Prawo a życie...
: 10 mar 2010, o 00:59
Chciałbym zapytać szanowne grono, bo być może jest osoba, która podzieli się swoją fachową wiedzą. A dzięki temu będę mógł zareagować właściwie i skutecznie (gdyby coś podobnego ponownie zaistniało). Temat ten jest wynikiem sytuacji, z którą konfrontowałem się ok. 18:30.
Jest sobie w mojej okolicy park (przy forcie z roku 1883) z asfaltową alejką, która otacza go po obwodzie. Idealne miejsce do biegania (ruch to zdrowie). Nie jest on oświetlony, ale blisko zabudowań. Jest ciemno. Przede mną biegnie gość ubrany na ciemno, w pewnym momencie odbija w prawo (w boczną ścieżkę) i nagle gwałtowne upada (niczym rażony gromem z jasnego nieba). Uświadamiam sobie, że chwilę przed tą sytuacją słyszę dźwięk: PYK (jakby odgłos strzału z pistoletu na kulki). W tym momencie z okolicy tego miejsca wybiega trójka dzieciaków (podstawówka) i ucieka. Swoją drogą oberwać takim pociskiem to nic miłego, zwłaszcza jak nie jest się przygotowanym na taką "atrakcję" (punktowy, przeszywający ból, który nagle dopada Cię w mroku a ty nie wiesz dlaczego). Na szczęście gość się pozbierał po pierwszym szoku i ruszył w pogoń. Ja dorwałem jednego z leszczyków, chwytając za plecak/kaptur (Musiałem to zrobić tak by nic mu się nie stało, bo jakby się np. nadział na coś to zaznajamiałbym się z prokuratorem pewnie a mama miałaby moje zdjęcie na pierwszej stronie faktu z jakimś "uroczym" podpisem) . Tamten koleś popędził za tymi dwoma dzieciakami. Ja nawet nie zdołałem krzyknąć: Złapałem koleszkę i to z pistolecikiem!. Może to lepiej dla dzieciaka (miał fart a nie jesień średniowiecza z dupy, choć pewnie nawet tego nie docenił). Oczywiście go opieprzyłem (choć myślę, że to na niewiele się zdało), mam nadzieję że choć narobił w gacie ze strachu. Jego linia obrony to tłumaczenie, że strzelali do celu... (może chcieli w drzewo.. ale trafili człowieka
)Delikatnie puknąłem go w głowę i powiedziałem by myślał na przyszłość a następnie puściłem (bo nie wiedziałem co mam zrobić w tej sytuacji dalej). I pognał za swoimi "kompanami". Nie wiem co się stało z tą dwójką uciekinierów i goniącym (dopadł czy odpuścił).
A teraz droga redakcjo jak zareagować by było fachowo i w zgodzie z literą prawa. Zwłaszcza w sytuacji gdy nie ma się telefonu (by wezwać odpowiednie służby), po drugie by nie być posądzonym o pedofilię bo dzieciak zacznie się drzeć, że jakiś facet chce mu krzywdę zrobić(ciemny park). Po trzecie nie mogę dziecka sprać lub odprowadzić do rodziców (bo sam może od tatusia tego leszcza bym dostał wycisk). A miło by było gdyby dzieciak karę jakaś dostał...
Wnioski wynikające z refleksji nad sytuacją:
a) zabierać telefon ze sobą (a tego nie lubię bo mogę go zgubić, że o obijaniu się o okolice krocza nie wspomnę)
b) jakieś ID, gdybym padł z przyczyn naturalnych albo innych... służby będą wiedzieć komu rachunek wysłać... (taki czarny humor mnie dopadł)
c) okulary (bo lubię patrzeć na samochody, piękne i uśmiechnięte drobne blondynki a nie chciałbym stracić tych doznań od głupiej plastikowej kulki)
d) odblaskową kamizelkę (niczym jak na polowanie), a może iść po bandzie i biegać jak AT w kuloodpornej
Skutki interwencji:
Naciągnięte ścięgna w prawej dłoni (łapanie gnojka za kaptur czy plecak). Aczkolwiek to dopiero poczułem w domu, jak adrenalinka mnie puściła i teraz nic nie mogę chwycić mocniej.
A czy dzieciaki dostały wycisk lub skończyło się na jakiejś innej karze dla nich... nie wiem. Choć pewnie jutro w szkole będą opowiadać o tym jacy z nich wielcy madafakerzy są, jak udało im się nawiać bez konsekwencji
edit: trochę przeredagowałem tekst
Jest sobie w mojej okolicy park (przy forcie z roku 1883) z asfaltową alejką, która otacza go po obwodzie. Idealne miejsce do biegania (ruch to zdrowie). Nie jest on oświetlony, ale blisko zabudowań. Jest ciemno. Przede mną biegnie gość ubrany na ciemno, w pewnym momencie odbija w prawo (w boczną ścieżkę) i nagle gwałtowne upada (niczym rażony gromem z jasnego nieba). Uświadamiam sobie, że chwilę przed tą sytuacją słyszę dźwięk: PYK (jakby odgłos strzału z pistoletu na kulki). W tym momencie z okolicy tego miejsca wybiega trójka dzieciaków (podstawówka) i ucieka. Swoją drogą oberwać takim pociskiem to nic miłego, zwłaszcza jak nie jest się przygotowanym na taką "atrakcję" (punktowy, przeszywający ból, który nagle dopada Cię w mroku a ty nie wiesz dlaczego). Na szczęście gość się pozbierał po pierwszym szoku i ruszył w pogoń. Ja dorwałem jednego z leszczyków, chwytając za plecak/kaptur (Musiałem to zrobić tak by nic mu się nie stało, bo jakby się np. nadział na coś to zaznajamiałbym się z prokuratorem pewnie a mama miałaby moje zdjęcie na pierwszej stronie faktu z jakimś "uroczym" podpisem) . Tamten koleś popędził za tymi dwoma dzieciakami. Ja nawet nie zdołałem krzyknąć: Złapałem koleszkę i to z pistolecikiem!. Może to lepiej dla dzieciaka (miał fart a nie jesień średniowiecza z dupy, choć pewnie nawet tego nie docenił). Oczywiście go opieprzyłem (choć myślę, że to na niewiele się zdało), mam nadzieję że choć narobił w gacie ze strachu. Jego linia obrony to tłumaczenie, że strzelali do celu... (może chcieli w drzewo.. ale trafili człowieka

A teraz droga redakcjo jak zareagować by było fachowo i w zgodzie z literą prawa. Zwłaszcza w sytuacji gdy nie ma się telefonu (by wezwać odpowiednie służby), po drugie by nie być posądzonym o pedofilię bo dzieciak zacznie się drzeć, że jakiś facet chce mu krzywdę zrobić(ciemny park). Po trzecie nie mogę dziecka sprać lub odprowadzić do rodziców (bo sam może od tatusia tego leszcza bym dostał wycisk). A miło by było gdyby dzieciak karę jakaś dostał...
Wnioski wynikające z refleksji nad sytuacją:
a) zabierać telefon ze sobą (a tego nie lubię bo mogę go zgubić, że o obijaniu się o okolice krocza nie wspomnę)
b) jakieś ID, gdybym padł z przyczyn naturalnych albo innych... służby będą wiedzieć komu rachunek wysłać... (taki czarny humor mnie dopadł)
c) okulary (bo lubię patrzeć na samochody, piękne i uśmiechnięte drobne blondynki a nie chciałbym stracić tych doznań od głupiej plastikowej kulki)
d) odblaskową kamizelkę (niczym jak na polowanie), a może iść po bandzie i biegać jak AT w kuloodpornej
Skutki interwencji:
Naciągnięte ścięgna w prawej dłoni (łapanie gnojka za kaptur czy plecak). Aczkolwiek to dopiero poczułem w domu, jak adrenalinka mnie puściła i teraz nic nie mogę chwycić mocniej.
A czy dzieciaki dostały wycisk lub skończyło się na jakiejś innej karze dla nich... nie wiem. Choć pewnie jutro w szkole będą opowiadać o tym jacy z nich wielcy madafakerzy są, jak udało im się nawiać bez konsekwencji

edit: trochę przeredagowałem tekst