prezeskot pisze: ↑17 maja 2020, o 12:30
Gal,
Tanie owszem, ale dobrej to ze swieca szukac. W Szczecinie 2 lata temu nie bylo gdzie pojsc bo wspolczynnik cena/jakosc byl ogromny, dlatego warto bylo do Berlina pojechac. Bylo nie dosc ze lepiej to jeszcze taniej. Tu chodzi tez o mentalnosc. Nie tyle o musze sie dorobic w 2 lata, ale o mentalnosc ludzi. W Niemczech w Baden-Württemberg pawie nikt w niedziele nie gotuje, wszyscy w knajpach i ceny sa rozne,ale gut bürgerliche Küche nie odstrasza. W PL wyjscie do Restauracji nie ejst tak powszechne jak w DE
W Polsce tradycją niedzielną był obiad u teściów, a nie wyjście do knajpy. Jasne, że chodzimy do restauracji znacznie rzadziej niż Niemcy, a oni znowu rzadziej niż Włosi, więc jest to kwestia zwyczajów lokalnych, klimatu i... finansów. Poza tym, na przyzwyczajenia Polaków w wielkim stopniu wpłynął PRL. Powszechność tanich stołówek wszędzie - od przedszkoli, szkół, przez uniwersytety do zakładów pracy, plus ogromny odsetek pracujących kobiet spowodowały, że jedzenie stołówkowe, którego kamieniem węgielnym była Podravka, czy inny Kucharek, było standardem dla ogromnej liczby ludzi przez 50 lat. A jedzenie stołówkowe to poziom niemieckich jadłodajni przy autostradach - nie lepiej, nie gorzej.
I teraz możemy przejść do jakości oferty gastronomicznej w obu krajach. Nie wiem o jakiej "dobrej" kuchni/knajpie myślisz. Jeżeli o "gut bürgerliche Küche", to odpowiednikiem jest knajpa z kuchnią polską - wcale nie taka łatwa do znalezienia, bo kucharki ze stołówek musiały gdzieś znaleźć miejsca pracy i najczęściej lądowały w kolejnej otwieranej restauracji z "domową kuchnią" opartą na Kucharku. Nie znoszę tej przyprawy, ale dla wielu Polaków to synonim "smaku dzieciństwa" i dlatego trwa. W takich restauracjach nie przestrzega się standardów kuchni polskiej, serwuje się "schabowego" bez kości, w formie dwuchlebianu mięsa smażonego na oleju, zupę grzybową z pieczarkami a rosół z kostki Knorra. Takich jest wiele i w Polsce i w Niemczech, ale w Polsce są dużo tańsze. Ale są i inne i nie sądzę by Szczecin był taką pustynią kulinarną (choć w Szczecinie ostatni raz byłem w 1997). Restauracje w Polsce zmieniają się bardzo szybko i powstaje mnóstwo nowych - niektóre znikają szybko, inne zostają, ale jedno wydaje mi się bezdyskusyjne - zostają te lepsze. Niemniej, kuchnia polska ma złą prasę - bo tłusta, ciężka i nudna, a "deutsche bürgerliche Küche" jak widać nie. Co jest bzdurą, bo kuchnia polska jest typową kuchnią środkowej europy, mającą z 80% wspólnoty z niemiecką. Ale ciekawszą, bo z wschodnimi wpływami. Jest niewiele dań kuchni niemieckiej, które nie mają bliskiego odpowiednika w polskiej, a wiele polskich nie istniejących za Odrą.
Wniosek; znajdź restaurację z dobrą kuchnią polską w Szczecinie - na pewno takie są.
Chyba, że chodziło Ci o wyrafinowane eksperymenty kulinarne? Wtedy pozostaje Ci tylko "Atelier" Wojciecha Modesta Amaro w Warszawie. Dostaniesz 6 dań wielkości pięciozłotówki na talerzach średnicy 40 cm ze ślaczkami z atramentu kałamarnicy infuzowanego naparem ze szczawiu z południowego stoku Wielkiej Rawki zbieranego o północy w bezksiężycową noc. I zapłacisz więcej niż w Nomie.
Ale da się.
Polskie restauracje są coraz lepsze. Naprawdę.
FUX pisze: ↑17 maja 2020, o 12:46
Gal pisze: ↑17 maja 2020, o 11:17
Akurat jedzenie w knajpach w Polsce jest bardzo tanie.
Pewnie momentami tak.
Nie momentami tylko powszechnie. Momentami, to można znaleźć drogie lub bardzo drogie.
Chyba, że znowu statystyki kłamią.
Ale wtedy moje obserwacje też.
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.