Post
3 gru 2009, o 13:45
Trochę przydługie ale mi sie podobuje i nie przypominam sobie abym widział na forumie
Bajka o nowoczesnych rodzicach
Antoni i Marianna nie byli szczęśliwymi ludźmi. Ich nowoczesne i
otwarte umysły narodziły się w kraju, gdzie królowała ciemnota i
przesądy. Ludzie, zamiast iść z duchem postępu, przystawali gdzieś co
i raz, zamyślając się nad przeszłością. Nie patrzyli z optymizmem w
przyszłość, nie chcieli czegoś wciąż zmieniać i eksperymentować.
Nawet dobrotliwe przyjęcie ich kraju do światłej Wspaniałej Europy, nie
pozwoliło całkiem wykorzenić Ciemnogrodu.
Dlatego Antoni i Marianna zaraz po ślubie (naturalnie, cywilnym)
postanowili, że nie będą mieć dzieci. To przede wszystkim mogłoby ich
związek zbliżyć niebezpiecznie do tradycyjnej rodziny, która według
wszystkich światłych i postępowych ludzi, była kulą u nogi tego kraju.
Tak właśnie, „tego kraju”, bo Antoni i Marianna nigdy nie używali
jego nazwy, aby nie być posądzeni o nacjonalizm, ani nawet patriotyzm.
Lecz któregoś dnia zgłosiła się do nich para kobiet kochających
inaczej i poprosiła o spermę Antoniego. Kobiety te chciały założyć
nowoczesną rodzinę, z dwiema matkami, dlatego też Antoni nie mógł im
odmówić. Zapłodnienie się powiodło i po dziewięciu miesiącach
urodziła się śliczna dziewczynka, która dostała na imię Szwecja, na
cześć kraju, który jest bardziej nowoczesny od nowoczesności.
Wieść o dobrym sercu Antoniego i Marianny rozeszła się szerokim echem
w kręgu ludzi postępowych i światłych. Dlatego kilka miesięcy
później zgłosiła się do nich para mężczyzn kochających inaczej i
zaproponowała, aby Marianna została matką ich dziecka. Antoni i Marianna
zgodzili się ponownie, lecz sam akt zapłodnienia nieco się
przeciągnął. Stało się tak, ponieważ mężczyźni owi, jako
zwolennicy pluralizmu i tolerancji, kłócili się przez pół roku, czyja
sperma ma stać się ojcem ich dziecka.
Gdy już jakoś to ustalili, powstał problem, w jaki sposób
przeprowadzić prokreację. Wybrany mężczyzna bowiem wyraził chęć, aby
stało się to metodą tradycyjną. Antoni i Marianna nie protestowali
przeciw temu, bowiem nie chcieli być posądzeni o zabobonną wiarę w
siłę wierności. Niestety, mężczyzna, którego sperma przegrała
rywalizację, okazał się być zazdrosny, co w nowoczesnym świecie jest
dozwolone wyłącznie w związkach jednopłciowych. Miał przy tym argument
nie do zbicia, że sposób tradycyjny jest przestarzały i, rzec by można,
wsteczny, dlatego nie wolno go propagować. I choć rzeczywiście jest
mniej kosztowny, a być może nawet szybszy, to mógłby u dziecka
wywoływać niezdrowe odruchy heteryczne. A tego nikt by przecież nie
chciał.
Do zapłodnienia doszło więc w sposób nowoczesny, ale w czwartym
miesiącu ciąży pojawił się nowy problem. Rozkładowi uległ bowiem
związek mężczyzn kochających inaczej, gdyż okazało się, że
posiadacz zwycięskiej spermy, potrafi kochać normalnie. Spowodowało to,
że miał się również stać ojcem w innym związku, dlatego też do
dziecka tkwiącego w łonie Marianny nie chciał się przyznać pod żadnym
pozorem. Zaś odrzucony mężczyzna był tak zrozpaczony, że zwiedzał
wszystkie lokale świata, przeznaczone dla zrozpaczonych podobnie jak on.
Antoni i Marianna stali się więc pełnoprawnymi rodzicami małego Olafa
(który został nazwany w ten sposób, ze względu na popularność tego
imienia w kraju, który jest bardziej nowoczesny od nowoczesności.)
Zresztą, nie tylko jego, gdyż wkrótce wróciła do nich również mała
Szwecja. Jej obie matki stwierdziły, że skomplikowała ona ich stosunki
partnerskie, wyraźnie zmniejszając przyjemność doznań erotycznych.
Dlatego też muszą teraz obecnie we dwie wyruszyć w podróż dookoła
świata, aby poszukać tam siebie, czyli spróbować się odnaleźć.
Antoni i Marianna nie mogli robić im w tym względzie przeszkód, gdyż
przenigdy nie chcieliby się okazać nietolerancyjni wobec naturalnych
dążeń mniejszości. Pomyśleli przy tym, że nadarza się świetna
okazja, aby zasilić przyszłe światłe i postępowe pokolenie. Dlatego
przyjęli bezstresowy sposób wychowania swoich dzieci, dając im szeroko
rozumianą swobodę, w ramach partnerskiego zaufania.
Lecz życie postanowiło nie rozpieszczać Antoniego i Marianny. Antoni
wkrótce został zredukowany, gdyż jego etat został przeznaczony dla
osób pozostających w bardziej nowoczesnych związkach, niż
przestarzałe, sformalizowane relacje damsko-męskie. Wprawdzie po pół
roku udało mu się znaleźć kolejne zajęcie, ale nie było już ono tak
dobrze płatne. Antoni i Marianna nie mogli więc sobie pozwolić na
opiekunkę do dzieci. Mała Szwecja szła już wprawdzie do szkoły, ale
dla Olafka zabrakło miejsca w przedszkolu.
Dlatego też Antoni i Marianna podjęli jedną z najtrudniejszych decyzji
w swoim życiu. Powierzyli opiekę nad Olafkiem ojcu Antoniego, z którym
już dawno nie utrzymywali kontaktu, aby nie tworzyć wrażenia, że są
zwolennikami tradycyjnej rodziny. I choć dziadek zajmował się nim tylko
dwa lata, wywarł na chłopca niebezpiecznie wsteczny wskutek.
Nauczyciele w szkole byli przerażeni. Mały Olaf nie chodził na lekcjach
po klasie, nie klął, nie mówił im po imieniu i w ogóle nie wydawał
się być zainteresowany postępem. Jako jedyny z klasy postanowił
uczęszczać nie na lekcję etyki, tylko chciał się zapisać na religię.
Przysporzył tym samym dużo kłopotu, bo etat katechety już dawno
zlikwidowano, z powodu braku zainteresowania. Wprawdzie pewne nadzieję
wzbudził w rodzicach fakt wagarów Olafa, ale okazało się, że chodzi on
w tym czasie do kościoła.
Antoni i Marianna usiłowali namówić dziadka, aby spróbował odwrócić
ich dziecko we właściwą stronę. Ale uparty staruszek wciąż odmawiał
i nie pomogły sugestie o możliwości poddania go eutanazji. Wciąż
widywał się z wnukiem i utwierdzał w nim wsteczne poglądy. Sąd
Ostateczny przyjął więc argumenty o konieczności powiększenia majątku
pary naszych bohaterów, w celu lepszego wychowania dzieci, i nakazał jak
najszybszą kremację niebezpiecznego osobnika.
Po wyprawieniu ojca na tamten świat, Antoni i Marianna wynajęli
najlepszych psychologów dziecięcych, aby pomóc nieszczęsnemu Olafowi.
Jednak ich zabiegi nie dawały rezultatu, a najlepszy z nich wybiegł
kiedyś z dziecinnego pokoju ze spuszczonymi spodniami i oświadczył, że
malec jest niereformowalny, ponieważ nie pociągają go wcale starsi
panowie. Miał chyba rację, bo uparty chłopiec, zamiast zwracać się do
rodziców po imieniu, mówił do nich, o zgrozo, „mamusiu” i
„tatusiu”. Zupełnie jak w tradycyjnej, opresywnej rodzinie, która
wydawała się już odchodzić do historii!
Ale wszelkie granice przekroczył wtedy, gdy oznajmił im, że w
przyszłości pragnie podjąć studia teologiczne i poświęcić swoje
życie Bogu. Rodzice uznali, że należy z nim jak najszybciej poważnie
porozmawiać, a jeśli to nie pomoże, umieścić w zakładzie dla
obłąkanych. Zawołali go więc do swojego pokoju, w trakcie, gdy nieco
większa już Szwecja, odbywała za ścianą udany stosunek ze swym
aktualnym chłopakiem. Antoni i Marianna, jako postępowi rodzice,
oczywiście to akceptowali, wyposażając jedynie młodych w niezbędne
akcesoria, zapobiegające niepożądanej prokreacji.
Odgłosy orgazmów Szwecji miały stworzyć odpowiednią atmosferę do
tego typu rozmowy wychowawczej. Lecz Olafek demonstracyjnie zatkał sobie
uszy, aby okazać brak swojej nowoczesności. Rodzice chcieli już głośno
wyrazić swą dezaprobatę, gdy nagle z pokoju obok wybiegła Szwecja.
- Antek! Mańka! Pękła mu wasza prezerwatywa!
Marianna natychmiast sięgnęła do przydomowej apteczki i wręczyła
pasierbicy środki wczesnoporonne (Szwecja, ze względów zdrowotnych, nie
mogła używać pigułek antykoncepcycjnych). Musiała też ją uspokajać,
że to w gruncie rzeczy nic strasznego, że ona też już kilkakrotnie
pozbywała się w ten sposób kłopotu. Olaf w tym czasie ukrył się w
swoim pokoju i rozmowa wychowawcza uległa przełożeniu. Rodzice
pomyśleli nawet, że ich syn co nieco jednak zrozumiał, bo tydzień
później, ku ich niekłamanemu zadowoleniu, odmówił chodzenia do
szkoły. Dopiero dwa tygodnie potem, gdy Marianna wyrzucała puste już
opakowanie po środkach wczesnoporonnych, zobaczyła, że uległy one przed
rokiem przeterminowaniu.
Natychmiast zabrała więc Szwecję na odpowiednie badania, które
ujawniły jej ciąże. Dziewczynka była mocno przestraszona, ale macocha
uspokoiła ją ponownie, mówiąc o tym, że ten problem można jeszcze
załatwić przy pomocy tradycyjnej (to słowo wypowiedziała cicho, ze
względu na niewłaściwe konotacje) aborcji, która obecnie jest równie
standardowym zabiegiem, jak usunięcie odcisków ze stóp. Zaraz też
zapisała pasierbicę na zabieg, który miał się odbyć za trzy
tygodnie.
Niestety, Antoni i Marianna, ku własnej zgubie, nie zauważyli, że Olaf
coraz częściej przebywa ze swą siostrą. Wprawdzie Szwecja ciągle
wyrzucała go ze swojego pokoju, ale to tym bardziej uśpiło ich
czujność. Byli bowiem przekonani, że jeśli, raczej dotąd zgodne
rodzeństwo, zaczyna się kłócić, to łatwiej zrozumie, że nie można
znaleźć oparcia w tradycyjnej, opresywnej rodzinie.
Zabieg udał się znakomicie, ale dwa tygodnie później wyszła na jaw
straszna prawda. Otóż mały Olaf namówił Szwecję na udanie się do
spowiedzi w jednym z ostatnich kościołów, które istniały zresztą już
tylko w tym kraju. Efektem tego była decyzja dziewczynki o wstąpieniu do
zakonu! A działo się to jeszcze w czasach, kiedy nie było to wprost
zabronione przez prawo. Lecz już wtedy od wielu lat istniała społeczna
umowa, że w ramach tolerancji, należy pozwolić umrzeć ostatnim mnichom,
by zakony zniknęły w ten naturalny sposób.
Wprawdzie Szwecja miała tylko trzynaście lat, ale rodzice, zgodnie z
prawem, nie mogli jej niczego zabronić. Wyjątkiem było jedynie
okoliczność, która mogła doprowadzić do uwstecznienia dziecka. Ale i
wtedy mogło ono złożyć do specjalnych sądów zaskarżenie, które
było rozpatrywane w trybie pilnym, czyli od ręki.
Sąd w tym przypadku, oczywiście, przychylił się do zdania rodziców.
Ale ponieważ zdarzyło się tak po raz pierwszy od pięciu lat, sprawa
odbiła się szerokim echem (poprzednio odmówiono synowi, pragnącemu
współżyć z matką, zaznaczając jednocześnie, że gdyby było to jego
macocha, miałby do tego pełne prawo). Rozgłos dodatkowo powiększył
temat sporu, również od dawna niespotykany. Wkrótce nie tylko cały
kraj, ale również Wspaniała Europa, nie mówiły o niczym innym.
Zewsząd odezwały się głosy Autorytetów Moralnych, które jednoznacznie
twierdziły, że wina tkwi przede wszystkim w rodzicach, oraz w tym kraju,
z którego pochodzili.
Opinia publiczna w całej Wspaniałej Europie domagała się procesu i
przykładnego ukarania rodziców. Nastrojów nie uspokoiła nawet eutanazja
nieszczęsnego spowiednika dziewczynki (na szczęście przekroczył już
wiek, w którym była ona dozwolona w trybie przymusowym) i przekazanie
jego świątyni na rzecz prężnie rozwijającej się w tym kraju
wspólnoty muzułmańskiej. Nie powiodła się też próba przejścia
Antoniego i Marianny z ateizmu na islam, bo uznano, że tak światła i
nowoczesna religia, nie może być zanieczyszczana przez tak uwstecznione
elementy.
Dlatego wkrótce doszło do pokazowego procesu. Choć były z tym pewne
problemy, bo adwokaci bali się podjąć obrony tak ryzykownych klientów.
Lecz Autorytety Moralne przekonały wszystkich, że w tym przypadku prawo
do obrony nie jest konieczne, gdyż wina Antoniego i Marianny jest zbyt
oczywista.
Oskarżycielem został słynny prokurator, wieloletni obrońca praw
dziecka, prywatnie właściciel chóru chłopięcego. Błyskawicznie
odszukał on biologicznych współrodziców dzieci, którzy przerażeni
ogromem zbrodni popełnionych na ich potomkach, zgodzili się świadczyć
przeciw Antoniemu i Mariannie. W trakcie przesłuchań wyznali, że
oskarżeni w podstępny sposób zapewniali ich, iż Szwecja i Olaf zostaną
wychowani na porządną lesbijkę i geja. Dlatego oni oddalili się od
miejsca pobytu swych dzieci, aby zgodnie z wymaganiami nowoczesności, móc
realizować siebie. A teraz już nawet nie mogą się zająć Szwecją i
Olafem, bo przebywanie z tak uwstecznionymi osobnikami, naraziłoby ich
wrażliwość na depresję.
Przysłowiowym gwoździem do trumny stało się niniejsze opowiadanie, w
którym autor, mówiąc o parzę głównych bohaterów, jako pierwszego
wymieniał zawsze Antoniego, czyli mężczyznę. To świadczyło niezbicie,
że ich tradycyjność jest wręcz porażająca i zagraża całemu bytowi
Wspaniałej Europy.
- Jak długo jeszcze – rozpoczął swą mowę końcową prokurator –
będziemy w tym kraju pozwalali się szerzyć ciemnocie i zabobonom? W
trakcie całego procesu wina Marianny i Antoniego, została wykazana
niezbicie. Zresztą i sami oskarżeni przyznali się do niej szczerze. I
choć wyrazili skruchę, my nie mamy prawa być pobłażliwymi...
Wkrótce potem ogłoszono wyrok:
„W imieniu Wspaniałej Europy, której nowoczesność postępowość
i tolerancja są naczelnymi zasadami, wywiedzionymi jeszcze z pism Platona
i Arystotelesa, My, Sąd Ostateczny, ogłaszamy co następuję: likwidacji
podlegają wszelkie zakony, kościoły chrześcijańskie, jako siedliska
obłudy i ciemnogrodu. Ich majątek zostaje w całości przekazany
tolerancyjnym religiom islamu, hinduizmu, buddyzmu i reiki.
Choć zawsze walczyliśmy z nikczemną karą śmierci, to przecież
dotyczyła ona zwykłych przestępców, którzy mogli zabić co najwyżej
kilku ludzi. Lecz tu popełniono zbrodnię przeciw tolerancji! A kto
popełnia taką zbrodnię, tak jakby zabijał całą ludzkość! A tego nie
możemy tolerować! Oskarżeni, Marianna T. i Antoni W., są w wieku zbyt
młodym, by zostać poddani standardowej eutanazji. Zostają więc skazani
na karę śmierci w okropnych męczarniach, którą to karę wyjątkowo
przywracamy. Ich majątek w całości, po połowie, przekazujemy
biologicznym współrodzicom ich dzieci, jako słuszną rekompensatę, za
straty moralne, jakich doznali w wyniku działania oskarżonych.
Córka ich, Szwecja, zostanie w celach resocjalizacyjnych, przekazana
najlepszym specjalistom zatrudnionym w Domach Uciech Publicznych. To
ostatecznie powinno ja przekonać o nieistnieniu chrześcijańskiego Boga.
Olaf zaś wstąpi do chóru chłopięcego z internatem, gdzie otoczony
troskliwą opieką dyrygenta i kolegów, powinien również wrócić do
stanu równowagi erotycznej, najważniejszej w życiu każdej jednostki
ludzkiej.”
Obrońcy Praw Człowieka i Autorytety Moralne nie mogły wyjść z podziwu
nad Światłością i Mądrością Sądu Ostatecznego. Wszystkie stacje
telewizyjne przeprowadziły transmisję publicznej egzekucji An... o,
przepraszam, Marianny i Antoniego. Odbyła się ona poprzez spalenie na
stosie. Miało to ich na moment przed śmiercią jeszcze raz oświecić i
uwidocznić im zgrozę popełnionych zbrodni.
Those who would give up essential liberty to purchase a little temporary safety deserve neither liberty nor safety.
Živela Jugoslavija!