No to może ja się trochę uwewnętrznię w temacie
Z tymi młodymi to bym nie przesadzał. "Dziadek Hołek" trochę jednak jeszcze mam wrażenie pojeździ. Kubek też raczej na początku rajdowej drogi jest , gdy uda mu się coś naprawdę osiągnąć ,oprócz ilości strząśniętych śliwek z przydrożnych drzew

, będzie Kubicomania na powrót.
Nie zapominajmy o Kajtku który , niestety gdzieś z boku , ale jednak też jest
Chuchała to chłopak młody bardzo i już z dużym doświadczeniem i talentem , jednak brak kasy jak zawsze jest bolączką.
Też uważam ,że brakuje "pracy na dole". Pracy członków PZMotu na dole podczas imprez typowo amatorskich. Po części jest to spowodowane blokadą jaką narzucono sobie samemu. Skostnieniu i braku reakcji na to co klient oczekuje. Jednak jak widać wolny rynek sobie radzi i amatorskie kluby pokazały drogę po której teraz chcąc nie chcąc PZMot idzie ,bo musi.
Ludzie chcą się ścigać tylko chcą imprez na odpowiednim poziomie. Sam organizując teraz imprezy u siebie widzę jak to się rozwija. Potrzeba tylko odpowiedniego podejścia do tematu.
Moim zdaniem jak się uwierzy w swoją "zajebistość" i nie potrafi wyjść do ludzi to się kończy tak jak teraz RSMP. 40dzieści kilka załóg w nudnych autach ,a obok impreza w której jest 120 załóg w naprawdę widowiskowych samochodach i trzeba przyjść i zobaczyć gdzie przychodzą kibice.
"Wymiera" też kibic starszy rajdów , który nasiąknął tym sportem za dzieciaka , bo po pierwsze to był w wielu przypadkach jedyny "wielki świat" jaki mieliśmy na wyciągnięcie ręki po drugie widowiskowość była duuuużo większa niż teraz.
Nowy narybek nie przychodzi bo nie ma gdzie się tym zarazić. Imprez typu KJS w środku miasta , na wyciągnięcie ręki nie ma , ludzie coś wiedzą o "tych rajdach" ale w większości z TV jak jakiś debil po Warszawie BMW upala albo po innym molo. Gdy pojawi się więcej amatorskich imprez w miastach to może jakiś prezes zobaczy ,że dużo ludzi przychodzi z ciekawości sam zaglądnie i wyciągnie z kieszeni kilka złotych na auto chłopaka Malinowskiego który tam dłubie przy tych autach , niech się chłopak rozwija , a firma się pokaże w mieście. Potem może pójdzie , taki prezes , zobaczyć co tam się w górach dzieje bo to ponoć zawodowcy jadą więc ciekawość zaszczepiona na tym lokalnym poziomie zaprocentuje , bo jak tu chłopaki tak jeżdżą to ciekawe co jest tam u zawodowców. I wtedy zobaczą i MOŻE , rzuci kasą na większy , bardziej profesjonalny poziom . Jednak bez tego pierwszego kroku , tego "pod domem" nie uda się wyciągnąć ludzi ,a jak ludzi to i pieniędzy do tego sportu.
Sam jestem teraz w trakcie realizacji fajnego projektu który może trochę namieszać w amatorskim ściganiu i dostępności sportu dla zwykłych ludzi i to po duuuużej taniości , czy wyjdzie nie wiem. Mam nadzieję i damy przykład innym w kraju jak można dać się wyszaleć małolatom , bo krew nie woda ,a dostępność samochodów teraz jest bardzo łatwa.Młodzi zawsze będą szukać miejsca do wyżycia się. Jak się nie skieruje tego w dobrą stronę to będzie właśnie tak jak w artykule powyżej i to musi wiele osób sobie wbić w głowę ,że nakazami i zakazami nie da się wszystkiego załatwić.