Po pierwszych kilku latach użytkowania naszej pompy AKA lodowki poziom wody w studni obniżył się na tyle, że zaczęła się dławić i wydawało się, że to byłoby na tyle z tej inteligentnej instalacji. I to mimo rzeki za płotem. Na szczęście udało się nieco przerobić, założyć mniej wydajną pompę w studni, zmniejszając pobór wody i od tamtej pory (tfu tfu) sytuacje zadławienia są incydentalne. Ale wody gruntowe się obniżają, z roku na rok. Studnie schną i tyle. Przyjdzie czas, że se tą "lodówkę" będziemy mogli wstawić do muzeum jako eksponat z czasów dobrobytu.damaz pisze:moja ulubiona różowa pani ma pompę ciepła, która "wytwarza" sporo wody, gdyż lodówką jest i basta (w każdej lodówce jest coś, co nazywa się "parownik'"... ciekawe czemu???).
(...)
a studnia (dopóki nie ratuje życia) nie jest dobrym pomysłem na suszę, bo tylko pogłębia suszę. dosłownie. wysysa wody gruntowe. poza tym trzeba dobrze sprawdzić, jaką wodę się pompuje. w sensie chemii.
U nas we wsi nikt się tym nie przejmuje, bo płynie rzeka, na której za kilka km stoi zapora, więc stan rzeki mamy permanentnie znośny, nawet w suszy, tzn. wystarczający do pobierania wody na potrzeby podlewania zieleni i pojenia zwierząt. Niezgodnie z prawem oczywiście, ale nikt nie kabluje, bo prawie każdy korzysta.
Woda w studniach i rzece jest oczywiście niezbyt zdatna do picia, bo nie ma kanalizacji (właśnie kładą, za kilka tyg. ruszy), więc szamba z "drenażem", oraz wylewanie szamb w pola. Dobrze, że jest wodociąg, to nie padają tu wszyscy jak muchy od picia tych Domestosów. Ale woda ze studni do wylania w rośliny się nadaje, tyle, że Damaź ma rację. Ta woda nie wraca już do studni, to nie jest retencja.
A deszczówkę zbiera mało kto, co mnie dziwi, bo owszem, ona nie jest krystalicznie czysta, szczególnie jak postoi w beczkach. Ale przecież mówimy o wodzie do podlania roślin, a nie do wypicia prosto z beczki
Nawet lekko zamulona spełni swoją rolę, roślinom to nie zaszkodzi. A na pewno jest lepsza od tej z rzeki/studni, gdzie pięknie i stale zasilają je okoliczne szamba.