Mroźny poranek 13 grudnia A.D. 1981
: 13 gru 2009, o 15:07
Razem z moim małym braciszkiem wstaliśmy rano i włączyliśmy tv. W końcu cały tydzień czekało się na telerankowego kogucika i wyczyny Niewidzialnej Ręki. W tv kasza. Pobiegłam do pokoju rodziców. Jeszcze spali, 12 grudnia mój tata obchodził imieniny, po hucznej zabawie goście rozeszli się do domów nad ranem. Budzę go :tato, tato, wstawaj i napraw telewizor bo się zepsuł! Słyszę : ubierz się i wyjdź z psem, jak wrócisz będzie naprawiony.
No to ubrałam się i poszłam. Mieszkaliśmy wtedy vis a vis dworca kolejowego. Wychodzę, na podwórku pełno wojska. Pies ujada, chce się wściec, bo nienawidzi mundurowych, jeden z nich odgania się tarczą, drugi mierzy do psa z czegoś, co dla mnie wyglądało jak karabin maszynowy. Są bardzo agresywni, nawet do dziecka jakim wtedy byłam.
Złapałam psa, zapięłam na smyczy i z łzami w oczach pobiegłam na sąsiednie podwórko, bo przecież jest zwykły poranek... a pies musi zrobić siusiu. Cały dworzec obstawiony czołgami i wozami pancernymi. Przeszłam spokojnie między nimi, no bo cóż może mi się stać? Przecież to nasze Polskie Wojsko, i Milicja Obywatelska też tam była. Nie raz na akademii recytowałam wierszyki o ich heroicznych wyczynach.
Trochę bałam się wrócić do domu, bo przecież tam na podwórku stał ten jeden "żołnierz", co to do mojego ukochanego psa chciał strzelać. Poszłam naokoło.
Weszłam do mieszkania, a tata telewizora nie naprawił tylko dalej śpi jak zabity! No co za tata! Budzę go znowu i mówię, że Teleranek się już zaczął i chcę oglądać!! Natychmiast chcę!! A... i wiesz co tato... pełno czołgów stoi pod domem. I to zadziałało! Oboje zerwali się z łóżka jak oparzeni. I jakaś dziwna bieganina po domu, mama coś chowa, coś pali nad kuchenką, jakieś papiery. Tata biega od okna do okna. Ubierają się w pośpiechu. Kurcze... co jest grane? A telewizorem nikt się nie zajmuje, a Teleranek już się kończy!
Ostre pukanie do drzwi... kurcze, chyba przyszli ci "żołnierze" poskarżyć się moim rodzicom, że psa bez smyczy wyprowadziłam i chciał ugryźć jednego z nich, znowu będę miała ochrzan od rodziców myślę.
Zabierają mamę. Jezu, ale po co aż na komendę z powodu psa? Długo jej nie ma. Beczę, bo wszystko przeze mnie, już nigdy nie wyjdę z nim bez smyczy, przysięgam tacie. Tata zaczyna rozmowę z nami. Nic nie rozumiem... czy to jest wojna?
Mama wraca po 48 godzinach. Całe szczęście.
Tak pamiętam ten dzień . A Wy?
No to ubrałam się i poszłam. Mieszkaliśmy wtedy vis a vis dworca kolejowego. Wychodzę, na podwórku pełno wojska. Pies ujada, chce się wściec, bo nienawidzi mundurowych, jeden z nich odgania się tarczą, drugi mierzy do psa z czegoś, co dla mnie wyglądało jak karabin maszynowy. Są bardzo agresywni, nawet do dziecka jakim wtedy byłam.
Złapałam psa, zapięłam na smyczy i z łzami w oczach pobiegłam na sąsiednie podwórko, bo przecież jest zwykły poranek... a pies musi zrobić siusiu. Cały dworzec obstawiony czołgami i wozami pancernymi. Przeszłam spokojnie między nimi, no bo cóż może mi się stać? Przecież to nasze Polskie Wojsko, i Milicja Obywatelska też tam była. Nie raz na akademii recytowałam wierszyki o ich heroicznych wyczynach.
Trochę bałam się wrócić do domu, bo przecież tam na podwórku stał ten jeden "żołnierz", co to do mojego ukochanego psa chciał strzelać. Poszłam naokoło.
Weszłam do mieszkania, a tata telewizora nie naprawił tylko dalej śpi jak zabity! No co za tata! Budzę go znowu i mówię, że Teleranek się już zaczął i chcę oglądać!! Natychmiast chcę!! A... i wiesz co tato... pełno czołgów stoi pod domem. I to zadziałało! Oboje zerwali się z łóżka jak oparzeni. I jakaś dziwna bieganina po domu, mama coś chowa, coś pali nad kuchenką, jakieś papiery. Tata biega od okna do okna. Ubierają się w pośpiechu. Kurcze... co jest grane? A telewizorem nikt się nie zajmuje, a Teleranek już się kończy!
Ostre pukanie do drzwi... kurcze, chyba przyszli ci "żołnierze" poskarżyć się moim rodzicom, że psa bez smyczy wyprowadziłam i chciał ugryźć jednego z nich, znowu będę miała ochrzan od rodziców myślę.
Zabierają mamę. Jezu, ale po co aż na komendę z powodu psa? Długo jej nie ma. Beczę, bo wszystko przeze mnie, już nigdy nie wyjdę z nim bez smyczy, przysięgam tacie. Tata zaczyna rozmowę z nami. Nic nie rozumiem... czy to jest wojna?
Mama wraca po 48 godzinach. Całe szczęście.
Tak pamiętam ten dzień . A Wy?