Strona 841 z 842

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 23 kwie 2023, o 11:35
autor: rrosiak
bojar pisze:
23 kwie 2023, o 07:49
schow
Schow - nazwiska piszemy wielką literą. ;-)

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 22 maja 2023, o 12:46
autor: FUX

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 26 maja 2023, o 14:35
autor: FUX
Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 26 maja 2023, o 14:55
autor: Chloru
;)Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 26 maja 2023, o 22:56
autor: Godlik
Tak będzie...

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 16 cze 2023, o 15:02
autor: Chloru
...Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 16 cze 2023, o 23:21
autor: bojar
:lol:

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 6 lip 2023, o 11:15
autor: Chloru
Dla fanów SW i Borata ;)Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 30 lip 2023, o 16:29
autor: Chloru
Coś w tym jest ;)Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 10 sie 2023, o 22:25
autor: FUX
Obrazek


Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 27 sie 2023, o 11:33
autor: FUX
Zapłacili za jedną osobę, jedli we troje. Bogaci goście z Warszawy w luksusowym hotelu na Mazurach
Recepcja hotelowa
Czy dziś, po paru tygodniach pracy, wybrałaby taki sam hotel, czy jednak wolałaby nieco mniej ekskluzywny? Czy lepiej jej się pracowało dla gości, którzy z pieniędzmi się obnosili, czy jednak lepiej by zrobiła, gdyby wybrała posadę kelnerki w pierwszej lepszej pizzerii? Jej opowieść daje nam odpowiedź na te pytania.

Wakacje 2023. Z pamiętnika początkującej kelnerki

Dzień pierwszy. Zgodnie z ogłoszeniem miałam zostać kelnerką. Ale że nigdy nią wcześniej nie byłam, nie zdziwiłam się, że menedżerowie hotelu skierowali mnie na początek do pracy jako pomoc kelnerska. Co miałam robić? Polerować sztućce, termosy do gorących napojów, kieliszki, witać przy wejściu do hotelowej restauracji gości przychodzących na posiłki… Jak się okazało, jednym z moich obowiązków jako „witacza" było także ściganie tych, którzy wyszli z restauracji bez regulowania rachunków. Jak to? Nie płacą ludzie, którzy przyjechali do naprawdę drogiego hotelu, którzy obstawili hotelowy parking luksusowymi samochodami, a w strojach od Armaniego chodzą nie tylko na kolację, ale nawet na siłownię? Zdziwiłam się więc, gdy starsi koledzy i koleżanki z pracy uświadomili mi na początek, że będę musiała w takich przypadkach grzecznie, acz zdecydowanie reagować. Że nie przesadzają, miałam się przekonać już drugiego dnia w pracy.

Dzień drugi. Trzyosobowa rodzina z Warszawy, z dużym SUV-em na hotelowym parkingu, kończy krótki pobyt w hotelu. Rodzina trzyosobowa, ale posiłek wykupiony tylko dla jednej osoby. Ostatniego dnia pobytu, tuż przed wymeldowaniem, wchodzą na śniadanie, jedzą wszyscy ze smakiem jak przez wszystkie dni wcześniej, po posiłku wstają od stołu i wychodzą. Starsze koleżanki uprzedziły mnie, żebym zwróciła uwagę, czy rozliczą się w recepcji za dodatkowe posiłki. Nie, nie rozliczyli się, ale wyszli z hotelu. Czas na mnie. Pędzę za nimi na parking, grzecznie przypominam, że przez cały pobyt korzystali z posiłków dla trzech osób zamiast dla jednej, jak wykupili. Głupio się tłumaczą, że nie wiedzieli. Mężczyzna w końcu robi się agresywny, kobieta duka: „Ale, ale…", szukając usprawiedliwienia, tylko syn cały czas gra w grę na iPhonie 13. Nie przekonują ich argumenty, że recepcja przy meldunku zawsze zwraca uwagę na warunki zakwaterowania, a rachunek to potwierdza. Są wyraźnie zdziwieni, że płacąc za jedną osobę, nie mogli jeść za trzy.

Dzień czwarty. Przy naszym hotelu jest nie tylko piękne jezioro, kort czy prywatna plaża, ale także spa i baseny. Każdy z gości korzysta z hotelowych szlafroków. Mogą w nich przejść ze strefy relaksu i basenów do pokoju hotelowego. Ale okazuje się, że nasi goście są do tych szlafroków bardzo przywiązani. Traktują je niemal jak ubranie wyjściowe. I paradują po holu, koło baru, próbują wchodzić do restauracji, zwłaszcza w porze obiadu („Ja tylko na chwilę" – mówią). Najgorsze jest to, że rozkładają się w tych szlafrokach na fotelach i sofach rozstawionych wokół baru. Obok inni piją kawę czy drinka w ubraniu, a oni bez skrępowania suszą się po kąpieli w basenie. Najgorsi są ci, a naprawdę ich nie brakuje, którzy zrzucają klapki i gołe nogi rozkładają na eleganckich meblach. Ten widok jest wręcz obrzydliwy (z tymi stopami to w ogóle jest jakaś plaga – tak samo jest z tymi, którzy co prawda w szlafrokach nie paradują po hotelu, ale zrzucają buty i rozłożeni na fotelach czy sofkach wietrzą skarpety). Właściciele hotelu musieli w końcu wprowadzić zakaz chodzenia w szlafrokach w częściach wspólnych obiektu.

Wakacje 2023. Bogaci goście z Warszawy pragną alkoholu

Dzień szósty. W naszym hotelu serwujemy do kolacji darmową lampkę wina, za kolejne trzeba już zapłacić. Miły gest staje się często powodem konfliktów. Goście dziwią się, że nie ma dolewek takiego darmowego wina. I że nie mogą nalać go sobie sami, a robi to kelner. Ale gdyby robili to sami, to nie dość, że kieliszki byłyby wypełnione po same brzegi – co akurat nie jest wielkim problemem, tyle że na pewno wino by się rozlewało, mielibyśmy więc więcej do sprzątania – to takim darmowym winem byłyby zapełnione na zapas wszystkie możliwe kieliszki i szklanki na stole, nawet te dla dzieci.

Dzień siódmy. A skoro o procentach już mowa… Darmowe wino w czasie kolacji jest ograniczone do jednego kieliszka. Ale to, co limitujemy w czasie wieczornego posiłku, jest łatwiej dostępne na śniadaniach. Każdy może sobie rano nalać tyle prosecco, ile tylko zechce. Ale na widok dzbanka z prosecco, z którego można korzystać do woli, niektórym gościom najwyraźniej zaczyna się trząść ręka. Zwłaszcza nowym gościom, którzy jeszcze nie wiedzą, że prosecco im nie zabraknie. I nalewają go do kieliszków tyle, że nie są w stanie ich potem donieść do stolika. Najbardziej przez to zawsze cierpi jajecznica, która w stalowych pojemnikach na podgrzewaczach stoi najbliżej miejsca, gdzie jest prosecco. I w tym prosecco pływa. Nie było niemal śniadania, byśmy tej jajecznicy wymieszanej z alkoholem nie musieli wyrzucać do śmieci.

Dzień ósmy. Klient nalał sobie na śniadaniu kieliszek prosecco, jeden talerz wypełnił wędliną, jajecznicą, warzywami po brzegi. Ale jeden talerz to za mało. Wziął i drugi, więc zaczęło mu brakować wolnej ręki. Woła mnie przez salę: – Może pani wziąć ode mnie ten talerz, to nie będę musiał dwa razy chodzić?



Dzień dziewiąty. Pan od talerza powyżej nie był taki zły – doszłam do wniosku. Zapytał: „Czy może pani wziąć ode mnie…?". Ta grzecznościowa formuła – „pani" lub „pan" – nie jest wśród gości zawsze spotykana. Częściej słyszę: „Czy możesz wziąć…?". Ja to ja, młoda jeszcze jestem. Ale są osoby dorosłe, które kolegami naszych gości na pewno nie są.

Dzień jedenasty. Nasi goście w części uważają, że foteliki dziecięce nie służą do tego, by dziecko mogło wygodnie usiąść przy stole z dorosłymi, ale po to, by dziecko miało się gdzie bawić jajecznicą, wędlinami, chlebem, sokiem czy makaronem. I mieszać to wszystko, rozlewać, wyrzucać. Już się przyzwyczaiłam, że jako początkująca to ja będę musiała te foteliki doprowadzać potem do porządku. A nie jest to łatwe. Wciąż za rzadko się spotyka rodziców, którzy by na wakacjach w naszym hotelu powstrzymywali dziecko przed robieniem bałaganu wokół siebie. I takich, którzy by choć symbolicznie uporządkowali to, co dziecko zostawiło wokół siebie.

Turyści z Warszawy. Ich zegarki chodzą inaczej

Dzień piętnasty. Dziś jak zwykle bufet śniadaniowy jest otwarty do godz. 11. O tej porze restaurację zamykamy, bo trzeba posprzątać – nie tylko po dzieciach – i przygotować salę na obiad. O godz. 14 będzie błyszczała jak nowa. Te trzy godziny na doprowadzenie sali do idealnego stanu to wcale nie jest tak dużo. Ale o godz. 11.10 wchodzi gość z rodziną. I z krzykiem do nas, że już nie może nic zamówić. – Kawy też już nie macie? A co, ekspres od prądu odłączyliście? – pyta.

Dzień siedemnasty. Zegarki gości chodzą inaczej nie tylko w czasie śniadania. Także wieczorem przy kolacji. Restauracja jest otwarta do godz. 22. Ale zawsze trafi się ktoś, rzadko ktoś jeden, kto o godz. 21.50 przypomina sobie, że jednak zgłodniał. Mamy zasadę, że ani my, ani kuchnia nigdy nie odmówimy obsłużenia takiego gościa, który przychodzi na ostatnią chwilę. Choć kucharz nigdy nie zdąży, by w 10 minut przygotować dania z naszej karty, a więc tym bardziej nikt ich nie będzie w stanie w tak krótkim czasie zjeść. Gość siedzi więc jak gdyby nigdy nic, obsługa wokół niego biega - niektórzy już po godzinach pracy, a szef zgrzyta zębami, bo będzie musiał nam płacić nadgodziny.

Dzień dwudziesty pierwszy. Był piękny od samego rana. Jeden z gości zamówił w barze drinka. Zamówił i zniknął. Drink czeka, ale barmance nie powiedział nawet słowa, że wychodzi ani gdzie będzie czekał. A nie sposób go wypatrzyć na tak wielkim terenie – nasz hotel to hektary otoczone z trzech stron jeziorem. Mijają minuty, potem pół godziny. Pana nie ma. Po 40 minutach wpada zdenerwowany, że zamówienia nie dostał, a siedzi na plaży i łaskawie czeka. Nie daje sobie wytłumaczyć, że nikt nie wiedział, gdzie go szukać, bo nawet słowem o tym nie wspomniał. – To kelnerów tu u was nie ma? – pyta na odchodne.



Dzień dwudziesty czwarty. Znów stoję i witam z uśmiechem gości wchodzących na kolację, po kolacji żegnam, a za niektórymi biegam po hotelowych korytarzach, bo zamówili wino do posiłku, ale ani nie zapłacili, ani nie potwierdzili zamówienia do rozliczenia na koniec pobytu. Pędzę więc za jednym takim gościem z na swój sposób elegancką panią i mówię, że nie zapłacili. A on na to: „Ale za co? To już wina do kolacji nie ma?".

Dzień dwudziesty siódmy. Przyniósł rekordowy w czasie miesiąca mojej pracy napiwek – 100 zł przy kilkusetzłotowym rachunku. Nie, nie dla mnie, bo ja nadal nie mogę obsługiwać klientów – muszę się jeszcze uczyć. To dla kelnerów, którzy napiwkami się dzielą. Napiwek był też nietypowy z innego powodu. Bo zostawił go gość hotelu. To ewenement, bo goście hotelowi wychodzą z założenia, że napiwki w hotelu się nie należą, nawet jeśli kolację zamawiają z karty, czyli tak, jakby przychodzili do zwykłej restauracji. Miejscowi, którzy przyjeżdżają raz na jakiś czas na kolację, są bardziej hojni dla kelnerów. Tych nadzianych z hotelu mam coraz bardziej dosyć.

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 27 sie 2023, o 14:53
autor: bojar
FUX pisze:
27 sie 2023, o 11:33
Zapłacili za jedną osobę, jedli we troje.
Ndejszły takie czasy, że nawet bogaci muszą oszczędzać. ;-)

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 27 sie 2023, o 17:55
autor: FUX
Chyba Ci Wąski, itd... :mrgreen:

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 12 wrz 2023, o 07:34
autor: FUX

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 18 wrz 2023, o 18:36
autor: piotruś
IMG-20230918-WA0000.jpg

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 28 wrz 2023, o 11:35
autor: inquiz
.

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 30 wrz 2023, o 23:04
autor: FUX
Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 3 paź 2023, o 18:00
autor: piotruś
Do kasy, do kasy! Będzie się działo ;-)
Screenshot_2023-10-03-17-47-37-99_a23b203fd3aafc6dcb84e438dda678b6.jpg

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 4 paź 2023, o 11:48
autor: Chloru
;)Obrazek

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 22 paź 2023, o 14:01
autor: rrosiak

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 9 lis 2023, o 21:02
autor: leon
Ja pierdole.

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 29 lis 2023, o 11:03
autor: So What!
Później Piotr Żyła pokazywał też zdjęcia białego Subaru XV (ceny zaczynają się od 139 tys. zł), a także mniejszy, niebieski samochód tej marki.
https://przegladsportowy.onet.pl/ofsajd ... ow/29gz66e :giggle: :giggle: :giggle:

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 29 lis 2023, o 23:45
autor: rrosiak
So What!, przecież prawdę napisali. :mrgreen:

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 15 gru 2023, o 14:01
autor: FUX

COS SMIESZNEGO - albo i nie ...........

: 16 gru 2023, o 08:36
autor: FUX