Praca - smakuje, czy be ?

Rozmowy o Subaru i nie tylko. Dział pełen offtopicu i rozmów niemotoryzacyjnych.
ODPOWIEDZ
Grzesiek_67
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Adamów
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 16:06

Się ostatnio jakoś-takoś straszny pracuś zrobiłem. I wiecie co ? Wreszcie mi dobrze z tym :thumb: :mrgreen:

Taki artykulik, jako przyczynek do dyskusji. Oczywiście, jak kto ma czas i ochotę ;-)

http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,917 ... azety.html


Na razie wracam do roboty.

Ciao
Grzegorz


Brak podpisu.

Kruszyn
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Czeczenia
Auto: KARAWAN
Polubił: 111 razy
Polubione posty: 95 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 16:19

Grzesiek_67, jeszcze dwa dni i zobaczysz ,że to nie tak jak piszesz :giggle: :evilgrin:
Mądremu wystarczy napomknąć, a głupiego nawet biciem się nie nauczy...

KonSTi
Awatar użytkownika
3 gwiazdki
Lokalizacja: Z nad stopy KRÓLA JULIANA
Auto: Rarrrr!
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 16:55

Powiem Ci Grzegorzu,że ten temat wierci mi się w głowie niemiłosiernie.
Z perspektywy mojej (rozpoczełam studia prawnicze, ale ich nie ukończyłam, pracuję praktycznie od zakończenia szkoły( w różnych miejscach różnie zarabiając), co w jakiś sposób daje mi możliwość zapracowania na swoje utrzymanie (choć nie wiem jakby to było gdyby nie sprawa która ułatwia mi zycie czyli mozliwość mieszkania u rodziców (nie wspomne o Małym;) ).
Oraz z perspektywy mojej siostry która w tym roku robiła maturę i ma dylemat.
Studia i klepanie regułek czy praca i doświadczenie pracownicze. Co jest w dzisiejszym świecie cenniejsze. Rozłożyłam ręce i nie wiedziałam co powiedzieć gnojowi, bo do cholery sama nie wiem. Fajnie jest miec doświadczenie ale jak przełamac obawę że "bez studiów nigdzie sobie nie dam rady"(takie myślenie bardzo czesto mi doskwierało). I jak studiować i pracować(oczywiście tak się da, nie ma wątpliwośći, miliony studentów nie mogą się mylić)Ale jak żyć kiedy wiekszość zarobionych pieniedzy idzie na studia.

Zauważyłam imając się różnych zajęć, że studia coraz mniejszą rolę odgrywają w szukaniu pracy. Moje koleżanki po studiach nadal tyrają od rana do nocy w sieciówkach odzieżowych za marne grosze (mimo iż starają sobie wmówić że 5 zł za godzine albo 1200 zł + 150 zł premii za prace 7 dni w tygodniu od 9 do 22 to norma i że tak jest fajnie)Sama tak pracowałam, sama chciałam sobie wmówić że jest ok, tylko że zawsze gdzies wracała myśl "mam tak bo nie mam studiów".Co myślą sobie ludzie po studiach? Chcąc przerwać takie nieciekawe prace, po odejściu z roboty (która trafiła mi się przypadkiem) postanowiłam, kasa kasą, duma dumą ale trzeba iść i sprzedać w końcu duszę jakiemus korporacyjnemu molochowi żeby mieć jakies perspektywy,zaczełam rozsyłać CV, nie myślcie sobie, że na niewiadomo jakie stanowiska, za chorą kasę(znam swoje miejsce:P).........odzew ZEROWY.
Gdyby nie miły zbieg okolicznośći chyba nigdy nie udałoby mi się rozpocząć pracy w miejscu gdzie jestem teraz.Jestem na okresie próbnym, wreszcie pracuje w normalnym środowisku, w normalnych warunkach, z działem kadr i z wypisywaniem wniosków urlopowych(coś czego sie bałam:P)...i nawiązując do twojego tytułu praca mi smakuje nawet bardzo.Głównie ze względu na doświadczenie jakie tu zdobywam i zapewne bedzie dane mi jeszcze zdobyć.

Co do wygórowanych oczekiwań, myślę że niektórym nadal się wydaje, że studia gwarantują super kasę i super wszystko odrazu, jak w filmach.Ludzie którzy mają okazję troche sie powycierać tak jak ja w różnych miejscach,bardziej realnie podchodzą do swojej sytuacji, wiedzą na co ich stać i nie żyją w wyimaginowanym świecie.

PS mam nadzieję ze wyraziłam się w miare jasno i coś wniose do ewentualnej dyskusji, w razie co moge tłumaczyc co autor miał na mysli :P :-)
In the end,it's not the years in your life that count.It's the life in your years.
Obrazek Obrazek

Chloru
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: DC
Auto: Było: T5RDESIGNAWDPOLESTARENGINEERED Jest:T8ULTRADARKeAWDPOLESTARENGINEERED
Polubił: 245 razy
Polubione posty: 526 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 17:05

Jaki mądry wątek. Krótko - praca w niepełnym wymiarze etatu podczas studiów. Da się coś takiego zorganizować od 3-4 roku spokojnie. O ile dobrze pamietam to na pelen etat pracowałem od 4 roku studiów z trochę dziwnymi godzinami, raz 8-16, innym razem 12-20 a jeszcze innym z 3 godzinną dziurą w środku dnia.
"Understeer is a crime" (C) Colin McRae

Arno
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Spa
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 17:09

Są na świecie ludzie, którzy mają szczęście i wybierają studia, które nie wnerwiają, i pracę która utrzymuje i daje zadowolenie.
Niewiele jest takich osób.
Większość ludzi idzie do pracy bo musi zarobić i się utrzymać. Ile osobom udaje się połączyć fajną pracę z dobrymi pieniędzmi?
Bo fajna praca, czyli historia średniowiecz na uniwerku, za drobne pieniądze daje szczęscie intelektualne zainteresowanemu, ale dzieci z tej pensji nie wykształci i ząbków im nie wyprostuje.
Z drugiej strony osoby zainteresowane wydobycie ropy, pieniędzmi i podróżami, czy drążeniem tuneli mogą z powodzeniem iść na polibudę i znajdą roboty ile chcąc na świecie...
A harpagony które tylko kasy chcą i idą na zarządzanie zamiast na anglistykę, żeby potem wiersze pisać, są całe ycie kroporacyjnie sfrustrowane, ale mają auta, ubranka, zegareczki, nurkują, latają, ale codziennie nerwy i frustracja przez 10h.
No i co lepsze, która droga?
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.

Arno
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Spa
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 17:12

Znam jednego osobnika, najpierw po marketingu doskonała praca w jednej korporacj, ale po trzech latach powiedział, CO, bez awansu, nie dają auta, ja chcę więcej. I na własną prośbę poszedł do drugiej korporacji. Tam się okazało, że masakra, że kierat, obóz pracy, dręczenie, mobbing prawie... zrezygnował, a co, znajdę nastęĻną. I CO?
Gówno Siedzi w domu, pracy szuka. I szybciorkiem po dwóch miesiącach zapomniał, że najważniejsze to mieć pensje z sufitu, auto itepe...
Oto jak nas biednych ludzi rzeczywistość ze snu budzi.
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.

miszozon
Awatar użytkownika
3 gwiazdki
Lokalizacja: Łódź
Auto: Forek S-turbo
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 17:25

Uuuu, ten temat mnie prześladuje od końca studiów. Niestety popełniłem karygodny błąd nie pracując podczas nauki (informatyka). Teraz wiem, że sama uczelnia daje niewiele, może maks 30% tego co powinniśmy wiedzieć startując w życiu. Nie mówiąc o nic nie wartych szkołach prywatnych.
No ale nie ma tego złego... Moje dzieci będą się uczyły, ale też jak najszybciej zagonię je do roboty.

Natomiast ja kilku nieudanych etatach powiedziałem dość. Zastanowiłem się jaki temat mi leży i zacząłem iść w tym kierunku.
Niestety samemu jest cholernie ciężko, ale jestem dobrej myśli. Gdybym z tego biznesu mógł się normalnie utrzymać, dalej rozwijać, wówczas będę w końcu happy. Jednak to łatwo nie przychodzi.
vel misza, Pozdrawiam!

So What!
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Kraków
Auto: Giulia V Q4
Polubił: 309 razy
Polubione posty: 60 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 17:27

KonSTi pisze: Studia i klepanie regułek czy praca i doświadczenie pracownicze. Co jest w dzisiejszym świecie cenniejsze.
KonSTi, pomysł Chlora wydaje się być najsensowniejszy chyba, że (podświadomie) szukasz pretekstu do tego, żeby nie studiować. Im człowiek starszy, tym trudniej się zmobilizować do tego, żeby skończyć studia.
KonSTi pisze: Zauważyłam imając się różnych zajęć, że studia coraz mniejszą rolę odgrywają w szukaniu pracy. Moje koleżanki po studiach nadal tyrają od rana do nocy w sieciówkach odzieżowych za marne grosze
Bo są jeszcze młode. Zwolniony z pracy człowiekowi w wieku średnim może mieć spore problemy ze znalezieniem sensownej pracy, jeżeli doświadczenie nie będzie podparte odpowiednim doświadczeniem.

Alan, Alan, Alan!
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: WiśniaNieWiśnia
Polubił: 130 razy
Polubione posty: 365 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 19:51

ja tam jestem pracoholikiem, normalnie tyram od 19 roku życia, a nienormalnie od 17. Praca jest spoko, chociaż zaczynałem baaaaardzo skromnie... ale z wiarą. I mam ją do dzisiaj na szczęście - choć już nie zawsze jestem tak szybki. Wiadomo, w dupie się przewraca i człowiek by chciał spac niewiadomo ile 7 godzin ;-)

Studia powinny być dla mądrzejszych i kosztowne. Obecnie, uważam, że jest przemiał i zachwianie proporcji. Dużo wodzów, mało indian jak to mówi mój brat.

Z doświadczenia napiszę, że wielu rzeczy do tej pory próbowałem. Nie dlatego, że nie udawało się, bo w każdej tyrze flaki jednakowo pruję, ale jakoś tak wychodziło (mniej więcej etapy pomiędzy pobytami w Au). I w każdej z nich da się znaleźć coś co będzie sprawiało satysfakcję i przyjemność. Tylko trzeba chcieć. Nawet w sklepie z ciuchami (nie, nie pracowałem) ;-)

busik
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: SM
Auto: DS5
Polubił: 48 razy
Polubione posty: 117 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 20:29

So What! pisze: Im człowiek starszy, tym trudniej się zmobilizować do tego, żeby skończyć studia.
jestem tego najlepszym przykładem. Na studiach licencjackich już pracowałem, bo musiałem jakoś na swoje zachcianki zarobić. Poszedłem na uzupełniające i pierwszy rok robiłem dwa lata (różne rzeczy się ludziom w życiu dziejom ;-)), a drugi rok to już tylko pochodziłem na zajęcia, magisterki mi się nie chciało pisać, bo akurat mi przedłużyli umowę w firmie i nie miałem już głowy do pisania... parę grubych klocków wydałem, a dyplomu ni ma.
Zresztą dyplomu do niczego nie potrzebnego, ale szkoda własnie tego, że dziś (bo minęło już ponad 10 lat od tamtego czasu) już mi się nie chce, choć mógłbym je skończyć ;-)

a co do kieratu - po studiach, w ciągu 4 lat pracowałem w 4 firmach i marzyłem żeby załapać się gdzieś na dłużej (marzenia się spełniają - od tamtego czasu siedzę w jednej korporacji). Był rok, gdzie zarabiałem 500 zł, z czego 100 zł kosztowały mnie dojazdy do pracy, prawie 300 zł rata kredytu i zostawało mi 100 zł - wydatek 10 zł wiązał się z minimum tygodniowym planowaniem... a tak naprawdę, to opłat miałem prawie 1000 miesięcznie, ale przynajmniej długi wolniej rosły, niż jakbym pracy w ogóle nie miał.
Wszystko to kwestia ustawienia w głowie priorytetów - ja wychodziłem z zasady, że chcę aby moje CV pokazywało kierunek do góry - każde następne stanowisko miało być krokiem do przodu - i do dziś mi się udaje. Czasem trzeba schować dumę do kieszeni i zapierdzielać...

Gdy gazela budzi się o poranku
wie ze musi biegać szybciej niż najszybszy lew,
inaczej zostanie pożarta....
Gdy rano budzi się lew
już wie ze musi biec szybciej niż najwolniejsza gazela,
bo zdechnie z głodu...

Nie jest ważne czy jesteś gazelą czy lwem...
od rana musisz zapier.....
"Pamiętaj, że wartość ma nie to, co ty mówisz, ale to jak się to odbija w mózgu słuchającego" J.Piłsudski

Grzesiek_67
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Adamów
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 20:49

Alan, Alan, Alan!,

fajnie, podoba mi się :thumb: Widać, że robota sprawia Ci autentyczną radochę i się angażujesz. Oczywiście, luźna refleksja, żadna ocena ;-)

U mnie różnie, od chwil kompletnego marazmu i znudzenia robotą do chwil pełnej ekstazy i zanurzenia się w robotę po całości. Obecnie jest etap "po całości". Robota sprawia mi frajdę i mimo, że i rodzinie i towarzysko zszedłem już prawie do jaskini ( :mrgreen: ) to zawodowo wreszcie czuję się erekcyjno - orgiastyczny :lol:

Jest git.

Asia, pracująca w wielkim grubasie, banku Jej Królewskiej Mości, opowiadała mi ostatnio scenkę rodzajową z cyklu "Rekrutacja". Bank poszukiwał absolutnego nowicjusza, absolwenta dowolnej szkoły wyższej (kierunkowo : ekonomia szeroko rozumiana) z podstawową znajomością języka angielskiego. Oferowane stanowisko junior clerk - czyli początkująca leszczyna. Budżet dla kandydata : 4.500 PLN (brutto oczywiście). I kochani moi, uwaga ...rekrutacja nie wyszła. Przyszli chętne i chętni - faktycznie tuż po studiach, wg testów (sprawdzających absolutnie elementarną wiedzę z zakresu ekonomii i finansów) wypadający fatalnie, listy motywacyjne i rozmowa wstępna na jedno powielane kopytko ale za to z oczekiwaniami...najniższa oferta była 6.000 PLN (jeden dzentelmen zawinszował sobie na dzień dobry 12.000 PLN). No i niestety, niestety, nici. Może lepiej.

Coś w tym jest, że człowiek po studiach jest ledwo zapisaną tabula rasa. Ledwo. Jednakowoż, jeżeli na studiach czasu nie mitrężył to praktyka i doświadczenie szybciutko zostaną wchłonięte i przyswojone. Takie moje zdanie. I do Kostki - Kostko droga, jeżeli starcza Ci energii, zaangażowania i motywacji (ale takiej prawdziwej, z trzeźwi bądź zimnego wyrachowania, płynącej) wracaj na uczelnię. To prędzej czy później przyniesie efekt, jak nie wprost zawodowy to przynajmniej (a tak naprawdę przede wszystkim) ... samoświadomościowy ;-)

To czy decydujemy się na pracę w MSP, czy też w Korporacji, nigdy nie powinno nam przeszkadzać w ... szanowaniu samych siebie, tj. w głośnym, wyraźnym i logicznym artykułowaniu sensowności (ważności, "potrzebności", istotności) własnej pracy w kontekście działań całej firmy. Jeżeli nie potrafimy odnaleźć tej sensowności bądź zaczynamy się łapać na tym, że coraz częściej nie dopytujemy głośno o ten sens to...czas spierdzielać :mrgreen:

Pozdrawiam
Grzegorz
Ostatnio zmieniony 29 maja 2012, o 22:05 przez Grzesiek_67, łącznie zmieniany 1 raz.
Brak podpisu.

Alan, Alan, Alan!
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: WiśniaNieWiśnia
Polubił: 130 razy
Polubione posty: 365 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 21:22

Grzesiek_67 pisze: Asia, pracująca w wielkim grubasie, banku Jej Królewskiej Mości, opowiadała mi ostatnio scenkę rodzajową z cyklu "Rekrutacja". Bank poszukiwał absolutnego nowicjusza, absolwenta dowolnej szkoły wyższej (kierunkowo : ekonomia szeroko rozumiana) z podstawową znajomością języka angielskiego. Oferowane stanowisko junior clerk - czyli początkująca leszczyna. Budżet dla kandydata : 4.500 PLN (brutto oczywiście). I kochani moi, uwaga ...rekrutacja nie wyszła. Przyszli chętne i chętni - faktycznie tuż po studiach, wg testów (sprawdzających absolutnie elementarną wiedzę z zakresu ekonomii i finansów) wypadający fatalnie, listy motywacyjne i rozmowa wstępna na jedno powielane kopytko ale za to z oczekiwaniami...najniższa oferta była 6.000 PLN (jeden dzentelmen zawinszował sobie na dzień dobry 12.000 PLN). No i niestety, niestety, nici. Może lepiej.
ta. Coś o tym wiem. Marta przeprowadza czasami rekrutacje i w zakresie, na którym się znam czasami jej pomagam. Pomijając wymagania, często kosmiczne, to rozdrabniają robotę na tyle specjalizacji, że we łbie mi się nie mieści. I każdy by chciał od razu masę przywilejów, luźne godziny, wypasione stanowisko pracy i cholera wie co jeszcze. Najlepiej po roku nówkę subaraka ;-)

Ale najbardziej nie rozumiem tych, nie cierpię, którzy nie mając kwalifikacji aplikują. Nawet niech aplikują, kij - mi też ktoś kiedyś dał szansę - ale po co kłamią. Ludzie nie umieją mówić 'nie umiem'.

busik
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: SM
Auto: DS5
Polubił: 48 razy
Polubione posty: 117 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 21:31

Grzesiek_67 pisze: To czy decydujemy się na pracę w MSP, czy też w Korporacji, nigdy nie powinno nam przeszkadzać w ... szanowaniu samych siebie, tj. w głośnym, wyraźnym i logicznym artykułowaniu sensowności (ważności, "potrzebności", istotności) własnej pracy w kontekście działań całej firmy. Jeżeli nie potrafimy odnaleźć tej sensowności bądź zaczynamy się łapać na tym, że coraz częściej nie dopytujemy głośno o ten sens to...czas spierdzielać :mrgreen:
Grześ,
w przypadku osób, które mają rodzinę na utrzymaniu
Czasem trzeba schować dumę do kieszeni i zapierdzielać...
a tego na studiach nie uczą ;-)
Ja mam, w mojej firmie, opinię osoby o niewyparzonej gębie, która mówi czasem za dużo. Po pierwsze, parę lat na to pracowałem, żeby móc się odzywać, po drugie blokuje mi to drogę awansu, bo jakbym był bardziej "słodkopierdzący" to bym już siedział wyżej - usłyszałem to już parokrotnie. Ale że lubię rano spojrzeć w lustro i nie napluć tam - to jestem gdzie jestem. Polityki korporacyjnej też na studiach nie uczą - a na tym właśnie polegnie każdy student w pierwszej pracy.
Bo nic Cię lepiej nie nauczy życia niż dobry kop w dupę...

Edyta:
Ale najbardziej nie rozumiem tych, nie cierpię, którzy nie mając kwalifikacji aplikują. Nawet niech aplikują, kij - mi też ktoś kiedyś dał szansę - ale po co kłamią. Ludzie nie umieją mówić 'nie umiem'.
dokładnie tak - większy szacun dla ludzi, którzy powiedzą - nie umiem, ale chętnie się nauczę
"Pamiętaj, że wartość ma nie to, co ty mówisz, ale to jak się to odbija w mózgu słuchającego" J.Piłsudski

Konto usunięte
6 gwiazdek
Polubił: 14 razy
Polubione posty: 19 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 22:47

OBK H6 pisze: a co do kieratu - po studiach, w ciągu 4 lat pracowałem w 4 firmach i marzyłem żeby załapać się gdzieś na dłużej (marzenia się spełniają - od tamtego czasu siedzę w jednej korporacji).

Nie to żebym się czepiał, ale to w końcu miałeś ten własny biznes, z którego przeszedłeś na etat, czy nie? :whistle:
OBK H6 pisze:
Konto usunięte pisze: OBK H6, zdradź nam tajemnicę, pracujesz na etacie, czy prowadzisz własny biznes?
właśnie z tego powodu o którym tu piszemy przeszedłem na etat - wolę zjeść łyżeczką, nie zarobię kokosów żeby bentleya kupić, ale przynajmniej trochę spokojniej żyję.

WiS
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: z puszcz odwiecznych, z krain mrocznych...
Auto: Forester turbo, zwany Yetim
Polubił: 3 razy
Polubione posty: 2 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 22:48

KonSTi pisze: Studia i klepanie regułek czy praca i doświadczenie pracownicze. Co jest w dzisiejszym świecie cenniejsze.
Studia - o ile znajdziesz takie, które Cię czegoś sensownego nauczą i/lub dodadzą Ci do osobowości/kwalifikacji/mozliwości coś nowego.
Inaczej: które pozowolą Ci lepiej/łatwiej/szybciej/sensowniej zdobywać doświadczenia praktyczne.
Przyklad z mojego własnego podwórka:
1. Staram się uczyć studentów samodzielnego zdobywania informacji, ich selekcji (czyli z oceanu netowo-ksiazkowego wybrania tego, co przydatne) oraz krytycznej analizy (oceny wiarygodności, etc.)- a potem budowania w oparciu o te informacje samodzielnych syntez. Robię to "przy okazji" nauki o bezpieczeństwie międzynarodowym, ale można i przy innych, np. przy teorii literatury, wspominanej przez Arno historii średniowiecza, na pewno filozofii, a może i prawa cywilnego. Myślę, że opanowany mechanizm i metoda myslenia przyda się potem w róznych pracach, także absolutnie niezwiązanych z polityką - ale żeby się nauczyć, studenci potrzebują nie tylko mnie, ale jeszcze a) wrodzonej inteligencji, b) chęci samodzielnej pracy.
2. Ostatnio grupa studentów przyszla z propozycją seminarium. Przyjałem. Oni przygotowali referaty (trochę pomogłem), ja przywiozłem gościa - machera z pewnej poważnej firmy. Posłuchał dzieciaków (wypadli rewelka!) i zaproponował... dalszą pracę nad ich tekstami, w oparciu o dostarczone przez niego materiały, a potem - być może - wspólne wydanie tego jako ksiązki. Książka pikuś, ale coś czuję, że dzieci się sporo nauczą przez kolejnych parę tygodni. A ci, którzy będą się uczyć najsprawniej, być może zalatwią sobie fajną robotę. Premia za inicjatywę i wysiłek.
I teraz tak:
- na każdych studiach są zarówno wykładowcy do dupy, jak i tacy, którzy starają się nauczyć czegoś poza suchymi formułkami;
- na każdej uczelni, poza masą imprez bez sensu, dzieją się rzeczy, które otwierają ciekawe możliwości (a nawet jak sie nie dzieją, to pod akademickim szyldem mozna spróbować samemu je zorganizować....)
- samo rycie na pamęć też nie jest takie bezsensowne, jakby mogło się wydawać... bo ćwiczy pamięc. Nie żartuję. To się potem czasami przydaje, na starość.
Krótko mówiąć:
STUDIOWAĆ.
Ale - nie byle gdzie, byle co, i na pewno nie byle jak. Bo "byle jak", czyli chodzić, żeby chodzic, dostać za nic wpis na trzy (albo pięć, jak szkołka łaskawsza) - i niczego się nie nauczyć, tylko dostać kwit - to strata czasu i pieniędzy.
Wariant dla wybranych:
- masz talent w rękach albo w głowie taki, ze potrafisz robić ciekawe i fajne rzeczy bez studiów - rób je, a studiować wtedy możesz filozofię dla przyjemności i rozrywki, albo i nie, Twoja wola (moim mistrzem w byłym zawodzie dziennikarza telewizyjnego był chłopak z wykształceniem podstawowym - inna rzecz, że z oczytaniem, którego większość doktorow wszechnauk mogłaby pozazdrościć);
- masz pomysl na uczenie się samemu - ucz się, pracując.
Ale generalnie wciąż chyba - w kupie i na studiach - łatwiej.
Alan, Alan, Alan! pisze: Studia powinny być dla mądrzejszych i kosztowne. Obecnie, uważam, że jest przemiał i zachwianie proporcji. Dużo wodzów, mało indian jak to mówi mój brat.
To prawda.
Żeby być szewcem, kierowcą białej fabii z kratką i mydełkami, właścicielem małej firmy, etc. - nie są potrzebne żadne studia, tylko elastyczne kursy zawodowe, co najwyżej (szycia butów, obsługi fabii i sprzedaży mydełek albo podatków i bhp).
Ale kiedyś się pojawił pomysł, żeby "realizować aspiracje", i wyszło, jak wyszło.
Pora ochłonąc.
Co mówię wbrew wlasnemu interesowi, bo w ramach tego "ochłonięcia" mogą mi zamknąć uniwerek :whistle:
Szczerze - żadna strata dla ludzkości.
Oby tylko UJ i UW zaczeły wtedy znów kształcić jak za moich czasów studenckich, a nie czynić dalej obecną kaszanę....
OBK H6 pisze: Polityki korporacyjnej też na studiach nie uczą
No jeszzce tego by brakowało... To w szkołach zawodowych - kurs na szczura korporacyjnego, na operatora widłaka, na zduna... ;-)
So What! pisze: Im człowiek starszy, tym trudniej się zmobilizować do tego, żeby skończyć studia.
Chyba, że w kilka lat po doktoracie się zaczyna nowe studia inżynierskie... ot, tak, z uwagi na to, że obecna praca przestała cieszyć - przykład z życia 8-)

Bo praca ma cieszyć.
I nieważny wtedy wiek emerytalny, jak masz frajdę, to robisz póki nie padniesz.
Gorzej, jak kogoś nic nie cieszy, albo źle wybrał zawód (bo moda, bo kuzynka też została dentystką, bo podobno tam dobrze płacili).

Człowiek kowalem własnego losu - to bardzo mądra maksyma jest....
Ostatnio zmieniony 30 maja 2012, o 00:22 przez WiS, łącznie zmieniany 2 razy.

Alan, Alan, Alan!
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: WiśniaNieWiśnia
Polubił: 130 razy
Polubione posty: 365 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 22:49

Konto usunięte pisze: Nie to żebym się czepiał, ale to w końcu miałeś ten własny biznes, z którego przeszedłeś na etat, czy nie?
w sumie to się czepiasz :mrgreen:

Konto usunięte
6 gwiazdek
Polubił: 14 razy
Polubione posty: 19 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 22:51

Alan, Alan, Alan!, szukam prawdy, prawa i sprawiedliwości :-p

Alan, Alan, Alan!
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: WiśniaNieWiśnia
Polubił: 130 razy
Polubione posty: 365 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 22:54

Konto usunięte pisze: Alan, Alan, Alan!, szukam prawdy, prawa i sprawiedliwości
toś se kurna wybrał platformę obywatelską do wyciągania prywatnych spraw :evilgrin:

Konto usunięte
6 gwiazdek
Polubił: 14 razy
Polubione posty: 19 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 23:23

So What! pisze: KonSTi, pomysł Chlora wydaje się być najsensowniejszy chyba, że (podświadomie) szukasz pretekstu do tego, żeby nie studiować. Im człowiek starszy, tym trudniej się zmobilizować do tego, żeby skończyć studia.

Od 2, albo 3 roku studiów pracowałem mniej lub bardziej wyrywkowo. Powiem szczerze, że nigdy, żaden pracodawca/kontraktodawca nie chciał, żebym mu pokazywał dyplom (nawet nie wiem, gdzie ten mój dyplom leży po serii przeprowadzek).

Ale gdybym miał radzić dziecku, co ma robić, to radziłbym: Studiuj.
Pal licho dyplom, ale studia dały mi coś nieuchwytnego, tego czego nie widzę w moim fachu u tych, którzy skończyli różne płatne wynalazki. To sposób podejścia do rozwiązywania "fachowych" problemów.

rrosiak
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: W-wa, Kutno
Auto: Duża Dacia :)
Polubił: 129 razy
Polubione posty: 198 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 23:31

Konto usunięte pisze: nawet nie wiem, gdzie ten mój dyplom leży po serii przeprowadzek

O widzisz, ja też nie wiem gdzie jest mój. Parę lat temu miewałem koszmary, że jakiś egzamin mi jeszcze został. Kurna, a może ja faktycznie tych studiów jednak nie skończyłem :mrgreen:
"Pan Macierewicz bardzo często mówi co wie, ale rzadko wie co mówi." - L.Miller - :giggle:
Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów. :idea:

WiS
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: z puszcz odwiecznych, z krain mrocznych...
Auto: Forester turbo, zwany Yetim
Polubił: 3 razy
Polubione posty: 2 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 23:40

Konto usunięte pisze: Pal licho dyplom, ale studia dały mi coś nieuchwytnego,
Howgh.
KonSTi pisze: Moje koleżanki po studiach nadal tyrają od rana do nocy w sieciówkach odzieżowych
Być może, ich studia im tego czegoś nie dały?
Tak też bywa.
rrosiak pisze: Parę lat temu miewałem koszmary, że jakiś egzamin mi jeszcze został.
Mnie się w charakterze koszmaru czasami śni matura. Natomiast studia, wyłącznie w charakterze różowej serii. Jakieś balety, panienki, wóda, panienki, balety, pływanie nago w jeziorze, wóda, panienki, piwo.
Bajdełej, to tam były jakieś egzaminy...? :roll:

rrosiak
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: W-wa, Kutno
Auto: Duża Dacia :)
Polubił: 129 razy
Polubione posty: 198 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 23:46

WiS pisze: Natomiast studia, wyłącznie w charakterze różowej serii. Jakieś balety, panienki, wóda, panienki, balety, pływanie nago w jeziorze, wóda, panienki, piwo.
U mnie się to wspomnienia nazywa, nie musiałem o tym śnić :razz:
WiS pisze: Bajdełej, to tam były jakieś egzaminy...?
Na pszczelarstwie może nie ;-)
"Pan Macierewicz bardzo często mówi co wie, ale rzadko wie co mówi." - L.Miller - :giggle:
Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów. :idea:

WiS
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: z puszcz odwiecznych, z krain mrocznych...
Auto: Forester turbo, zwany Yetim
Polubił: 3 razy
Polubione posty: 2 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 23:56

rrosiak pisze: U mnie się to wspomnienia nazywa,
Nie, nie, wspomnienia - to się ma z tej częsci, w której się jeszcze film nie urwał. U mnie to było gdzieś przy pierwszym przemarszu tego orszaku w togach koło Collegium Novum... :giggle:
rrosiak pisze: Na pszczelarstwie
Nożkurde, a nie mogłem sobie przypomnieć, co to ja w końcu skończyłem :mrgreen: A pamiętałem, ze było na "P" :idea: Dzięks :thumb:

Alan, Alan, Alan!
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: WiśniaNieWiśnia
Polubił: 130 razy
Polubione posty: 365 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 29 maja 2012, o 23:59

rrosiak pisze: Na pszczelarstwie może nie
akurat chyba raczej tak. Genetyki i inne różne świństwa, co się człowiek koniecznie musi do nich mieszać ;-)

danikl
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: niby mazowsze, ale mentalnie podlasie
Auto: Muł, truposz i czerwone włoskie półwytrawne
Polubił: 102 razy
Polubione posty: 168 razy

Re: Praca - smakuje, czy be ?

Post 30 maja 2012, o 00:37

Uwaga będę pisał :whistle:
No więc przed studiami zapieprzałem w czasie liceum ostro fizycznie i musiałem wszystko pogodzić bo taka była sytuacja . Byłem wkurwiony ,że nie mogę tak jak koledzy lużno podchodzić do tematu choć w sumie dzieki temu nauczyłem się odpowiednio godzić wszystkie aspekty życia nastolatka :mrgreen: . Na studiach sytuacja zmieniła się o tyle ,że dostałem od rodziców prikaz ,że dopóki sie uczę i są jakies wyniki to Oni płacą i utrzymują .No i śię zaczęło życie studenckie pełną gębą ( bez wiekiej kasy ,ale za to z otwartą głową i fantastycznymi ludzmi ,których spotkałem). Potem przyszedł kolejny prysznic po studiach ,trzeba znależć pracę . Startowałem około 2000 r gdzie bezrobocie oficjalnie wynosiło około 20 % . Dramat . Zaczepiłem się jako fizyczny w jakiejś hurtowni ( mgr. wśród podstawowych i zasadniczych ) cos jak z kamęrą wśród zwierząt .

Wnioski :
Korzystać z młodości póki jest . Poprawia samopoczucie (najgorsze co może sie trafić to sfrustrowany młodzieniec ).
Nauczyć sie pokory do życia i własnych oczekiwań .
Jak pracować to na 100%.

Mam świadomość ,że teraz to brzmi trochę dziwnie ,ale mam to w dupie i mniej więcej to zamierzam przekazać swoim dzieciom .

Widze potencjał do rozmowy na Chlejadach :mrgreen:

ODPOWIEDZ