Nie, nie teraz, nie masz ludziom nic od siebie na prawdę, nic do przekazania, język strzępiłbyś jeno, będziesz bez ...wspomnienia ojców swoich.
Tak myślałem. Rzeczywiście.
A potem zrobiło mi się Was BRAK. Brak niewypowiedziany, chwilami zawistny (Chlejady, spotkania Warszawskie), chwilami żałosny, niemalże "Jak Bema pamięci rapsod załobny". Nie, to nie jaja, to rzeczywistość. Miłość, popularność, pogoń za byciem kochanym. Cholera, ile w czlowieku się mieści, aż sam oniemniewam.
Może to czysta medycyna, może to jakieś niewidoczne a mocniejsze Nicie Ariadny...ale miłość w tym jest. Bez fuszerunku, bez zbędnych pozorów, bez malowamych ptaków. Taka normalna, serdeczna i jednocześnie trochę zaborcza

Skasowałem swoje poprzednie wypowiedzi na Forum, te bardzo osobiste - trochę dlatego, że za dużo telefonów dzwoniło (dzięki Tatusiu), trochę dlatego , że żona zapytała, czy nie mam ochota wyjawić jej ulubionego smaku prezerwatywy. Nie bijcie, nie gniewajcie ale nie jestem na tym łez i radości padole SAM. A może to pięknie, że nie jestem SAM, że tym ludziom, tuż obok mnie, tuż ze mna-razem potrafię dać tyle, że kochają mnie tak bardzo, do końca.
Tyle chciałem Wam powiedzieć od siebie.
Wasz
Grzegorz
PS. Wyzwoliłem się, nie muszę już Nikomu opowiadać co zawdzięczam komukolwiek Innemu. Jestem wolnym człowiekiem. Wreszcie.