
W przedurlopowym ferworze , w ostatniej chwili, musiałem przedłużyć umowę OC/AC.
Dotychczasowa polisa w PZU fajna była ale, jako że współwłaściciel (teściu, na którego zniżkach jeszcze jechałem) dwa razy dźwięknął, to i składka za OC podskoczyła drastycznie.
PZU poszło w odstawkę, do łask wrócił AllianzDirect.
Składka zapłacona, rachu ciachu po sprawie, z początkiem października miałem nową polisę.
Minęło te 1 i 2/3 miesiąca i nagle BACH! zaśniedziałe od sklerozy styki zaiskrzyły i do właściwej półkuli mózgowej dotarła niespodziewana myśl ... Kur.a! Czy wypowiedziałeś polisę z PZU?
odpowiedź była równie błyskawiczna - o żesz ja pier ... itp

No i teraz, co teraz ... gdyby sprawa się rozchodziła o kilka stówek to zagryzłbym wargi przesiadł się na Ikarusa na dwa miesiące i po sprawie. Gapowe się płaci.
Jednak wycena samego OC na propozycji przedłużenia polisy w PZU wynosiła prawie 1800zł

Wiem, że na mocy art 28 Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych (...) Ubezpieczyciel ma prawo, a nawet obowiązek przedłużyć polisę.
Jednak wyczytałem też, że w sytuacji, w której posiadamy dwie polisy już pierwsza z nich spełnia obowiązek zawarcia umowy ubezpieczenia OC nakładany przez prawo. Druga przestaje więc być umową ubezpieczenia obowiązkowego i teoretycznie nie podlega regulacjom ustawy o Ubezpieczeniach. W związku z tym zgodnie z art. 812 par. 4 kodeksu cywilnego może zostać wypowiedziana w ciągu 30, a po upływie tego terminu rozwiązanie umowy może nastąpić w dowolnym terminie jednak wyłącznie za zgodą obu stron.
I teraz
Czy iść na głupa i siedzieć cicho dopóki nie prześlą wezwania, potem się z nimi szczypać?
Czy liczyć na "łagodny wymiar kary" i zgłosić się samemu?
Czy w ogóle na nic nie liczyć i już zacząć odkładać do skarbonki?
Ktoś to przechodził?