś ładniejszego. W rezultacie kupię byle co, jak co roku.
Potem śledzik w pracy z ludźmi, których mordy są mi nienawistne, i
patrzenie na męki szefa, który życzy nam "dużo
pieniędzy", choć wszyscy wiedzą, że dopiero wtedy byłby
szczęśliwy, gdybym pracował za miskę zupy z brukwi przykuty
łańcuchem do komputera. Krwiopijca. Potem wszyscy się nawalą jak
szpaki, a pan Henio obślini biust pani Bożeny z księgowości, zamkną
się oboje w archiwum, bo oni zawsze walą się jak króliki, kiedy są
naprani.
Następnego dnia kac, w dodatku żona będzie robić wymówki.
Jeszcze tylko trzeba jebnąć w baniak karpia, bo małżonka - uważacie
- wrażliwa jest i na męki zwierzątka nie może patrzeć, choć mnie
męczy od 15 lat bez zmrużenia oka. Garbata owca.
A jeszcze przynieść i przystroić choinkę. Z dzieckiem, "żeby
miało ciepłe wspomnienia z dzieciństwa", a ono w dupie ma
choinkę, mnie, Boże Narodzenie i wszystko.
Jak taki glon emocjonalny może mieć jakiekolwiek wspomnienia?
No i kolacyjka wigilijna.
Rodzinna, mać ich w tę i z powrotem. Jedna wielka męka. Co za ku*as
wymyślił ten łzawy termin "rodzinna wieczerza"?
Przyjdą wszyscy ci, od których na co dzień trzymam się z daleka z
dobrym skutkiem. Usiądziemy za stołem... A nie, pardon, najpierw
prezenty! Trzeba będzie się kłamliwie ucieszyć, choć z góry wiem,
że ten chu*owy krawat kupiony na bazarze od Wietnamczyków
dopełniłby liczną kolekcję podobnych gówien, gdybym oczywiście
zawalił szafę takim badziewiem, a nie zaraz następnego dnia
wyrzucił wszystko do śmietnika. Dostanę też najtańszy koniak i
jakieś kosmetyki. Jakie?
Będę wiedział ostatniego dnia przed Wigilią, kiedy w pobliskim
supermarkecie zaczną wyprzedawać to, czego nie udało się upchnąć
ludziom do wigilii.
Po prezentach się zacznie. Te same kretyńskie dowcipy wuja Bronka,
zwłaszcza, kurna, ten o gąsce Balbince. Wszyscy będą dokarmiać
mojego psa po to, żeby narzygał w nocy na mnie i pościel bo
przecież wiadomo że śpię z psem.
Ciotka załzawi się po dwóch godzinach żucia żarcia z wytrwałością
tapira i zacznie płakać, "jak to dobrze, że trzymamy się
razem". o prawda akurat, co wykażą następne dwie godziny,
kiedy to nawaliwszy się już, zacznie wyzywać swojego ślubnego od
złamanych chu*ów. To oczywiście prawda. Jedyna nadzieja, że akurat
w tym roku 6- letnia latorośl kuzynostwa z Łodzi nie nawali w gacie
w połowie kolacji i nie zakomunikuje o tym radośnie jeszcze przed
deserem. Bo to, że coś wywali sobie na łeb ze stołu, to pewne jak w
banku.
Jeszcze tylko muszę przeżyć debilne gadki o polityce, przy których
wszyscy oczywiście skoczą sobie do gardeł i na siebie się
poobrażają.
Na koniec ciotula Jadzia puści maleńkiego pawika na ścianę koło
swojego fotela i można będzie odtrąbić koniec męczarni.
A nie, byłbym zapomniał.
Kolejną rozrywką będzie wyprawa na pasterkę, bo to religijna
rodzina.
No to pójdę, choć nikt nigdy nie wyjaśnił, po nagłą cholerę tłuc
się po nocy, żeby stać na mrozie w bezruchu przez godzinę czy
więcej. Ciekawe, czy moja małżonka znowu wywinie orła na ryj na
schodkach kościółka - jak to robi od kilku lat z uporem godnym
lepszej sprawy?
W kościele, jeśli tam się dopcham, będzie cuchnąć jak w gorzelni,
bo wierni tylko dlatego stoją na własnych nogach, bo za duży tłok,
żeby upaść. Czasem tylko ktoś beknie albo puści głośno bąka, ale i
tak nikt na to nie zwróci uwagi, bo wszyscy drzemią na stojąco.
Wracając trzeba tylko będzie uważać na chłopców z osiedla, bo w
Wigilię katolicka młodzież szczególnie lubi wpier*olić bliźniemu.
Rok temu zglanowali wujka Edka, ale on chyba tego nie zauważył, bo
był zalany w płaskorzeźbę.
Wreszcie wychodzą z chałupy, wory jedne.
Moment zamykania drzwi za ostatnim z tych troglodytów jest
najszczęśliwszą chwilą w moim świątecznym życiu. Kilka dni
odpoczynku.
Ale mijają jak z bata strzelił, bo wielkimi krokami zbliża się
kolejny kretyński wynalazek...
Sylwester
Ludzie! Kto to ku*wa wymyślił ?!
Już od listopada ślubna wydala z siebie idiotyczne pomysły, żeby
pójść na "jakiś bal". Jakbyśmy srali pieniędzmi... Albo
żeby gdzieś wyjechać, gdzie gorąco. A niech se włączy farelkę pod
fikusem, będzie miała tropiki w chałupie.
I tak przecież skończy się na balandze u Witka. Jasne, trzeba
ładnie się ubrać, bo wszystkim się wydaje, że to jakiś uroczysty
dzień. Czyli żona najpierw puści w trąbę pół budżetu domowego na
jakąś kieckę, w której wygląda jak zwykle, czyli jak w worku po
nawozach sztucznych. Ale cena taka, że za to można by żywić jeden
powiat w Somalii przez kwartał. Ja się wbijam w garnitur, bo
europejska cywilizacja wymyśliła, że mężczyzna wygląda dobrze, gdy
wdzieje na siebie marynarę, co pije pod pachami. Pod szyją zawiążę
sobie kolorowy postronek. I tak mam przewagę, bo prysnę na dziób
jakąś wodę kolońską i jazda, a małżonka kładzie sobie tapety tyle,
że palec w to wchodzi do pierwszego stawu, a daje rezultat mumii
Tutenhamona zaraz przed konserwacją. I zajmuje ze trzy godziny.
Łazienka, oczywiście, zajęta i wszyscy pozostali domownicy muszą
szczać do zlewu. Wiadomo mamusia się szykuje na sylwestra.
U Witka ten sam zestaw ludzki, ale czasem trafia się coś nowego, na
czym można by oko zawiesić. Jak zwykle nic z tego nie wyjdzie, bo
chociaż Wituś ma dużą chałupę, to ryzyko za duże. Zresztą każda
kobitka jeszcze przed północą doprowadza się do stanu, w którym
wygląda jak kupa.
W tym dniu trzeba być radosnym jak młody pies, szczerzyć zęby w
uśmiechu i ruszać w tany, nawet jeśli ni pyty nie mam o tym
pojęcia. Zresztą nikt nie ma, za to wszyscy miotają się w
konwulsjach i po krótkim czasie cuchną, jak gdyby nie myli się z
tydzień. Baby w szczególności. Z facetami jest prostsza sprawa, bo
już koło jedenastej są pijani w sztok i bełkoczą albo chcą ruchać
wszystko, na co trafią.
O północy trzeba obcałować wszystkie te oślinione i śmierdzące wódą
mordy, obłudnie życząc wszystkiego najlepszego, choć jedyne, o czym
wtedy myślę, to żeby ich szlag trafił czym prędzej. Potem
sylwestrowa noc, banalna do bólu - rozmazane makijaże kobitek
(najlepszy tusz nie wytrzyma, gdy właścicielka walnie mordą w
sałatkę), śpiący pokotem faceci, jacyś zarzygani klienci w kiblu.
Norma.
Ja, oczywiście, nawalę się już przed północą, żeby uniknąć
konieczności potańcówek i dialogów z własną żoną, bo co jej można
nowego powiedzieć po 15 latach małżeństwa?
Trzeba tylko doczekać do rana, kiedy ruszą pierwsze autobusy, bo
zamówienie taksówki graniczy z cudem. Pijany i śmierdzący autobus
dowiezie nas jakoś do domu. Można spać.
Przeżyłem.
Boże Narodzenie
Najpierw trzeba, ku*wa, kupić prezenty. Oznacza to, że będę latał
po sklepach, przepychał się przez spoconych ludzi z obłędem w
oczach, żeby wydać mnóstwo kasy na jakieś pierdoły. Co gorsza,
wszystko już kiedyś komuś kupiłem.
Wujek Edek dostał w zeszłym roku flaszkę, a przecież nie kupię mu w
tym roku książki, bo ten facet nigdy nie przeczytał nic ponad tekst
na etykiecie półlitrówki.
Ciocia Jadzia rok temu ukontentowała się kremem nawilżającym, co go
kupiłem z przeceny, bo za tydzień kończył się termin ważności. W
tym roku jedynym kosmetykiem dla tej lampucery byłby krem
przeciwzmarszczkowy, ale po pierwsze, takich zmarszczek żaden krem
nie wygładzi, a po drugie, przecież nie wydam na kosmetyki całej
kasy na Boże Narodzenie.
I tak ze wszystkimi.
Dziecko mordę drze o jakiś nowy program komputerowy, choć i tak
wiadomo, że przestanie się nim zajmować po 2 godzinach, bo każda
gra jest dla tego półmózga za trudna.
Żona będzie miała jak zwykle pretensje, że Kowalska z jej biura
dostanie coś ładniejszego. W rezultacie kupię byle co, jak co roku.
Potem śledzik w pracy z ludźmi, których mordy są mi nienawistne, i
patrzenie na męki szefa, który życzy nam "dużo
pieniędzy", choć wszyscy wiedzą, że dopiero wtedy byłby
szczęśliwy, gdybym pracował za miskę zupy z brukwi przykuty
łańcuchem do komputera. Krwiopijca. Potem wszyscy się nawalą jak
szpaki, a pan Henio obślini biust pani Bożeny z księgowości, zamkną
się oboje w archiwum, bo oni zawsze walą się jak króliki, kiedy są
naprani.
Następnego dnia kac, w dodatku żona będzie robić wymówki.
Jeszcze tylko trzeba jebnąć w baniak karpia, bo małżonka - uważacie
- wrażliwa jest i na męki zwierzątka nie może patrzeć, choć mnie
męczy od 15 lat bez zmrużenia oka. Garbata owca.
A jeszcze przynieść i przystroić choinkę. Z dzieckiem, "żeby
miało ciepłe wspomnienia z dzieciństwa", a ono w dupie ma
choinkę, mnie, Boże Narodzenie i wszystko.
Jak taki glon emocjonalny może mieć jakiekolwiek wspomnienia?
No i kolacyjka wigilijna.
Rodzinna, mać ich w tę i z powrotem. Jedna wielka męka. Co za ku*as
wymyślił ten łzawy termin "rodzinna wieczerza"?
Przyjdą wszyscy ci, od których na co dzień trzymam się z daleka z
dobrym skutkiem. Usiądziemy za stołem... A nie, pardon, najpierw
prezenty! Trzeba będzie się kłamliwie ucieszyć, choć z góry wiem,
że ten chu*owy krawat kupiony na bazarze od Wietnamczyków
dopełniłby liczną kolekcję podobnych gówien, gdybym oczywiście
zawalił szafę takim badziewiem, a nie zaraz następnego dnia
wyrzucił wszystko do śmietnika. Dostanę też najtańszy koniak i
jakieś kosmetyki. Jakie?
Będę wiedział ostatniego dnia przed Wigilią, kiedy w pobliskim
supermarkecie zaczną wyprzedawać to, czego nie udało się upchnąć
ludziom do wigilii.
Po prezentach się zacznie. Te same kretyńskie dowcipy wuja Bronka,
zwłaszcza, kurna, ten o gąsce Balbince. Wszyscy będą dokarmiać
mojego psa po to, żeby narzygał w nocy na mnie i pościel bo
przecież wiadomo że śpię z psem.
Ciotka załzawi się po dwóch godzinach żucia żarcia z wytrwałością
tapira i zacznie płakać, "jak to dobrze, że trzymamy się
razem". o prawda akurat, co wykażą następne dwie godziny,
kiedy to nawaliwszy się już, zacznie wyzywać swojego ślubnego od
złamanych chu*ów. To oczywiście prawda. Jedyna nadzieja, że akurat
w tym roku 6- letnia latorośl kuzynostwa z Łodzi nie nawali w gacie
w połowie kolacji i nie zakomunikuje o tym radośnie jeszcze przed
deserem. Bo to, że coś wywali sobie na łeb ze stołu, to pewne jak w
banku.
Jeszcze tylko muszę przeżyć debilne gadki o polityce, przy których
wszyscy oczywiście skoczą sobie do gardeł i na siebie się
poobrażają.
Na koniec ciotula Jadzia puści maleńkiego pawika na ścianę koło
swojego fotela i można będzie odtrąbić koniec męczarni.
A nie, byłbym zapomniał.
Kolejną rozrywką będzie wyprawa na pasterkę, bo to religijna
rodzina.
No to pójdę, choć nikt nigdy nie wyjaśnił, po nagłą cholerę tłuc
się po nocy, żeby stać na mrozie w bezruchu przez godzinę czy
więcej. Ciekawe, czy moja małżonka znowu wywinie orła na ryj na
schodkach kościółka - jak to robi od kilku lat z uporem godnym
lepszej sprawy?
W kościele, jeśli tam się dopcham, będzie cuchnąć jak w gorzelni,
bo wierni tylko dlatego stoją na własnych nogach, bo za duży tłok,
żeby upaść. Czasem tylko ktoś beknie albo puści głośno bąka, ale i
tak nikt na to nie zwróci uwagi, bo wszyscy drzemią na stojąco.
Wracając trzeba tylko będzie uważać na chłopców z osiedla, bo w
Wigilię katolicka młodzież szczególnie lubi wpier*olić bliźniemu.
Rok temu zglanowali wujka Edka, ale on chyba tego nie zauważył, bo
był zalany w płaskorzeźbę.
Wreszcie wychodzą z chałupy, wory jedne.
Moment zamykania drzwi za ostatnim z tych troglodytów jest
najszczęśliwszą chwilą w moim świątecznym życiu. Kilka dni
odpoczynku.
Ale mijają jak z bata strzelił, bo wielkimi krokami zbliża się
kolejny kretyński wynalazek...
Sylwester
Ludzie! Kto to ku*wa wymyślił ?!
Już od listopada ślubna wydala z siebie idiotyczne pomysły, żeby
pójść na "jakiś bal". Jakbyśmy srali pieniędzmi... Albo
żeby gdzieś wyjechać, gdzie gorąco. A niech se włączy farelkę pod
fikusem, będzie miała tropiki w chałupie.
I tak przecież skończy się na balandze u Witka. Jasne, trzeba
ładnie się ubrać, bo wszystkim się wydaje, że to jakiś uroczysty
dzień. Czyli żona najpierw puści w trąbę pół budżetu domowego na
jakąś kieckę, w której wygląda jak zwykle, czyli jak w worku po
nawozach sztucznych. Ale cena taka, że za to można by żywić jeden
powiat w Somalii przez kwartał. Ja się wbijam w garnitur, bo
europejska cywilizacja wymyśliła, że mężczyzna wygląda dobrze, gdy
wdzieje na siebie marynarę, co pije pod pachami. Pod szyją zawiążę
sobie kolorowy postronek. I tak mam przewagę, bo prysnę na dziób
jakąś wodę kolońską i jazda, a małżonka kładzie sobie tapety tyle,
że palec w to wchodzi do pierwszego stawu, a daje rezultat mumii
Tutenhamona zaraz przed konserwacją. I zajmuje ze trzy godziny.
Łazienka, oczywiście, zajęta i wszyscy pozostali domownicy muszą
szczać do zlewu. Wiadomo mamusia się szykuje na sylwestra.
U Witka ten sam zestaw ludzki, ale czasem trafia się coś nowego, na
czym można by oko zawiesić. Jak zwykle nic z tego nie wyjdzie, bo
chociaż Wituś ma dużą chałupę, to ryzyko za duże. Zresztą każda
kobitka jeszcze przed północą doprowadza się do stanu, w którym
wygląda jak kupa.
W tym dniu trzeba być radosnym jak młody pies, szczerzyć zęby w
uśmiechu i ruszać w tany, nawet jeśli ni pyty nie mam o tym
pojęcia. Zresztą nikt nie ma, za to wszyscy miotają się w
konwulsjach i po krótkim czasie cuchną, jak gdyby nie myli się z
tydzień. Baby w szczególności. Z facetami jest prostsza sprawa, bo
już koło jedenastej są pijani w sztok i bełkoczą albo chcą ruchać
wszystko, na co trafią.
O północy trzeba obcałować wszystkie te oślinione i śmierdzące wódą
mordy, obłudnie życząc wszystkiego najlepszego, choć jedyne, o czym
wtedy myślę, to żeby ich szlag trafił czym prędzej. Potem
sylwestrowa noc, banalna do bólu - rozmazane makijaże kobitek
(najlepszy tusz nie wytrzyma, gdy właścicielka walnie mordą w
sałatkę), śpiący pokotem faceci, jacyś zarzygani klienci w kiblu.
Norma.
Ja, oczywiście, nawalę się już przed północą, żeby uniknąć
konieczności potańcówek i dialogów z własną żoną, bo co jej można
nowego powiedzieć po 15 latach małżeństwa?
Trzeba tylko doczekać do rana, kiedy ruszą pierwsze autobusy, bo
zamówienie taksówki graniczy z cudem. Pijany i śmierdzący autobus
dowiezie nas jakoś do domu. Można spać.
Przeżyłem.
Mądremu wystarczy napomknąć, a głupiego nawet biciem się nie nauczy...
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
w sumie stare, ale nie wiem, czy było:
Link: http://www.youtube.com/watch?v=pSm7BcQHWXk
Zabieramy je na kolejne chlejady
Link: http://www.youtube.com/watch?v=pSm7BcQHWXk
Zabieramy je na kolejne chlejady

"If you try to just go round, you don’t go round. You just go straight on." - Ayrton Senna
- Dyzio_d
- 2 gwiazdki
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
- Auto: Subaru impreza WRX MY '06
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Dopiero teraz to zobaczyłeś? Tosz już od dawna trudno zaleźć kołpak na poboczu... 

Nie ma tego złego co by nam nie wyszło 

Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Trytytki na kołpakach to ja już dawno widziałem, ale takich z wąsami to jeszcze nie.Dyzio_d pisze: Dopiero teraz to zobaczyłeś?
Cudnie musi być jak trzeba zmienić koło i nie ma się czegoś czym można przeciąć opaskę

- Dyzio_d
- 2 gwiazdki
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
- Auto: Subaru impreza WRX MY '06
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Taa!WRC fan pisze: Cudnie musi być jak trzeba zmienić koło i nie ma się czegoś czym można przeciąć opaskę

Nie ma tego złego co by nam nie wyszło 

Re: COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........
Azrael pisze:rrosiak, sorry "instrukcja" którą ja znałem ma 5 tomów i stoi na półce z prawej od biurka - ciężko się linkuje.
To "Swiat Zofii" mozna wydac w pieciu tomach?!
