Cóż, w swoim tekście na 4turbo pisałem, że statystyki robią głównie piesi. Przy czym o ile się orientuję, akurat nie piesi na poboczach w trasie robią te statystyki, a w miastach. Przykładowo, w 2006 roku śmiertelne ofiary wypadków na drogach miejskich to około 62% wszystkich wypadków. To tak gwoli mojego postulatu - który nie spotkał się tutaj ze zrozumieniem - by bardzo gorliwie, przy stosownej akcji informacyjno-medialnej, monitorować przejścia dla pieszych i bardzo surowo karać kierowców nie respektujących praw pieszych.Godlik pisze:Wkleiłem ten tekst tylko dlatego, że zaskoczyły mnie te dane. Nie miałem pojęcia, że 'statystyki' 'poprawiają' głównie piesi. I wcale nie chciałem rozgrzebywać dyskusji z tamtego wątku. Temat był zbliżony, więc chciałem się dokleić. Nie wiedziałem, że został skasowany.
tak, jak pisze Konto usunięte - to kolejny dowód na to, że ta sama informacja, tylko podana w inny sposób, pasuje do każdej tezy.
To tak jak z 'kryzysem'... Z każdej strony media bombardują nas tak ogromną ilością informacji na jego temat, że już wkrótce nawet najwięksi optymiści uwierzą, że już go mamy.
Daję głowę, że gros wypadków w trasie ma miejsce przy kuriozalnych sytuacjach związanych z wyprzedzaniem.
I znów mogę powiedzieć, że choćby koło mojego domu jest przejście dla pieszych, przy którym notorycznie dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, a ludzie wcale nie łamią tam przepisów regulujących prędkość... Tzn. łamią, ale nie ten egzekwowany fotoradarami, mówiący o dostosowaniu prędkości do warunków. Takich przejść jest pewnie w miastach od groma. Nigdy, albo w każdym razie jeszcze dłuuuuugo nie będzie można postawić przy każdym fotoradaru. Często gdzieś jeździesz - wiesz, że nie ma tam czego się bać. Co innego z policjantami, którzy powinni być mobilni i bezlitośni.
Jak wygląda praktyka... kolegę na przenośny namierzyła staż miejska (na Wisłostradzie), gdy o 1-szej w nocy "pędził" 90km/h...