Post
12 sty 2012, o 11:40
W Warszawie faktycznie jakby mniej ludzie się przejmują tym przepuszczaniem pieszych. Na Śląsku jest to nagminne. Nawet jak jedzie jedno auto na drodze, to i tak się zazwyczaj zatrzyma. Tylko po co? Przecież pieszy może przejść 2s później pustą drogą zaraz za tym samochodem.
Piszecie o mentalności i wychowaniu kierowców, tylko tu większość pieszych niezmotoryzowanych i kierowców kiedy akurat się zamieniają w pieszych, staje się świętymi krowami przejść malowanych i uważają, że nie trzeba się np. rozejrzeć, tylko lezą jak te krowy właśnie. Czy to czasem nie ma też wpływu na ich bezpieczeństwo? W społecznej mentalności nie, bo to kierowca jest zawsze winny. I nie ważne, że przed chwilą samemu było się kierowcą. Piesi są rozbestwieni i zupełnie bezkarni, przejścia mają co kilka kroków dosłownie.
Taki przykład dam. Niewielkie wzniesienie, na szczycie łuk i tam właśnie przejście dla pieszych, miejsce niebezpiecznie, więc piesi mają światło na przycisk. Ok. A co zaraz za szczytem? Ano jakże by inaczej - 50 m dalej kolejne przejście dla pieszych, tym razem bez światełek! To nie jest przegięcie pały? Jadę ja sobie tą drogą po raz pierwszy w życiu, patrzę światło zielone, to jadę dalej. Wypadam ja sobie zza szczytu szalone.... no może z 55-60 kmh było, a tu nagle zonk, bo zaraz za szczytem coś stoi. Co? Ano inny samochód, który puszcza pieszego na tych debilnych kolejnych pasach właśnie. Na przyszłość żaróweczka, żeby zachować czujność szczególną w tym miejscu. No to jadę któryśtam kolejny raz i znów "wypadam zza szczytu", przede mną nic nie jedzie, widzę pieszego, lezie chodnikiem, aż tu nagle trach i włazi bez jakiegokolwiek ostrzeżenia na to przejście. Czy się chociaż rozejrzał? No tak zerknął. Zobaczył auto wyjeżdżające zza szczytu i wlazł (przypominam tam jest ok 50m). Jechałam czujnie jak ważka, a gdyby tam ktoś nie jechałm 50-60, tylko 120 kmh? Głupek pewnie też by wlazł, bo nawet nie zatrzymał się na chwię, żeby ocenić moją prędkość. Tyle tylko, że pewnie już by nie zlazł.
Edukujmy kierowców oczywiście, ale edukujmy też pieszych z zakresu zachowań na drodze. Tego, że pierszeństwo nie równa się nieśmiertelność. Że trzeba też myśleć, a nie tylko ślepo patrzeć na przepisy, a z zakresu "Prawa i obowiązki" wybierać tylko prawa. Pieszy też może być kulturalny na drodzę, nie zawsze musi wyegzekwować swoje za wszelką cenę, nawet gdy jest to pozbawione sensu i zdrowego rozsądku. To pewnie jest jeszcze trudniejsze od edukacji kierowców, bo trzeba by się udać do szkół, a może nawet przedszkoli, ale na pewno warto to robić.
Czarownica prawdę Ci powie :D