W Australii od zawsze były dwa problemy. Pożary i woda. Tak, te obecne pożary są szczególnie rozległe, ale zdaje się nie największe jakie były na tym kontynencie. Bywały też takie, które pochłaniały więcej ofiar. Z pożarami zmagali się już Aborygeni, gdy my jeszcze chodziliśmy po płaskiej ziemi. Polecam zgooglać bushfires in Australia. W zasadzie każdego lata są pożary, zwykle w wyniku samozapłonu. Lasy eukaliptusowe są pełne łatwopalnych olejków... z eukaliptusa. Niektóre gatunki roślin w ten sposób się rozmnażają.
Pożary to jest cykl tamtejszej Natury.
Taka ciekawostka. Papierosy tam gasną, jeśli się zbyt długo nie zaciągniesz.
Z tego co czytałem, tak wzrost średnich temperatur o 1C prawdopodobnie przyczynił się do większej skali. Średnie temperatury wzrosłu o ten 1C od roku... 1920.
A to przecież ani nie jest tak, że od zeszłego roku tak nakopciliśmy (w zeszłym były "normalne" pożary), ani nie ma jeszcze katastrofy klimatycznej - bo ta ma być za paredziesiąt lat, jak nie przestaniemy się wygłupiać (a przynajmniej tak twierdzą naukowcy).
Czytam na polskich portalach, że w Queensland, Sydney czy gdzieś tam rekordowe temperatury. Nie bardzo to ma odzwierciedlenie w portalach pogodowych, a jeśli nawet to 41C w cieniu w Sydney to jest zupełnie normalna temperatura w lecie. 45C także. O czym już mało kto dodaje, że ta rekordowość polega na max kilku stopniach - dla czytającego może nie być to oczywiste bo dla nas lato to 30 pare - więc 40 pare wydaje się końcem świata. No wszyscy zapomnieli jakby, że Australia to nie kurort narciarski tylko bardzo ciepłe miejsce (w lecie). Bo w zimie bywa różnie. Np. ubiegłej zimy, czyli pół roku temu spadł śnieg, tam gdzie zwykle nie pada. Daty rekordowych temperatur rozkładają się na całe stulecie (czyli od kiedy je wiarygodnie mierzono). Ale, tak, teraz jest gorąco.
Pierwszy raz w Australii byłem w roku 1990. Z całą pewnością było mega gorąco. Przy drogach, już wtedy (a pewno długo wcześniej) w odstępach kilku kilometrów stały znaki ze wskaźnikiem zagrożenia pożarowego. Niekiedy można także spotkać podobne odnośnie ograniczeń wody, choć zwykle ograniczenia wody są komunikowane inaczej.
W 2008 roku rezerwy wody w okolicach Melbourne, Victoria spadły do 30% (nie wiem jak gdzie indziej), bo kilka lat z rzędu były susze. Wtedy w zasadzie po jeziorze w pobliżu Melton można było chodzić. (mogłem popieprzyć rok).
Tutaj jak wyglądają ograniczenia (nie wiem czy aktualne):
https://en.wikipedia.org/wiki/Water_res ... _Australia
Do ograniczeń w Australii ludzie się stosują. A jak kiedyś zaprosicie starego Aussie na piwko, to może zdarzyć się, że po jedynce nie spuści wody. To nie dlatego, że jest prostakiem
- fire-danger-sign.jpg (11.98 KiB) Przejrzano 1160 razy
Odnośnie planowego wypalania, to jak zwykle nieocenieni okazali się zieloni:
yes they originally posted in sept 2019 (poniższe zdjęcia) but deleted in dec when fires got bad and people started criticism of greenie protesters who stopped planned burns. Protesters have stopped burns in Central Victoria too, which is an accident waiting to happen
***
Dom mojego ojca na Mt Beauty jest od tygodnia zagrożony. Padało kilka razy, ale ciągle może zacząć się jarać.
Kolega do swojego domu już wrócił, choć jego sąsiad nie miał tyle szczęścia. Reszta (głównie zachód Melb) póki co niezagrożona.
Australijczycy są pracowici i twardzi. Odbudują domy, a zwierzęta wyleczą.