gregski pisze:,
Za to zdazylo mi sie utknac bo zatrzasnelismy kluczyki czy nieopatrznie rozladowalem do zera akku.
Jak sie wybiore w dzicz - wezme kolo, ew. opone. Ale to nie znaczy, ze pozostale 99% czasu mam z nim jezdzic.
Gregski, ja zrobiłem obecnym samochodem 115.000 km w ciągu trzech lat, poprzednim około 110.000 km w ciągu dwóch i pół lat.
Nigdy w okresie tych ponad pięciu lat nie miałem problemu z oponami, chociaż poprzednim autem jeździłem też trochę w lekkim terenie (np. w Rumunii).
Ale w każdym z tych aut zdarzyło mi się mieć problem z akumulatorem.
Czyli na dobrą sprawę, mógłbym wyciągnąć z tego wniosek, że więcej pożytku dawałoby wożenie zapasowego naładowanego akumulatora, niż koła.
