Ponad rok temu nabyłem Forestera 1999r. 125KM z "oryginalną" instalacją gazową Kolteca. Instalacja wymieniona na nowoczesną, sekwencyjną (został tylko tył; tak na marginesie: nie polecam bo czujniki nie współpracują z kompem i nie wiadomo ile gazu zostało!). Ogólnie wybór auta w pełni świadomy ze względu na potrzeby i zdecydowanie trafny. Problem w tym, że ... ciągle jest PROBLEM!
Pomijając pomniejsze kwestie (np. spalone sprzęgło!), zasadniczym problemem jest wariacka praca auta na zimnym silniku (bez względu czy benzyna czy gaz). Auto nie ma w ogóle mocy, dławi się i dusi, zwłaszcza przy większym wysiłku (np. jazda pod minimalną górkę!). Co gorsza, gdy już się rozpędzi i wejdzie na wyższe obroty, to po wrzuceniu na luz (przy zmianie biegu) natychmiast gaśnie. Co prawda objaw w dużej mierze mija (pomijając że nadal na 4-5 biegu jest mułowaty, ale może "ten typ tak ma"?) po jeździe min. 15-20min. (latem), ale już nie raz byłem w poważnych kłopotach, gdy nagle na środku skrzyżowania auto zdechło, a z boku np. pędziła na mnie ciężarówka....

Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji wędrowałem od jednego do drugiego mechanika, ale Ci ciągle wyszukiwali nowe problemy a objawy nie minęły. Do tej pory wymieniono:
- akumulator
- przewody
- sprzęgło
- uszczelkę pod silniczkiem krokowym
- czujnik stukowy (3x zresztą, bo zamienniki nie działały!)
- tłumik
- filtry, oleje, świece itp. "drobiazgi"
Kolejnym podejrzanym jest przepustnica (kilka razy, choć rzadko komputer odczytał błąd). Ale to już konkretny wydatek (ponad 4tys. zł w ASO + o.k.500usługa!!!, a gdzie indziej znaleźć nową nie udało się; używki zdecydowanie odradzają). Ale może problem tkwi gdzie indziej?! Elektryk sugerował walnięty komputer sterujący silnikiem, ale tego to już wcale nie wiem gdzie szukać i kto będzie w stanie to dobrze zrobić.

Może ktoś miał podobne objawy i poradził sobie z tym?
Pomóżcie odbudować w moich oczach wizerunek subaru jako bezproblemowego, nieawaryjnego auta....!