No to na okazję TEGO Forum zdradzę swój święty przepis. Kupiłem go kiedyś za... wolność; mianowicie, przyszły teść mnie napojem poczęstował, a spytany, jak się to robi, rzekł twardo: "ożenisz się, wejdziesz chłopcze do rodziny, to się dowiesz!"
No i co było robić...?
Warto było, wciąż tak uważam
Pół litra dobrego jasnego piwa (ja najczęściej czarny Okocim lub Dębowe Mocne, absolutnie żadne lajty) wlewamy do garnuszka i zaczynamy podgrzewać na wolnym ogniu. Stopniowo dodajemy cukier (pół szklanki, w tym ok. 1/3 stanowi cukier waniliowy, reszta zwykły). Mieszamy, żeby cukier się dobrze rozpuścił, a płyn pod żadnym pozorem nie kipiał.
Gdy się rozpuści, odstawiamy pod przykrywką, żeby przestygło. Dodajemy pół litra spirytusu, starannie mieszamy i zlewamy do butelek.
Odstawiamy. Najlepiej na przynajmniej miesiąc-dwa (jest wtedy dużo lepsze!), ale na upartego po tygodniu też już da się pić.
Wcześniej odradzam, MUSI się przegryźć.
Uwaga: do mieszania używamy wyłącznie drewnianej łyżki, i to takiej, która wczesniej nie przesiąkła tłuszczem, itp.
Podałem proporcje "klasyczne". Można to modyfikować i poeksperymentować:
- dostosować do swoich potrzeb ilość cukru i proporcje "wanilia/zwykły" (moja proporcja daje wariant "lekkopółsłodki");
- proporcję piwa i spirytusu; zamiast killera można np. zrobić damską naleweczkę, słodką lub wytrawną (zdarzało mi się robić w proporcji pół litra spirytusu na litr piwa;
- zrobić na ciemnym piwie (też pycha).
Tak czy inaczej, napój ma trzy zasadnicze zalety:
- jest zdrowy i generalnie nie powoduje kaca (przynajmniej, znacznie rzadziej, niż normalne wódki);
- pije się ze samkiem, mocy nie czuć, tylko... potem wstać jakoś trudniej...
- można kazać zgadywać częstowanym, co to jest... i ewentualnie kazać się ożenić z córką.
Smacznego
