Hej,
surrealizm dzisiaj mega jakiś! No żebyście to widzieli co się działo...AZ był na mojej uliczce więc potwierdzi jaka masakra się tam dzieje. To już normalne , że ludzie podjeżdżają pod bramę garażową, nie mając wcale zamiaru wjeżdżać do garażu

I normalne też, że za takim kimś już ktoś następny stoi zaraz za zderzakiem - ten drugi ktoś chce wjechać do garażu, więc ten który nie chce, nie ma jak cofnąć. Efekt - korek. To że uliczka jest taka, że tylko jedno auto w jednym kierunku się mieści to też standard. Ale dzisiaj sąsiadka świetnie ogarnęła temat pt. "jaki jeszcze większy burdel zrobić w tym bajzlu". Mianowicie stanęła na środku drogi, to mrugam żeby się przesunęła bo nie mam jak przejechać i zaparkować. Odjechała. W tym czasie zacząłem wykonywać manewr parkowania na miejscu parkingowym. Trochę się mościłem i kątem oka widzę jak sąsiadka wraca

tyłem prosto na mnie

trąbię, krzyczę do niej #$%^&* już widzę tył jej Hyundaia i10 w moim boku, w ostatniej chwili udaje mi się "wskoczyć" (przypaliłem sprzęgło) na krawężnik, więc pani sąsiadka trafiła "jedynie" w róg tylnego zderzaka.

To nie wszystko... w tym momencie zrobił się już spory korek - nikt z głównej nie może wjechać na moją uliczkę, bo sąsiadka przecież cofnęła na to samo miejsce , z którego chwilę wcześniej ją przegoniłem, nikt tez na główną nie może wyjechać - powód jak wyżej. Korek mega, a sąsiadka zatrzymuje się, otwiera drzwi, wychodzi, zamyka (myślę sobie podejdzie pogadać , oświadczenia itd), a ona "tit-tit" alarm w swojej furze i... poszła do sklepu

SAMOCHÓD NA ŚRODKU JEDNOJEZDNIOWEJ DROGI

Ja z rozwalonym zderzakiem i taką miną

Ludzie w samochodach

Więc drę się do niej, że co ona , że mnie walnęła, że stoi na środku drogi (chyba głośno mówiłem, bo aż ludzie ze sklepu wyszli, fajki pozapalali i oglądają animacje). Cóż na to sąsiadka? "Pan chyba żartuje", po czym "tit-tit" wsiada do i10 i odjeżdża! Wjeżdżając na skrzyżowanie "T" , zawracając na nim

wraca tą samą drogą co przed chwilą, wyciąga pilota i wjeżdża do garażu. Zamykam Forka i lecę za nią. Garaż podziemny jest spory, więc biegam i szukam. Jest , widzę ją, już wchodzi do klatki. Krzyczę. A ona , że przecież nic nie zrobiła. Mówię , że dzwonie na policję, mięknie i zgadza się wszystko podpisać. Podaje mi swój adres i nr tel...do swojego starego mieszkania. Całe szczęście była w domu jak przyszedłem po wszystkie dane. Koniec końców podpisała oświadczenie. Say what?
Teraz do meritum : gdzie wycenić i gdzie naprawiać zderzak.