FUX pisze:Może, jak dawniej, nie leczmy, tylko niech natura, skoro dała życie, to niech i zabiera...
o, tak właśnie...
zresztą niektóre ortodoksyjne odłamy chrzescijan odmawiają przyjmowania określonej pomocy medycznej...
Ale, żeby nie było tu zbyt poważnie proponuję przeczytać tekst na temat wprowadzania celibatu w Polsce,
cytuję z Wikopedii:
Paweł Jasienica pisał: Aż do roku 1197 małżeństwa księży zaliczały się w Polsce do rzeczy zwyczajnych i uznawane były za ważne. Inaczej - ale też nie zawsze - działo się tylko z biskupami, którzy w znacznej części rekrutowali się spośród zachodnioeuropejskich zakonników. Jeszcze w połowie XIII wieku żył w Wielkopolsce niejaki Ogierowicz, legalny syn biskupa włocławskiego, Ogiera. W 1197 przybył do Polski legat papieski, kardynał Piotr z Kapui, przywożąc zakaz małżeństw księży. Duchowieństwo polskie zachowało się wobec niego spokojnie, za to czeskie omal go nie zgładziło. O synach księży czyta się w źródłach jeszcze długo potem, gdyż nowe prawo przyjmowało się powoli i z oporami. [1]
Jan Ptaśnik pisał: "Zarządzeń papieża nie słuchali ani biskupi polscy, ani niższy kler, ponieważ duchowieństwo w Polsce bez kobiet obejść się nie chciało. I tak np. biskup włocławski Ogier, żyjący z końcem XII wieku, żonaty był z niejaką Burną, właścicielką wsi Wyciąże pod Krakowem, którą ona zapisała potem kapitule krakowskiej. Syn tego biskupa, Ogierowicz, odgrywał znaczna rolę w Wielkopolsce. W roku 1197 przybył do Polski legat (poseł) papieski, kardynał Piotr z Kapui, by wykonać nakazy papieskie. Kardynała tego, urzędującego poprzednio w Czechach, mówiąc po prostu - "naprali" tamtejsi księża-ojcowie rodzin. Ale że i w Polsce nic nie wskórał, świadczy choćby fakt podany przez kroniki, ze w roku 1269 umarł kantor kapituły krakowskiej Trojan, a loże boleści tego przeszło 100 lat liczącego prałata otaczało wiele dzieci i wnuków. Do roku 1197 małżeństwo księży w Polsce uważane było za ważne. Księża urządzali się tak, ze probostwa zostawiali w spadku swoim synom, po tym roku jednak syn księdza mógł się wyświęcić tylko za pozwoleniem papieskim. Dyspensa udzielona pewnemu klerykowi przez papieża Honoriusza III brzmiała tak: "Ponieważ, jak donosisz naszemu apostolstwu, przed przybyciem pierwszego legata do Polski ojciec twój jako kleryk poślubił dziewicę i według zwyczajów krajowych, które jeszcze nie były zakazane, dał się wyświęcić na księdza i jako diakon ciebie z niej spłodził, pozwalamy na skutek twej prośby, byś mógł dostąpić święceń" (...) "Stare akta podają, ze księżom nie wolno było żyć razem ze swym potomstwem, bo to jest skandalem, i ze synowie księży maja być na sługi, a córki na służące odpowiednim katedrom przydzielone. Przez cały wiek XIII, XIV i XV posiadają księża kobiety w swych domach, a gdy synody zakazywały je trzymać w domach, trzymali je poza domem. Więc znowu zapadła uchwala, ze i tam ich mieć nie wolno. Biorą tedy do domu na gospodynie swe krewne, ale i tego zakazano, bo, jak się przekonano, "za sprawą diabła księża i z krewnymi grzech popełniali". Biskupi pozwalali trzymać tylko takie kobiety, które nie wzbudzały podejrzenia. Żadna zaś nie była podejrzana, jeżeli się proboszcz archidiakonowi dobrze opłacił. Łapówkę warto było dać, bo według ówczesnego prawa księże konkubiny mogły być w niewole sprzedane i batogami chłostane, ksiądz zaś na utratę probostwa się narażał. Jednak za pieniądze na wszystko można było dostać dyspensy, toteż z początkiem XIV wieku księża w diecezji krakowskiej całkiem jawnie trzymali nałożnice - "jakby prawnie poślubione małżonki". (...) "Biskup krakowski Paweł z Przemankowa znany był z rozwiązłości swego życia. Cały harem na biskupstwie utrzymywał, a nawet z klasztoru w Skale porwał zakonnicę i włączył ją do swego haremu. Jeden z jego następców na stolicy biskupiej Jan Muskata upamiętnił się w historii jako rabuś, łupieżca i cudzołożnik, dla którego nawet okradać kościoły było niczem. Przedstawiano go sobie jako wilka w szatach biskupich. O biskupie włocławskim Janie z Kepy zapisały kroniki, ze w "folgowaniu pożądliwościom ciała się lubował". Kronikarz Janko z Czarnkowa napisał o biskupie poznańskim Mikołaju z Kornika, ze był to pijak i rozpustnik, któremu wreszcie z powodu grzechów przeciw naturze język gnić począł. Do kompanii tej zaliczyć należy także biskupa krakowskiego Zawiszę, który z dworem biskupim na rozpustne "hops" się udawał, aż raz, kiedy na wsi do jakiejś dziewuchy po drabinie na kopę siana się skradał, zrzucony stamtąd przez jej ojca czy kochanka, takich potłuczeń doznał, ze na drugi świat się przeniósł. Jego służba, zgorszona życiem swego pana. przez długi czas po jego śmierci w pałacu biskupim odgłosy zabaw diabelskich i nawoływania "pojedziemy na hops - miała słyszeć." Wobec takich przykładów ze strony biskupów, na nic się zdały rozporządzenia papieży i synodów. Ale cóż dziwić się biskupom i księżom, skoro życie papieży płynęło tymi samymi drogami. Zło trwało dalej. Olbrzymie majątki, jakie księża gromadzili, początkowo dziedziczyły ich dzieci i żony, gdy im jednak kazano żyć w celibacie, majątki te zapisywali swym nałożnicom. Jak wielkie były te majętności, dowodzi statut synodalny z roku 1415, w którym zapisano, ze plebani w diecezji włocławskiej swym konkubinom i gospodyniom tak wielkie majątki zostawiają, ze "nawet dla bardzo znakomitych szlachcianek i księżniczek wydawały się dostatecznym posagiem". Te zapisy były powodem, ze biskupi w Polsce zakazywali czynić zapisy z majątku nabytego w służbie kościelnej na rzecz kogokolwiek. Było to jednak nie do przeprowadzenia, gdyż oni sami wzbogacali swe rodziny kosztem majątku kościelnego.
Nie mając innego wyjścia, papież pozwolił księżom na utrzymywanie nałożnic i pobierał od nich za to podatek. Podatek ten musieli płacić wszyscy księża, bez względu na to, czy który miał kilka nałożnic, czy tez nie miał żadnej. [2]
[1] Paweł Jasienica Polska Piastów (wyd. pierwsze PIW 1960, wyd. ostatnie Czytelnik 1996, ISBN 83-07-02415-3)
[2] Jan Ptaśnik Kultura wieków średnich
- ostatnie podkreślenie moje...
uwielbiam pragmatyków
