Mam bardzo zagadkową awarię w moim outbacku 2.5
Wcześniej ciekło spod głwicy, więc silnik był wyjmowany ale po złożeniu pojechał elegancko do domu i 2 dni jeździł bez problemu.
Trzeciego dnia zniknęła iskra. Ale za 15-tym razem zapalał. Potem przestał. Co ciekawe odpala na hol!

nowy akumulator - nic
nowa cewka - nic
nowy czujnik położenia wału - nic
używany czujnik wałka - nic
Wtedy pojechał do cenionego elektryka w Ursusie. Przeglądał alarm, sprawdzał przewody, masy, rozruszznik ale po dwóch tygodniach wywiesił białą flagę.
Odpaliłem na pych i dojechałem 2 km. Potem chwila nierównej pracy, zaksztusił się jakby iskra nie w tym momencie i zgon.
Po 8 godzinach pociągnięty przez kolejne auto, odpalił, przejechałem 1 km i koniec. Komputer nie wykazuje błędów. Gdy jedzie te swoje 5 minut wszystko jest mechanicznie idealnie...
Słyszeliście może o podobnym przypadku?
Albo może jest jakiś elektryk w okolicach Warszawy co dobrze potrafi zdiagnozować stare subaru.
Będę wdzięczny za wszelkie wskazówki.
A czy orientujecie się może czy w tym modelu trzeba w komplecie z kompem wymieniac imobilizer i klucze ?