Canoe
Re: Canoe
Wiesz, będę wielki. Wybaczę Ci tę formę.Konto usunięte pisze:FUX, wiesz co?
Spierdalaj.
„Mali" ludzie muszą na siebie zwrócić uwagę na siebię np. pisząc swoje przemyślenia w innym kolorze.
Re: Canoe
Wygląda na formę autoterapii.
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 82 razy
- Polubione posty: 6 razy
Re: Canoe
SOBOTA- DZIEŃ DZIEWIĄTY i NIEDZIELA- DZIEŃ OSTATNI
3.70 km
Wstałam w wyjątkowo dobrym nastroju.
Może być to zasługą wciąż płynącego w moich żyłach alkoholu, a może nie.
Nie był mi nawet straszny fakt, że mamy płynąć jeziorem, że mogą być fale, wiatr.
Dziewczynka z naszej ekipy miała urodziny, dostała "tort" zdmuchnęła świeczki, popłakała się z radości, odśpiewaliśmy sto lat.
Niemcy wstali, zjedli śniadanie i poszli spać.
Spakowaliśmy łajby i płyniemy.
Całkiem niedaleko popłynęliśmy.
Jakieś paręnaście metrów.
Trzeba było wypakować łajby, wziąć je i za pomocą własnych rąk przenieś przez krótką ścieżkę w lesie, ulicę i kawałek do wody.
Potem trzeba było przenieś wszystko co było w łodzi i spakować.
No i tu proszę ja Was moi drodzy wierni czytacze zaczynają się schody.
Otwarte jezioro, fale, wiatr oczywiście w oczy bo jakże by inaczej, a w głowie słowa Marshalla
" ustawiać się przodem do fali, bokiem was wywróci".
Nie mam pojęcia po co on nam mówił takie rzeczy?
Jakbym bez tego mało się bała.
Nie bardzo wiedziałam gdzie płyniemy, tzn wiedziałam, że na trzeci kemping.
W głowie miałam tylko jedną myśl, powtarzałam to jak mantrę "przodem do fali, przodem do fali, przodem bo się wywalimy".
I co? I nagle nasza łódka staje bokiem!
Na szczęście Dziedzic szybko ogarnął temat.
Tak mniej więcej w połowie drogi wypatrzyliśmy kemping na który się kierowaliśmy.
Oczywiście był on ostatni.
W Dziedzica wstąpiły siły o jakie go nie podejrzewałam.
Zaczął wiosłować z całych sił, wyprzedziliśmy wszystkich, do brzegu dopłynęliśmy pierwsi.
Dotykając dziobem brzegu Dziedzic krzyknął " mamy złoto!".
W bardzo fristajlowym stylu, ale dopłynęliśmy.
Przywitaliśmy ekipę, która pokonała jezioro dzień wcześniej, a następnie ich pożegnaliśmy.
Dla niektórych urlop się kończył, inni jechali jeszcze gdzieś z rowerami.
My i jeszcze 5 namiotów zostaliśmy do niedzieli.
Dziedzic musiał jeszcze popłynąć zdać łódkę i przywieź samochód.
Na szczęście nie płynął sam, w sensie solo w canoe.
Dzień był piękny, kąpiel w jeziorze przyjemna, dzieciaki zadowolone bo był pomost, były kaczki i łabędzie.
Łabędzie do tego stopnia bezczelne, że chodziły za nami domagając się czegoś do jedzenia.
Wyrywały nam z rąk to co w nich trzymaliśmy i nie ważne, że była to puszka z piwem.
Przyjechał Dziedzic samochodem, jeszcze nigdy w życiu nie cieszyłam się tak zakładając dżinsy!
Cały spływ opękałam w dresach czy innych krótkich gaciach.
I nastał wieczór i ostatnie ognisko i smutna była ona.
Tradycyjnie jajeczko poszło w obieg, delikatnie, na drugi dzień trzeba wstać o 6.
Wstali, Dziedzic odpalił Elzę i obudził ludzi na kempingu, pojechali po samochody.
Jej, co tu pisać?
Przyjechali, spakowaliśmy się, z niektórymi pożegnaliśmy się, ktoś się popłakał, wszystkim było smutno i do dupy.
My i Marshall jechaliśmy razem do Łomży gdzie się pożegnaliśmy i już sami ruszyliśmy na Łódź.
Łezka w oku była.
Spływ canoe super extra wspaniały.
Ludzie rewelacja.
Marshall, dzięki wielkie!
Niedziela, 16 lipca
11.60 km
Poniedziałek, 17 lipca
16.30 km
Wtorek, 18 lipca
14.20 km
Środa, 19 lipca
15.10 km
Czwartek, 20 lipca
0.00 km
Piątek, 21 lipca
12.50 km
Sobota, 22 lipca
3.70 km
3.70 km
Wstałam w wyjątkowo dobrym nastroju.
Może być to zasługą wciąż płynącego w moich żyłach alkoholu, a może nie.
Nie był mi nawet straszny fakt, że mamy płynąć jeziorem, że mogą być fale, wiatr.
Dziewczynka z naszej ekipy miała urodziny, dostała "tort" zdmuchnęła świeczki, popłakała się z radości, odśpiewaliśmy sto lat.
Niemcy wstali, zjedli śniadanie i poszli spać.
Spakowaliśmy łajby i płyniemy.
Całkiem niedaleko popłynęliśmy.
Jakieś paręnaście metrów.
Trzeba było wypakować łajby, wziąć je i za pomocą własnych rąk przenieś przez krótką ścieżkę w lesie, ulicę i kawałek do wody.
Potem trzeba było przenieś wszystko co było w łodzi i spakować.
No i tu proszę ja Was moi drodzy wierni czytacze zaczynają się schody.
Otwarte jezioro, fale, wiatr oczywiście w oczy bo jakże by inaczej, a w głowie słowa Marshalla
" ustawiać się przodem do fali, bokiem was wywróci".
Nie mam pojęcia po co on nam mówił takie rzeczy?
Jakbym bez tego mało się bała.
Nie bardzo wiedziałam gdzie płyniemy, tzn wiedziałam, że na trzeci kemping.
W głowie miałam tylko jedną myśl, powtarzałam to jak mantrę "przodem do fali, przodem do fali, przodem bo się wywalimy".
I co? I nagle nasza łódka staje bokiem!
Na szczęście Dziedzic szybko ogarnął temat.
Tak mniej więcej w połowie drogi wypatrzyliśmy kemping na który się kierowaliśmy.
Oczywiście był on ostatni.
W Dziedzica wstąpiły siły o jakie go nie podejrzewałam.
Zaczął wiosłować z całych sił, wyprzedziliśmy wszystkich, do brzegu dopłynęliśmy pierwsi.
Dotykając dziobem brzegu Dziedzic krzyknął " mamy złoto!".
W bardzo fristajlowym stylu, ale dopłynęliśmy.
Przywitaliśmy ekipę, która pokonała jezioro dzień wcześniej, a następnie ich pożegnaliśmy.
Dla niektórych urlop się kończył, inni jechali jeszcze gdzieś z rowerami.
My i jeszcze 5 namiotów zostaliśmy do niedzieli.
Dziedzic musiał jeszcze popłynąć zdać łódkę i przywieź samochód.
Na szczęście nie płynął sam, w sensie solo w canoe.
Dzień był piękny, kąpiel w jeziorze przyjemna, dzieciaki zadowolone bo był pomost, były kaczki i łabędzie.
Łabędzie do tego stopnia bezczelne, że chodziły za nami domagając się czegoś do jedzenia.
Wyrywały nam z rąk to co w nich trzymaliśmy i nie ważne, że była to puszka z piwem.
Przyjechał Dziedzic samochodem, jeszcze nigdy w życiu nie cieszyłam się tak zakładając dżinsy!
Cały spływ opękałam w dresach czy innych krótkich gaciach.
I nastał wieczór i ostatnie ognisko i smutna była ona.
Tradycyjnie jajeczko poszło w obieg, delikatnie, na drugi dzień trzeba wstać o 6.
Wstali, Dziedzic odpalił Elzę i obudził ludzi na kempingu, pojechali po samochody.
Jej, co tu pisać?
Przyjechali, spakowaliśmy się, z niektórymi pożegnaliśmy się, ktoś się popłakał, wszystkim było smutno i do dupy.
My i Marshall jechaliśmy razem do Łomży gdzie się pożegnaliśmy i już sami ruszyliśmy na Łódź.
Łezka w oku była.
Spływ canoe super extra wspaniały.
Ludzie rewelacja.
Marshall, dzięki wielkie!
Niedziela, 16 lipca
11.60 km
Poniedziałek, 17 lipca
16.30 km
Wtorek, 18 lipca
14.20 km
Środa, 19 lipca
15.10 km
Czwartek, 20 lipca
0.00 km
Piątek, 21 lipca
12.50 km
Sobota, 22 lipca
3.70 km
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 82 razy
- Polubione posty: 6 razy
Re: Canoe
Fajna sprawa.
Teraz wiem, że nie dałbym rady.
Teraz wiem, że nie dałbym rady.
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 82 razy
- Polubione posty: 6 razy
Re: Canoe
3 razy w tygodniu po 2 godziny...
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 82 razy
- Polubione posty: 6 razy
Re: Canoe
Nie. Pokręciłem.
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"
- AdamMarshall
- 4 gwiazdki
- Auto: Forester, Canoe
- Polubił: 2 razy
- Polubione posty: 20 razy
Re: Canoe
No to moja relacja, bądzie długo ale kto bogatemu zabroni
Jak co roku popływaliśmy w doborowym towarzystwie! Jak co roku było przecudownie!
14 lipca, piątek, dzień pierwszy
Głównie trasa. Asfaltowa.
Po opuszczeniu na dwa tygodnie fabryki załadowałem do Świniaka spakowany wcześniej szpej i około 14tej wystartowałem w kierunku północnego-wschodu naszego pięknego, nieszczęśliwego kraju. Cel - Wigry nad Wigrami.
Niedaleko od miejsca startu spotkałem się na autostradowym MOPie z ekipą "3 z LDZ" czyli z Rozrabiarą, Dziedzicem i ich dzieckiem rodzonym Filipem.
Po szybkim powitaniu i pogaduszce pomknęliśmy już na dwa Świniaki w kierunku Warszawy. Korków wielkich jeszcze nie było i naszą ukochaną stolicę minęliśmy niemal niezauważalnie. Po wskoczeniu na S8 zjechaliśmy na BP gdzie czekał na nas Sikor. Teraz już na dwa Świniaki i jeden samochód pruliśmy na Łomżę.
Nie tę do picia, miasto takie na ścianie wschodniej, rodzone moje. Tam właśnie w garażu Marii Matki mojej kanada leży. I po nią zmierzałem.
W Łomży byliśmy około 16tej i - cały czas będąc w pośpiechu - wypiliśmy kawunię, a ja z pomocą Pokemonów oraz kolegów zapakowałem na dach Świniaka swoją kanadyjkę. To był mój pierwszy raz, tzn. z zapakowanym dachem Subarynki. Canoe na dachu sprawiało wrażenie stabilnie i pewnie umocowanego ale pierwsze kilometry z takim żaglem nad sufitem jechałem niepewnie. W końcu jednak nabrałem pewności i cięliśmy drogą na Augustów śmiało.
Na miejsce pierwszego biwakowania dotarliśmy około godziny 19-tej bez przygód wszelakich w tym złych. Rozbiliśmy się z naszymi tekstylnymi chałupami jeszcze przed zmrokiem.
Wigry to wioska nad jeziorem o tej samej - o dziwo - dźwięcznej nazwie Wigry (jeszce kiedyś rowery takie były składaki). Biwakowaliśmy na polu namiotowym "U Haliny" - to nie są tanie rzeczy ale jest tam pięknie.
Do późnego wieczora docierali do nas współspływowicze. Było miło, pomijając fakt otrzymania informacji od właścicieli zagrody iż "ogniska nie będzie, bo za dużo ludzi jest". Słabo jakoś to trafiało do trzeźwych jeszcze umysłów naszych ale nie polemizowaliśmy. Wszyscy się rozbili, wypakowali, uporządkowali swoje graty i wrzucili coś na ząb. Każdy był zmęczony, więc po jednej, czy dwóch herbatach poszliśmy grzecznie spać.
_______________________________
I jak? Trzyma w napięciu, są emocje?
Jak co roku popływaliśmy w doborowym towarzystwie! Jak co roku było przecudownie!
14 lipca, piątek, dzień pierwszy
Głównie trasa. Asfaltowa.
Po opuszczeniu na dwa tygodnie fabryki załadowałem do Świniaka spakowany wcześniej szpej i około 14tej wystartowałem w kierunku północnego-wschodu naszego pięknego, nieszczęśliwego kraju. Cel - Wigry nad Wigrami.
Niedaleko od miejsca startu spotkałem się na autostradowym MOPie z ekipą "3 z LDZ" czyli z Rozrabiarą, Dziedzicem i ich dzieckiem rodzonym Filipem.
Po szybkim powitaniu i pogaduszce pomknęliśmy już na dwa Świniaki w kierunku Warszawy. Korków wielkich jeszcze nie było i naszą ukochaną stolicę minęliśmy niemal niezauważalnie. Po wskoczeniu na S8 zjechaliśmy na BP gdzie czekał na nas Sikor. Teraz już na dwa Świniaki i jeden samochód pruliśmy na Łomżę.
Nie tę do picia, miasto takie na ścianie wschodniej, rodzone moje. Tam właśnie w garażu Marii Matki mojej kanada leży. I po nią zmierzałem.
W Łomży byliśmy około 16tej i - cały czas będąc w pośpiechu - wypiliśmy kawunię, a ja z pomocą Pokemonów oraz kolegów zapakowałem na dach Świniaka swoją kanadyjkę. To był mój pierwszy raz, tzn. z zapakowanym dachem Subarynki. Canoe na dachu sprawiało wrażenie stabilnie i pewnie umocowanego ale pierwsze kilometry z takim żaglem nad sufitem jechałem niepewnie. W końcu jednak nabrałem pewności i cięliśmy drogą na Augustów śmiało.
Na miejsce pierwszego biwakowania dotarliśmy około godziny 19-tej bez przygód wszelakich w tym złych. Rozbiliśmy się z naszymi tekstylnymi chałupami jeszcze przed zmrokiem.
Wigry to wioska nad jeziorem o tej samej - o dziwo - dźwięcznej nazwie Wigry (jeszce kiedyś rowery takie były składaki). Biwakowaliśmy na polu namiotowym "U Haliny" - to nie są tanie rzeczy ale jest tam pięknie.
Do późnego wieczora docierali do nas współspływowicze. Było miło, pomijając fakt otrzymania informacji od właścicieli zagrody iż "ogniska nie będzie, bo za dużo ludzi jest". Słabo jakoś to trafiało do trzeźwych jeszcze umysłów naszych ale nie polemizowaliśmy. Wszyscy się rozbili, wypakowali, uporządkowali swoje graty i wrzucili coś na ząb. Każdy był zmęczony, więc po jednej, czy dwóch herbatach poszliśmy grzecznie spać.
_______________________________
I jak? Trzyma w napięciu, są emocje?
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 82 razy
- Polubione posty: 6 razy
Re: Canoe
Golizna to w szpilkach!
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 82 razy
- Polubione posty: 6 razy
- AdamMarshall
- 4 gwiazdki
- Auto: Forester, Canoe
- Polubił: 2 razy
- Polubione posty: 20 razy
Re: Canoe
15 lipca, sobota, dzień drugi
O szóstej jakieś piękne dzwonki z pobliskiego klasztoru odegrały poranne zorze, czy jakieś tam inne skoczne melodie. Obudziłem się i już zasnąć nie mogłem.
Wygrzebałem się więc z ciepłego psiwora i postanowiłem przygotować śniadanie moim pokemonom. Pierwszy poranny posiłek na tym spływie określony był w spływowym menu jako ZŚK, czyli Zestaw Śniadaniowo-Kolacyjny. Składnikami tegoż były, całkiem niezła puszka mięcha z wysoką zawartością tegoż, a małą chemikaliów, ser żółty w plastrach, dżem, jaja na twardo, kakao, herbata. Do wyboru, do koloru!
Zestaw ten przewijał się niemal każdego dnia od rana. "Kolacyjny" był dlatego, że co dzień coś tam z niego zostawało jeszcze na kolację, to dżem, to plasterki sera, itp.
Pokemony moje czyli Duży, Mądry i Kudłaty zerwali się na równe nogi około ósmej. Zerwali się jest może napisane troszkę na wyrost, poprawię więc na: wygrzebali się z pieleszy.
Po opitoleniu śniadania czekał nas caaalutki dzień laby i nic nie robienia. Czyli to co ja kocham najbardziej, gdyż bardzo lubię aktywnie spędzać czas wolny.
Na miejsce naszego biwaczenia dotarli tego dnia ostatni zapowiedziani spływowicze. Od rana do wieczora był prawdziwy chillout, niech pokażą to ryciny:
Pogoda dopisała, bawiliśmy się przednio!
Wieczorem malutkie ognisko, pogaduchy i lulu, gdyż rano...
O szóstej jakieś piękne dzwonki z pobliskiego klasztoru odegrały poranne zorze, czy jakieś tam inne skoczne melodie. Obudziłem się i już zasnąć nie mogłem.
Wygrzebałem się więc z ciepłego psiwora i postanowiłem przygotować śniadanie moim pokemonom. Pierwszy poranny posiłek na tym spływie określony był w spływowym menu jako ZŚK, czyli Zestaw Śniadaniowo-Kolacyjny. Składnikami tegoż były, całkiem niezła puszka mięcha z wysoką zawartością tegoż, a małą chemikaliów, ser żółty w plastrach, dżem, jaja na twardo, kakao, herbata. Do wyboru, do koloru!
Zestaw ten przewijał się niemal każdego dnia od rana. "Kolacyjny" był dlatego, że co dzień coś tam z niego zostawało jeszcze na kolację, to dżem, to plasterki sera, itp.
Pokemony moje czyli Duży, Mądry i Kudłaty zerwali się na równe nogi około ósmej. Zerwali się jest może napisane troszkę na wyrost, poprawię więc na: wygrzebali się z pieleszy.
Po opitoleniu śniadania czekał nas caaalutki dzień laby i nic nie robienia. Czyli to co ja kocham najbardziej, gdyż bardzo lubię aktywnie spędzać czas wolny.
Na miejsce naszego biwaczenia dotarli tego dnia ostatni zapowiedziani spływowicze. Od rana do wieczora był prawdziwy chillout, niech pokażą to ryciny:
Pogoda dopisała, bawiliśmy się przednio!
Wieczorem malutkie ognisko, pogaduchy i lulu, gdyż rano...
Re: Canoe
Konto usunięte pisze:euyot, toż to dzieci są!
Skąd wiesz, że w Szpilkach jest golizna??
Tym bardziej.
Fido mi powiedział.
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 37 razy
- Polubione posty: 76 razy
Re: Canoe
Jak żyć....
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"
- AdamMarshall
- 4 gwiazdki
- Auto: Forester, Canoe
- Polubił: 2 razy
- Polubione posty: 20 razy
Re: Canoe
16 lipca, niedziela, dzień trzeci
Pakowanie i przygotowywanie się do wypłynięcia.
Wystartowaliśmy przed południem, może około 11-tej. Jezioro Wigry było w miarę spokojne, wiał tylko lekki wietrzyk, było ciepło. Postanowiliśmy skorzystać z aury i na samym początku popłynęliśmy na przeciwległy brzeg zażyć kąpieli na bardzo fajnie urządzonym kąpielisku.
Później popłynęliśmy w kierunku Czarnej Hańczy i rzeką już płynęliśmy spokojnie z jej nurtem.
Było nas dużo - 17 osad. Siedemnaście kanadyjek z ludźmi i szpejem to nie w kij dmuchał!!
Po drodze robiliśmy krótkie postoje w fajnych miejscach celem kąpieli, napełniania żołądków, czy rozprostowania piszczeli.
Docelowe miejsce biwaku mieliśmy tego dnia w okolicach Maćkowej Rudy na pięknym polu namiotowym.
Wieczorem tradycyjnie ognisko, kiełbachy, pogaduchy i drogi alkohol.
Trasa dzienna: Wigry - Maćkowa Ruda, ok. 11.60km
Mapka:
http://www.adammarczak.com/_static/maps ... canoe.html
Czy jest tu jakiś cwaniak co wie jak taką ^ mapkę tu wcisnąć, co by się w poście prezentowała?
.
Pakowanie i przygotowywanie się do wypłynięcia.
Wystartowaliśmy przed południem, może około 11-tej. Jezioro Wigry było w miarę spokojne, wiał tylko lekki wietrzyk, było ciepło. Postanowiliśmy skorzystać z aury i na samym początku popłynęliśmy na przeciwległy brzeg zażyć kąpieli na bardzo fajnie urządzonym kąpielisku.
Później popłynęliśmy w kierunku Czarnej Hańczy i rzeką już płynęliśmy spokojnie z jej nurtem.
Było nas dużo - 17 osad. Siedemnaście kanadyjek z ludźmi i szpejem to nie w kij dmuchał!!
Po drodze robiliśmy krótkie postoje w fajnych miejscach celem kąpieli, napełniania żołądków, czy rozprostowania piszczeli.
Docelowe miejsce biwaku mieliśmy tego dnia w okolicach Maćkowej Rudy na pięknym polu namiotowym.
Wieczorem tradycyjnie ognisko, kiełbachy, pogaduchy i drogi alkohol.
Trasa dzienna: Wigry - Maćkowa Ruda, ok. 11.60km
Mapka:
http://www.adammarczak.com/_static/maps ... canoe.html
Czy jest tu jakiś cwaniak co wie jak taką ^ mapkę tu wcisnąć, co by się w poście prezentowała?
.
- AdamMarshall
- 4 gwiazdki
- Auto: Forester, Canoe
- Polubił: 2 razy
- Polubione posty: 20 razy
Re: Canoe
Nie narzekaj.
„Zawsze dotrzymuj słowa, nie kupuj rzeczy mielonych, bo pakują do nich również śmiecie, i nie oglądaj genitalnej pornografii, bo nabierzesz wzgardy wobec wszystkich kobiet, także wobec dam”
a
"Powaga zabija powoli"
a
"Powaga zabija powoli"