Z cyklu - zwycięskie spotkania z Drogówką (to aby na pewno w tym wątku powinno być? W razie czego, Ktoś wytnie i przeniesie

).
Oczywiście - co złego, to nie ja, bo ja jeżdżę przepisowo. Ale znajomy, powiedzmy, pan Wiesio, miał wczoraj takie cuś.
Jedzie sobie p. Wiesio dwupasmówką przez Kielce, od Exbudu w kierunku Reala; ograniczenie jest tam chyba do 50, ale że sucho jest, jasno i pusto, przejść dla pieszych brak, barierki ograniczają ruch pieszych i zwierzęcych samobójców, więc p. Wiesio ma ot, tak, ze złoty dwadzieścia na liczniku.
Lekki łuk, pod wiadukt, a tu niespodzianka: w cieniu ukryty radiowóz, zaś przy radiowozie pan z radarem ręcznym, vel suszarką.
I teraz, droga widowni, wyobraźcie sobie film w zwolnionym tempie, jak go nagrały zmysły p. Wiesia (a potem mi, przypominam, p. Wiesio to opowiedział!).
Prawa ręka misia, zbrojna w suszarkę, wędruje do góry.
Jednoczesnie prawa noga p. Wiesia wędruje z gazu na hamulec.
Ręka w górze...
Noga na hamulcu...
Noga naciska pedał!!!
Ręka (zapewne) naciska guziczek!!!
I...
I...!? :shock:
I nic! :-D
Pan misio smętnie pokręcił głową, gdy mijał go samochód p. Wiesia... Coś tam pewnie nasz biedny miś i złapał, ale stanowczo za mało, by opłaciło mu się podnieść lizak.
Ale, niewiele brakowało.
Morał z tej historii taki: kupując auto, wybieraj modele z lepszymi hamulcami
