ky pisze:(...) zarzynanej krowy będzie w kraju kilka-kilkanaście procent, a soli ziemi, która czuje się dymana przez krowę, bo przecie krowa może zacisnąć pasa i rzucić więcej, będzie kilka razy tyle. A poza tym mały biznes nie ma czasu na struganie donaldówek i palenie opon w Warszawie.
.
Ky, czytałeś
damazia? Zarzynanej krowy nie jest kilkanaście procent!!! Cyt.: "MiŚie to 48.4% polskiego PKB, 70% wszystkich miejsc pracy i 61% całego zatrudnienia"
I nikt nie mówi o paleniu opon. Źle mnie zrozumiałeś. Są rożne sposoby podnoszenia głowy. Chodzi o to, by wreszcie ktoś nas zauważył, że skoro tyle dajemy mleka do wspólnej kasy, to może czasem ktoś nam da wreszcie w spokoju prowadzić biznes i pozwoli zatrudniać ludzi. I przestanie rzucać kłody pod nogi. Tylko tyle. Nic więcej. Ja nie mam ambicji budowania zamków ze złota. Chcę żyć, utrzymać się, czasem wyjechać na wakacje, dać ludziom pracę, jeśli jest robota, bo dlaczego nie... Chcę robić moją fajną robotę, bo mam niepowtarzalną w życiu szansę robić to, co mnie kręci, co jest moja pasją...
Z tego co my - MiŚ-ie - zarobimy, płacimy haracz państwu i państwo z tego żyje. I to w połowie jak widać! Jak nam się uda zarobić więcej, to i państwo zarobi więcej. Jak zatrudnimy więcej ludzi to i do kasy państwowej wpadnie więcej. A dlaczego? Bo podatki. Prosta zależność, która jest nie do pojęcia tam gdzieś na Wiejskiej i w urzędach. Lepiej dowalić podatków i obciążeń, zablokować przychody małym firmom, ograniczyć ich efektywność, wyssać z nich wszystko... A może lepiej pomyśleć choć trochę (błagam, tylko trochę!): stymulować przedsiębiorczość, zwiększyć obrót w firmach, dać im szansę na rozwój, NIE PRZESZKADZAĆ, a ten obrót wygeneruje większą kasę w państwowej skarbonce. Hę? jakie to banalne... a jak trudne do wykonania...
A ja wciąż słyszę w mediach bełkot o wspomaganiu przedsiębiorczości...
I już nie mogę...