devlin pisze:Moim zdaniem to nie jest dobry przykład.
Różnica jest taka: jak sprzedawca oferuje samochód za przesadzoną cenę, to nie kupujesz samochodu. Ale dokładnie wiesz, jaka ta cena jest. A w przypadku banku jest inaczej - nie wiesz tak naprawdę, jaka jest ta cena, bo znasz tylko niektóre z jej składowych - a zasadnicze, czyli kurs waluty oraz spread jest zagadką. Więc - moim zdaniem - nie ma sensu bronić banków w tym przypadku, bo wiadomo że nie grają czysto.
Oczywiście mocno uprościłem, ale nie jest też tak, że bank zataja te informacje przed klientem, no może wypisuje je mniejszym drukiem.
Biorąc kredyt walutowy wszyscy (no dobra 50%) zdają sobie sprawę z ryzyka kursowego. Kurs średni nie zależy od banku. Spreadem banki czasami manipulują. Można i należy próbować negocjować warunki przewalutowywania spłat, choć nie wiem czy w przypadku kredytów samochodowych jest to praktykowane. W przypadku kredytów hipotecznych na pewno.
devlin pisze:A co do czytania umów, to jest inna sprawa. A jeszcze inna jest taka, że czytać a rozumieć, to są conajmniej dwie różne rzeczy.

Napisane są bardzo czytelnie, prawie jak przepisy podatkowe.

czarne jest piękne...