Ostatnio na stacji po zatankowaniu myłem sobie szyby, oglądałem tak ogólnie autko i moje spojrzenie padło na przednią lewą oponę - mówiąc prosto był lekki flak, odstawała od reszty.
Od razu podjechałem na kompresor i okazało się, że miałem ciśnienie 1,0 bara zamiast tego z tabliczki w drzwiach, czyli 2,0. Dla pewności sprawdziłem resztę opon, wszystkie w porządku z minimalnymi odchyleniami rzędu 0,1 bara. Dopompowałem to jedno do 2,0 i wróciłem do domu.
Auto stało dwa dni i nic nie zeszło, zrobiłem kilkadziesiąt kilometrów i opona trzyma, nic nie schodzi

Marne me pojęcie o oponach, ale wydawało mi się, że skoro raz aż tyle zeszło, to i zaraz znowu zejdzie, bo pewnie gdzieś ucieka. A tu na razie ani widu ani słychu. Przecież to chyba niemożliwe, żeby ciśnienie tak spadło od wahań temperatury. tymbardziej że inne opony w porządku? Jest tutaj jakiś trick opony, o którym nie wiem?


Pozdrawiam!
