Once Upon a Time in the Wild Wild West
: 5 maja 2017, o 21:44
Zgodnie z obietnicą, postaram się się spisać tu całą relację z naszej wyprawy po zachodnich stanach USA, Zapraszam.
Wiem, że część osób śledziła naszą wycieczkę na FB (cała relacja tu: https://www.facebook.com/onceuponatimei ... dwildwest/), ale postaram się wrzucić tu jeszcze więcej zdjęć i też napisać nieco więcej.
Sam pomysł wyjazdu chodził już za mną dawno, ale decyzja zapadła jakoś w październiku 2016 i od tego czasu zaczęły się intensywne przygotowania. Założyliśmy sobie, że jedziemy bez dzieci i chcemy maksymalnie wykorzystać ten czas, więc cała trasa została zaplanowana jeszcze w Warszawie, od razu rezerwowaliśmy też noclegi (wszystko przez Booking.com) i samochód (tu akurat wybrałem SIXT, bo miał dobrą cenę - i tu dobra rada, jeżeli szukacie samochodu, sprawdzajcie zarówno porównywarki typu skyscanner, strony linii lotniczych, ale też bezpośrednio strony wypożyczalni, zarówno polskie jak i zagraniczne - różnice potrafią być naprawdę duże).
Ceny biletów lotniczych też potrafią się mocno różnić (często nawet na ten sam samolot...), ale tu przy okazji odkryłem porównywarkę google, która jest chyba najszybsza ze wszystkich dostępnych:
https://www.google.pl/flights/?gl=pl
Ostatecznie bilety do Los Angeles kupiliśmy za pośrednictwem Gotogate, w Iberii (ale loty obsługiwane przez Biritish Airways/American Airlines), z przesiadką w Londynie. Było to jeszcze przed tym, jak LOT ogłosił bezpośrednie loty do LA Dreamlinerem, ale i tak okazały się być sporo droższe niż te z przesiadkami.
DZIEŃ 0
Wystartowaliśmy w Wielką Sobotę, 15 kwietnia. Lot był długi, męczący, z przesiadką w Londynie. Z Londynu lecieliśmy dwupokładowym Airbusem A380. W LA wylądowaliśmy o 19:20, jeszcze tylko krótka pogawędka z oficerem imigracyjnym (miły, ale jednak dociekliwy) i shuttle busem SIXTa z lotniska do wypożyczalni.
Dużo wcześniej (w listopadzie) zarezerwowałem i zapłaciłem za małego SUVa (na ich liście były Toyota RAV4, Hyundai Tuscon lub podobne), ale na miejscu okazało się że akurat nic z tej grupy nie ma. Zaproponowano nam dużego VANa (odmówiłem, przecież nie będę jeździł autobusem...), i chyba ze zmęczenia, daliśmy się namówić na Audi A3. Ale po podpisaniu kwitów, odebraniu kluczyków, poszliśmy do tego samochodu i mimo że był nawet fajny, wróciłem do biura i powiedziałem że skoro zapłaciłem za SUVa, to chcę jednak SUVa
I to był chyba największy fuks wyjazdu, bo po chwili miałem w ręku kluczyki do pięknego, białego Volvo XC60 T5
Fura była w pełni wyposażona (skóra, panoramiczny szyber, nawigacja, 8-biegowy automat, czujniki parkowania, kamera cofania, ksenony, 20-calowe felgi, no bajka...). Do tego w środku dosłownie pachniała nowością, bo na liczniku było tylko 7 tys.km.
Zapakowaliśmy się więc do niego (oczywiście z wielką niechęcią, bo przecież miała być Toyota
) i pojechaliśmy jakieś 100km na wschód do miejscowości Riverside, gdzie mieliśmy pierwszy motel.
Wieczorem jeszcze szybka kolacja w najbliższej sieciówce serwującej pancakes (i pierwsze zetknięcie z rozmiarem ichniejszych porcji...) i do spania.
Zdjęcia:
https://goo.gl/photos/o8DWB3Rhm6Kr5wWS6
Wiem, że część osób śledziła naszą wycieczkę na FB (cała relacja tu: https://www.facebook.com/onceuponatimei ... dwildwest/), ale postaram się wrzucić tu jeszcze więcej zdjęć i też napisać nieco więcej.
Sam pomysł wyjazdu chodził już za mną dawno, ale decyzja zapadła jakoś w październiku 2016 i od tego czasu zaczęły się intensywne przygotowania. Założyliśmy sobie, że jedziemy bez dzieci i chcemy maksymalnie wykorzystać ten czas, więc cała trasa została zaplanowana jeszcze w Warszawie, od razu rezerwowaliśmy też noclegi (wszystko przez Booking.com) i samochód (tu akurat wybrałem SIXT, bo miał dobrą cenę - i tu dobra rada, jeżeli szukacie samochodu, sprawdzajcie zarówno porównywarki typu skyscanner, strony linii lotniczych, ale też bezpośrednio strony wypożyczalni, zarówno polskie jak i zagraniczne - różnice potrafią być naprawdę duże).
Ceny biletów lotniczych też potrafią się mocno różnić (często nawet na ten sam samolot...), ale tu przy okazji odkryłem porównywarkę google, która jest chyba najszybsza ze wszystkich dostępnych:
https://www.google.pl/flights/?gl=pl
Ostatecznie bilety do Los Angeles kupiliśmy za pośrednictwem Gotogate, w Iberii (ale loty obsługiwane przez Biritish Airways/American Airlines), z przesiadką w Londynie. Było to jeszcze przed tym, jak LOT ogłosił bezpośrednie loty do LA Dreamlinerem, ale i tak okazały się być sporo droższe niż te z przesiadkami.
DZIEŃ 0
Wystartowaliśmy w Wielką Sobotę, 15 kwietnia. Lot był długi, męczący, z przesiadką w Londynie. Z Londynu lecieliśmy dwupokładowym Airbusem A380. W LA wylądowaliśmy o 19:20, jeszcze tylko krótka pogawędka z oficerem imigracyjnym (miły, ale jednak dociekliwy) i shuttle busem SIXTa z lotniska do wypożyczalni.
Dużo wcześniej (w listopadzie) zarezerwowałem i zapłaciłem za małego SUVa (na ich liście były Toyota RAV4, Hyundai Tuscon lub podobne), ale na miejscu okazało się że akurat nic z tej grupy nie ma. Zaproponowano nam dużego VANa (odmówiłem, przecież nie będę jeździł autobusem...), i chyba ze zmęczenia, daliśmy się namówić na Audi A3. Ale po podpisaniu kwitów, odebraniu kluczyków, poszliśmy do tego samochodu i mimo że był nawet fajny, wróciłem do biura i powiedziałem że skoro zapłaciłem za SUVa, to chcę jednak SUVa

I to był chyba największy fuks wyjazdu, bo po chwili miałem w ręku kluczyki do pięknego, białego Volvo XC60 T5

Zapakowaliśmy się więc do niego (oczywiście z wielką niechęcią, bo przecież miała być Toyota

Wieczorem jeszcze szybka kolacja w najbliższej sieciówce serwującej pancakes (i pierwsze zetknięcie z rozmiarem ichniejszych porcji...) i do spania.
Zdjęcia:
https://goo.gl/photos/o8DWB3Rhm6Kr5wWS6