fantastyka, fantastyka, nikt poważny nie dotyka
: 26 mar 2009, o 16:04
a bo jak Arno może o rymach to ja też o moich czytadłach mogę. o.
a że, umysł teoretycznie przynajmniej, obcisły mam, więc... lubię bajki. ale nie każde bajki, tylko te dobrze, a najlepiej bardzo dobrze, pisane. a do wszystkich intelektualnych, którzy się pod nosem śmieją: owszem, czytałem i czytam też nie-bajki. tyle tylko, że:
- jak mam czytać o rozterkach moralnych bohatera, ocierających się o psychoanalizę, a sprowadzających się do faktu, że go dupa kantem puściła, bo filozofował zamiast ją rżnąć... to wolę bajki
- jak mam czytać książkę pseudohistoryczną, w której część istotnych faktów pominięto a część nagięto a autor snuje daleko idące interpretacje na podstawie wątpliwych założeń ... to wolę bajki
- jak mam czytać o nieszczęściu innych ludzi, którzy mieli pecha urodzić się w niewłaściwym miejscu i czasie i są głodni/bici/poniewierani ... to wolę czytać bajki (bo własnych problemów mam wystarczająco dużo)
- jak mam czytać po raz 20938475020 jak działa CIA i jakie ma związki z Mossad i jak przy pomocy najnowocześniejszej, ale już jutro przestarzałej, technologii poluje się na supermena i superlaskę (zapoznaną przez pierwszego na 11 stronie), to ... wolę bajki.
a dlatego, że w dobrze napisanej bajce jest to wszystko po trochu + jeszcze trochę niestandardowych pomysłów uatrakcyjniających. przykłady:
A. Sapkowski z Wiedźminem
George Martin z Ogniem i Lodem
Orson Scott Card z Enderem (chociaż ten, akurat, pod koniec zdrowo loty zaniżył)
Stanisław Lem z pilotem Pirxem, że o robotach nie wspomnę
(zwracam uwagę, że Władcy Pierdzieli nie ma na powyższej liście)
ktoś jeszcze takie czyta?
bo tak właściwie, to chciałem zapytać, czy warto zabierać się za parę tysięcy stron księgi malazańskiej autorstwa Eriksona.

edit: literówki
a że, umysł teoretycznie przynajmniej, obcisły mam, więc... lubię bajki. ale nie każde bajki, tylko te dobrze, a najlepiej bardzo dobrze, pisane. a do wszystkich intelektualnych, którzy się pod nosem śmieją: owszem, czytałem i czytam też nie-bajki. tyle tylko, że:
- jak mam czytać o rozterkach moralnych bohatera, ocierających się o psychoanalizę, a sprowadzających się do faktu, że go dupa kantem puściła, bo filozofował zamiast ją rżnąć... to wolę bajki
- jak mam czytać książkę pseudohistoryczną, w której część istotnych faktów pominięto a część nagięto a autor snuje daleko idące interpretacje na podstawie wątpliwych założeń ... to wolę bajki
- jak mam czytać o nieszczęściu innych ludzi, którzy mieli pecha urodzić się w niewłaściwym miejscu i czasie i są głodni/bici/poniewierani ... to wolę czytać bajki (bo własnych problemów mam wystarczająco dużo)
- jak mam czytać po raz 20938475020 jak działa CIA i jakie ma związki z Mossad i jak przy pomocy najnowocześniejszej, ale już jutro przestarzałej, technologii poluje się na supermena i superlaskę (zapoznaną przez pierwszego na 11 stronie), to ... wolę bajki.
a dlatego, że w dobrze napisanej bajce jest to wszystko po trochu + jeszcze trochę niestandardowych pomysłów uatrakcyjniających. przykłady:
A. Sapkowski z Wiedźminem
George Martin z Ogniem i Lodem
Orson Scott Card z Enderem (chociaż ten, akurat, pod koniec zdrowo loty zaniżył)
Stanisław Lem z pilotem Pirxem, że o robotach nie wspomnę
(zwracam uwagę, że Władcy Pierdzieli nie ma na powyższej liście)
ktoś jeszcze takie czyta?
bo tak właściwie, to chciałem zapytać, czy warto zabierać się za parę tysięcy stron księgi malazańskiej autorstwa Eriksona.

edit: literówki