trzęsie i telepie silnikiem
: 14 lip 2013, o 08:13
Post już umieściłem na SIPie, ale tam jakoś chyba niemrawo się zrobiło, więc pozwalam sobie skopiować w nieco uzupełnionej wersji:
Auto: legacy outback `2005 XT, przebieg: jakieś 235kkm, 100kkm temu przeszedł remont silnika - wymienione UPG( i wszystkie inne uszczelki przy okazji) i jeden tłok (pękł był sobie), pierścienie, takie tam.
Od jakiegoś czasu obserwuję taki objaw - co jakiś czas coś zadrży, najpierw tylko przy ok. 2 tys. obr, potem częściej i przy różnych obrotach. Podejrzewane były cewki (sprawdzone - OK), poduszki silnika i skrzyni - też OK, padło, że może coś w przepustnicy, albo coś nie tak z którymś z wtrysków. W każdym razie dało się z tym żyć, komputer diagnostyczny błędów nie wykazywał, zaprzyjaźniony mechanik doszedł do wniosku, że na razie trzeba jeździć i nie wydziwiać.
Tak było do dzisiaj - dzisiaj jechałem traskę dłuższą (Warszawa - Słupsk), spieszyło mi się nieco. Zaobserwowałem po jakichś 150km, że szarpie jakby nieco mocniej i częściej, wjechałem na A1 - jazda ustabilizowała się na jaichś 4 tys. obr i prędkości 160-170km/h, ale niewiele to pomogło, szarpało nawet mocniej - na desce rozdzielczej absolutny porządek, temperatura w porządku, nic głupiego się nie świeci. Zjechałem na shella, zalałem zbiornik Racingiem 100 - ma jakieś właściwości myjąco-czyszczące, a może przytkałem czymsiś układ paliwowy, to może go przeczyści, niestety dalej szarpie, zapaliło się CHECK ENGINE ale jechać trzeba (żonę do szpitala wiozłem). Zjechaliśmy z A1, cały czas szarpie, choć po przełączenia lewarka skrzyni biegów w tryb SPORT jakby mniej, wjechaliśmy do Starogardu Gdańskiego - temperatura ruszyła w górę..... Włączyłem nawiew z gorącym na full, zdjąłem nogę z gazu, otworzyłem maskę - w zbiorniczku wyrównawczym płynu pod korek......
Znaczy znowu UPG.... Ale ciekawym czy to przypadkowa zbieżność, czy wcześniejsze szarpanie mogło być przyczyną, a może skutkiem? Jeśli przyczyną, to co może być przyczyną szarpania? Wreszcie - co kupić by skutecznie wyremontować auto? Części chyba w Stanach zamówię, chyba, że okaże się, że na miejscu znajdę taniej, cholernie zależy mi na czasie...
Pytanie czy to naprawiać, czy szukać silnika? Jak te 3, czy 4 lata temu robiłem silnik, to zdaje się obowiązywała teza: silnik 2.5 jest za cienki, dlatego jak dostanie temperatury, to się lekko odkształca, w efekcie pada UPG, a słusznym rozwiązaniem jest zatulejowanie onego porządnymi (mniej podatnymi na odkształcanie) tulejami, teraz z kolei od mądrych ludzi słyszę: ABSOLUTNY ZAKAZ TULEJOWANIA, tylko szlif i tłoki nadwymiarowe. Jeśli tak - to ten silnik będzie już w ogóle zabawnie cieniutki, a jeśli pierwotna teza jest prawdziwa, to następna UPG poleci nie po 100kkm, a po 30, a silnik będzie nadawał się na śmietnik.
Dodam przy tym, że samochód traktuję utylitarnie, nie jest on przedmiotem mojego kultu, więc jak mam zapłacić furmankę pieniędzy za remont, to musi się bronić ekonomicznie - w sensie: na kolejne parę lat chcę być wolny od awarii silnika.
Radźcie, Mędrcy!
Auto: legacy outback `2005 XT, przebieg: jakieś 235kkm, 100kkm temu przeszedł remont silnika - wymienione UPG( i wszystkie inne uszczelki przy okazji) i jeden tłok (pękł był sobie), pierścienie, takie tam.
Od jakiegoś czasu obserwuję taki objaw - co jakiś czas coś zadrży, najpierw tylko przy ok. 2 tys. obr, potem częściej i przy różnych obrotach. Podejrzewane były cewki (sprawdzone - OK), poduszki silnika i skrzyni - też OK, padło, że może coś w przepustnicy, albo coś nie tak z którymś z wtrysków. W każdym razie dało się z tym żyć, komputer diagnostyczny błędów nie wykazywał, zaprzyjaźniony mechanik doszedł do wniosku, że na razie trzeba jeździć i nie wydziwiać.
Tak było do dzisiaj - dzisiaj jechałem traskę dłuższą (Warszawa - Słupsk), spieszyło mi się nieco. Zaobserwowałem po jakichś 150km, że szarpie jakby nieco mocniej i częściej, wjechałem na A1 - jazda ustabilizowała się na jaichś 4 tys. obr i prędkości 160-170km/h, ale niewiele to pomogło, szarpało nawet mocniej - na desce rozdzielczej absolutny porządek, temperatura w porządku, nic głupiego się nie świeci. Zjechałem na shella, zalałem zbiornik Racingiem 100 - ma jakieś właściwości myjąco-czyszczące, a może przytkałem czymsiś układ paliwowy, to może go przeczyści, niestety dalej szarpie, zapaliło się CHECK ENGINE ale jechać trzeba (żonę do szpitala wiozłem). Zjechaliśmy z A1, cały czas szarpie, choć po przełączenia lewarka skrzyni biegów w tryb SPORT jakby mniej, wjechaliśmy do Starogardu Gdańskiego - temperatura ruszyła w górę..... Włączyłem nawiew z gorącym na full, zdjąłem nogę z gazu, otworzyłem maskę - w zbiorniczku wyrównawczym płynu pod korek......
Znaczy znowu UPG.... Ale ciekawym czy to przypadkowa zbieżność, czy wcześniejsze szarpanie mogło być przyczyną, a może skutkiem? Jeśli przyczyną, to co może być przyczyną szarpania? Wreszcie - co kupić by skutecznie wyremontować auto? Części chyba w Stanach zamówię, chyba, że okaże się, że na miejscu znajdę taniej, cholernie zależy mi na czasie...
Pytanie czy to naprawiać, czy szukać silnika? Jak te 3, czy 4 lata temu robiłem silnik, to zdaje się obowiązywała teza: silnik 2.5 jest za cienki, dlatego jak dostanie temperatury, to się lekko odkształca, w efekcie pada UPG, a słusznym rozwiązaniem jest zatulejowanie onego porządnymi (mniej podatnymi na odkształcanie) tulejami, teraz z kolei od mądrych ludzi słyszę: ABSOLUTNY ZAKAZ TULEJOWANIA, tylko szlif i tłoki nadwymiarowe. Jeśli tak - to ten silnik będzie już w ogóle zabawnie cieniutki, a jeśli pierwotna teza jest prawdziwa, to następna UPG poleci nie po 100kkm, a po 30, a silnik będzie nadawał się na śmietnik.
Dodam przy tym, że samochód traktuję utylitarnie, nie jest on przedmiotem mojego kultu, więc jak mam zapłacić furmankę pieniędzy za remont, to musi się bronić ekonomicznie - w sensie: na kolejne parę lat chcę być wolny od awarii silnika.
Radźcie, Mędrcy!