Post
20 kwie 2011, o 21:34
Wczoraj przejechałem się po a2 do Jarocina. Trochę telepało kierownicą, pojechałem na wyważanie. No i wyszła niedowaga. W drodze powrotnej coś zaczęło stukać, jechałem max 70, bo dziury, traktory i elki. Myślałem, że amor. Na stacji bezpośrednio przed autostradą pokołysałem samochodem, cisza. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłem nakrętki. W przednim lewym wszystkie 5 dało się palcami odkręcić, a w tylnich po 2. Telefon do warsztatu, żeby szef opierdzielił chłopaków (wyglądali na praktykantów ze szkoły, jednemu nawet zaczęła się mutacja) za ewidentnie spapraną robotę i nieumyślne usiłowanie zabójstwa (nie czepiać się, prawniczo to jest absurd). Koleś w pierwszych słowach swojego listu orzekł, że to jest niemożliwe, bo oni "momentem dokręcają". Kolesia tylko bić i słuchać czy żyje.