Post
28 gru 2012, o 14:36
święta?
cudnie wręcz
W ogóle że udało się i córeczka z żona wróciły ze szpitala do domu na 4 dni przed wigilią to cud.
Półroczna córeczka z sondą nosowo-żołądkową, żona z poważnymi zaburzeniami psychicznymi na antydepresantach.
Do wigilii udało się nam wszystkim w miarę stanąć na nogach po kolejnych chorobach, choć gil nadal słał się ostro.
W ostatniej chwili podjęliśmy jednak decyzję że niespełna dwuletni synek musi mieć choinkę, a i obydwoje dzieci jakieś prezenty.
Podczas niedzielnego stawiania choinki, synek zaczął rzygać ... skończył dzień później.
Ja dołączyłem do niego chwilę później, z tym że mi się udało trafić do kibla, on załatwił dywan, łóżeczko, nasze i swoje ubrania ...
W nocy choinka się wyjebała i stłukła się jedna bombka ... akurat ta jedna pamiątkowa.
W wigilię synek przestał rzygać, dostał gorączki, więc wigilię u siostry odpuściliśmy, po reanimacji synka nurofenem wyskoczyliśmy tylko do teściów bo są o rzut kapciem.
Ja z synkiem nie jadłem prawie nic, córeczka przez rurę do żołądka.
O prezentach się nie myślało.
Nasze mieszkanie powitało nas smrodem wymiocin i niebywałym bałaganem, którego nie mieliśmy siły sprzątać.
Nocka to walka z gorączką u synka.
Następnego dnia, żeby nie teściowie to jedyna potrawą (nie tylko tą wigilijną ale w ogóle) byłyby mandarynki.
tak, że bawiłem się pysznie
"Choďte srát s vaším psem před váš dům"