Wg mnie właśnie to, że mają zaklatkowaną furę i zamkniętą drogę dodatkowo paradoksalnie przyczynia się do zwiększonego niebezpieczeństwa.. Klatka daje złudne wrażenie, że fura jest pancerna i przetrzyma większość dzwonów (co tak naprawdę sprawdza się głównie w przypadku rolki), natomiast zamknięty odcinek powoduje, że załoga wie, że są tylko oni, droga i stoper. To, jak i długość trasy, o której wspomniał
burat powoduje, że szuka się dziesiętnych części sekundy, tnie się o ten centymetr więcej, niż inna załoga, aby troszkę zyskać przewagi nad innymi. Dodatkowo sama jazda na slicku jest już niebezpieczna, który praktycznie trzyma na zasadzie 0-1.
A my? Jednak latamy po otwartej drodze, więc uwzględniamy, iż ktoś na tej drodze może się pojawić, że za ślepym zakrętem może być piach itp.. Wiemy też, że robimy to dla funu, a nie dla pucharów, wobec czego podświadomie przy zwiększonym niebezpieczeństwie trochę odpuszczamy...

Co do wypadku, to jedna z osób, która była świadkiem wspominała, iż podbiło go na cięciu..