Spalone sprzęgło? Czy jest do wymiany?
: 6 lip 2013, o 00:33
Witam!
Moje pytanie odnosi się do sytuacji, która mi się wczoraj przytrafiła. Mówiąc w skrócie - byłem Foresterem na piaszczysto-ziemistym terenie: jechałem najpierw po ubitej dróżce, potem bezpośrednio po piasku, bez problemu. Ale gdy się zatrzymałem w pewnym momencie na piasku to już nie dało się ruszyć z miejsca.
Podłoże to miękki piasek, teren równy (nie pod górkę), wrzucam jedynkę i staram się ruszyć - bez skutku: czuć, że auto "ciągnie do przodu", ale jakby coś je trzymało. Wrzucam wsteczny, też nie idzie. Zapiąłem reduktor - zero efektów. Auto nie było zakopane, ręczny nie zaciągnięty, nic go nie trzyma. Spróbowałem jeszcze chwilę ruszyć z miejsca, ale przestałem, gdy po chwili spod maski poszedł dym i zaczęło śmierdzieć. Zadzwoniłem do ASO, gdzie z opisu stwierdzili, że to z bardzo dużym prawdopodobieństwem spalone sprzęgło.
Potem wyciągnięto mnie z tego miękkiego na bardziej ubity piasek, gdzie auto już normalnie ruszało i jeździło. Wczoraj i dziś też nim jeździłem (po ubitych drogach oczywiście), i nie spotkałem się z jakimikolowiek anomaliami w funkcjonowaniu (biegi wchodzą, sprzęgło łapie, auto jeździ jak gdyby nic).
Jedyne co zauważyłem - że na zapłonie przy niezacięgniętym ręcznym pali się takim lekkim, bladym światłem lampka od ręcznego (<!>), a jak podciągnę ręczny, to ewidentnie zaczyna świecić mocniej, jaskrawiej. Po zapaleniu silnika gdy ręczny niezaciągnięty to gaśnie. Wydaje mi się, że nie było tego wcześniej i raczej nie jest to moje urojenie. Poziom płynów w normie. Co to może oznaczać?
Jak interpretować tą sytuację? To sprzęgło? Jest na wykończeniu, spaliłem je czy tylko przypaliłem? Wymagana wymiana?
Nie znam stylu jazdy poprzedniego właściciela, auto kupione miało 63k km, obecnie ma 78k km, regularne przeglądy. Mój styl oceniłbym na spokojny, nie wjeżdżam nie wiadomo gdzie, lewa noga przy podłodze (staram się, może nie zawsze wyjdzie, ale większość czasu udaje się). W zeszłym roku ze dwa razy jeździłem po piachu bez przygód, tak to głównie jazda miejska.
Dodam, że to pierwszy raz, gdy zdarzyła mi się taka sytuacja, stąd też moja panika
Prosiłbym o pomoc, bo nie wiem, czy sprzęgło do wymiany, a w planach niedługo daleka wyprawa w tym po górskich drogach, więc jeżeli sprzęgło na wykończeniu to wolałbym je wymienić.
P.S. Jakby co to autko jak w opisie - Forester z 2007, 2.0 158 KM.
Moje pytanie odnosi się do sytuacji, która mi się wczoraj przytrafiła. Mówiąc w skrócie - byłem Foresterem na piaszczysto-ziemistym terenie: jechałem najpierw po ubitej dróżce, potem bezpośrednio po piasku, bez problemu. Ale gdy się zatrzymałem w pewnym momencie na piasku to już nie dało się ruszyć z miejsca.
Podłoże to miękki piasek, teren równy (nie pod górkę), wrzucam jedynkę i staram się ruszyć - bez skutku: czuć, że auto "ciągnie do przodu", ale jakby coś je trzymało. Wrzucam wsteczny, też nie idzie. Zapiąłem reduktor - zero efektów. Auto nie było zakopane, ręczny nie zaciągnięty, nic go nie trzyma. Spróbowałem jeszcze chwilę ruszyć z miejsca, ale przestałem, gdy po chwili spod maski poszedł dym i zaczęło śmierdzieć. Zadzwoniłem do ASO, gdzie z opisu stwierdzili, że to z bardzo dużym prawdopodobieństwem spalone sprzęgło.
Potem wyciągnięto mnie z tego miękkiego na bardziej ubity piasek, gdzie auto już normalnie ruszało i jeździło. Wczoraj i dziś też nim jeździłem (po ubitych drogach oczywiście), i nie spotkałem się z jakimikolowiek anomaliami w funkcjonowaniu (biegi wchodzą, sprzęgło łapie, auto jeździ jak gdyby nic).
Jedyne co zauważyłem - że na zapłonie przy niezacięgniętym ręcznym pali się takim lekkim, bladym światłem lampka od ręcznego (<!>), a jak podciągnę ręczny, to ewidentnie zaczyna świecić mocniej, jaskrawiej. Po zapaleniu silnika gdy ręczny niezaciągnięty to gaśnie. Wydaje mi się, że nie było tego wcześniej i raczej nie jest to moje urojenie. Poziom płynów w normie. Co to może oznaczać?
Jak interpretować tą sytuację? To sprzęgło? Jest na wykończeniu, spaliłem je czy tylko przypaliłem? Wymagana wymiana?
Nie znam stylu jazdy poprzedniego właściciela, auto kupione miało 63k km, obecnie ma 78k km, regularne przeglądy. Mój styl oceniłbym na spokojny, nie wjeżdżam nie wiadomo gdzie, lewa noga przy podłodze (staram się, może nie zawsze wyjdzie, ale większość czasu udaje się). W zeszłym roku ze dwa razy jeździłem po piachu bez przygód, tak to głównie jazda miejska.
Dodam, że to pierwszy raz, gdy zdarzyła mi się taka sytuacja, stąd też moja panika

P.S. Jakby co to autko jak w opisie - Forester z 2007, 2.0 158 KM.