Kilka tygodni temu do domu u mnie na wsi ktoś pod drzwi przyniósł małe coś..coś co gdyby nie fakt że miałczało przeraźliwie..a po chwili tulenia mruczało tak głośno że było je słychać z daleka...nie pasowało do określenia "kot"
Dziś Bruno (bo takie imię dostał z racji burego pięknie pręgowanego umaszczenia) ma już kilka gram więcej, jest zdrowy, nauczony manier (kuweta,miseczka itd) szuka nowego domu.
Niestety nie może zostać u mojej mamy bo jej 12 letni pers po tym jak zrozumiał że wizyta Brunia może nie mieć charakteru przygodnego (moja mama karmi i dba o koty w promieniu 15 km od miejsca zamieszkania więc Maciek wie że "tak trzeba"

Nie miał stracha przed wiejskimi psami, kotami i kurami choć ledwo widział na oczy..świetnie zaaklimatyzował się w domu (bawi się z moimi bratanicami oraz ich posokowcem (a persa niestety bez wzajemności uwielbia..choć to zgredek

Jeśli macie lub znacie dobry dm dla Brunia bo będę wdzięczna za info..to wyjątkowy kot..coś wiem o tym

W czwartek rano dodam kilka zdjęć Brunia więc ludzie o miękkich sercach- uwaga
