Kruszyn pisze:
Tak pomyślałem ,że jak ktoś ma jakieś fajne przepisy czy dania np babcine to niech koniecznie sobie zapisze i schowa
Mam taką ciotkę w rodzinie, już po 90tce, zawodową kucharkę która specjalizowała się w ciastach. Do niedawna jeszcze sama coś piekła. I powiem że pomimo niby tego samego przepisu i postępowania zgodnie ze wskazówkami dało się wyczuć różnicę w smakach.
Those who would give up essential liberty to purchase a little temporary safety deserve neither liberty nor safety.
Živela Jugoslavija!
Kruszyn pisze:Zamówiłem tort makowy w Słodko-Słonym i kurcze zastanawiam się czy na pewno był makowy Tort makowy kojarzy mi się zawsze z cukiernią w hotelu Europejskim ,kto miał przyjemność próbować będzie wiedział .
Czyli biszkopt makowy , masa makowa zrobiona z masła , migdały konfitura jagodowa rum .
Natomiast dostałem coś takiego : spod kruchy z mocno alkoholowym kremem chyba kawowym nie jestem w stanie dojść,cały środek to biszkopt czekoladopodobny chyba nawet posiadał w sobie mak co ciekawe nieprzekładany kremem Dookoła warstwa kremu chyba tego samego co na spodzie ,wszytko obsypane migdałami ,na wierzchu suszone śliwki . Z makiem niewiele wspólnego oczywiście troszkę go było czuć ale czy można powiedzieć ,że to tort makowy? Oczywiście smaczny ogólnie po za ceną bez zarzutów.
Tak pomyślałem ,że jak ktoś ma jakieś fajne przepisy czy dania np babcine to niech koniecznie sobie zapisze i schowa (tylko nie tak jak ja bo nie mogę do tej pory odnaleźć ). Jak tak dalej będzie szła gastronomia w kierunku fusion ( czy ludzie kreujący ) to za parę lat schabowy będzie z ...no właśnie ciekawe z czego
To Słodko-Słone to jakaś sieciówa i format ściągnięty zza oceanu pewnie, tak?
No to czego oczekiwałeś?
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.
Kruszyn pisze:
i oczywiście autorska knajpa słynnej Magdy Gessler
...która robi kolejną kalkę tego co gdzieś widziała albo ktoś jej opowiedział, że widział..
Ale i tak robi trochę zamieszania w gastronomii, więc dobrze.
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.
Gal pisze:
Ale i tak robi trochę zamieszania w gastronomii, więc dobrze.
Tak jak napisałem ,tort był świetny nie można powiedzieć złego słowa. Cena może troszkę kosmiczna ale to już kwestia wyboru. Szkoda tylko że z jakiś tam względów potrzebowałem tort przypominający ten z europejskiego czy jakkolwiek napisać bardziej makowy czy bardziej popularny ...
Błędem było ,ze nie pojechałem i nie zjadłem kawałka bo u niej akurat można zamówić sobie porcję . Ja poszedłem na łatwiznę i dowiadywałem się o tort makowy przez telefon a że panienka nie bardzo wiedziała co i jak i ratowała się tajemnica cukiernika więc zacząłem opisywać jak ja wyobrażam sobie tort makowy....przytaknęła. A może po prostu pomylili przy pakowaniu
Mądremu wystarczy napomknąć, a głupiego nawet biciem się nie nauczy...
Kruszyn pisze:
Gal, przecież to kelnerka co tam pracuje ,
Mam wyrzuty sumienia jak zapytam kelnerkę czym jest "Wyrzut sumienia Janosika"*. To dziewczę pracuje zwykle od wczoraj. Nawet jak dłużej, to jedyne co wie to, że to Ziobro...
Nie pytaj kelnerek.
*Typowe nazewnictwo dań w knajpach ze stajni Magdy Gessler.
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.
Ja nie jestem wielbicielem knajp Gesslerów, ale przyznaję, że narobili dobrego fermentu w krajobrazie polskiej gastronomii i do niektórych lubię chodzić (np. U Kucharzy).
Gdyby nie oni, to jak sądzę, wybór dań w polskich knajpach byłby o niebo mniejszy.
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.
Szybkie i dobre danie, łatwe do przygotowania nawet dla absolutnego amatora - a więc to, co tygrysy lubią najbardziej. Dlaczego 'XII Brygady"? Ano, bo XII Brygada Międzynarodowa im. Garibaldiego podczas wojny domowej w Hiszpanii była własnie dość amatorska, teoretycznie włoska, ważną rolę grali w niej Polacy, dowodził Węgier, a bazą i tak byli Ruscy... co mniej więcej odpowiada składowi etnicznemu dania
Glównym bohaterem jest koper włoski, vel fenkuł: https://www.google.pl/search?q=fenku%C5 ... 66&bih=593
Pokochałem ostatnio to warzywko, zastępuję nim coraz częsciej cebulę - jest znacznie łagodniejszy, nie wymaga żmudnego obierania, nie wyciska łez przy krojeniu, a przede wszystkim - ma niesamowity, anyżowy aromat.
Niniejszym, kolejna wariacja z jego udziałem.
Składniki na jedną (kawalerską ) porcję.
- ze 12 sporych ruskich pierogów (najlepsze domowe, zwł. te autorstwa mojej Malżonki - ale kupne np. ze "Społem" też są zupełnie OK, byle świeże, tzn. z gabloty, a nie paczkowane i mrożone);
- jeden średni fenkuł;
- pół kiełbaski chorizo;
- dwie łyzki stołowe gęstej śmietany;
- kilka solidnych gul-gul oliwy, oleju z pestek winogron lub adekwatna porcja masła klarowanego;
- butelka 0.75 wytrwnego martini;
- butelka 0.75 słodkiego martini.
Polewamy sobie duży kieliszek martini słodkiego, bierzemy łyk, krzywimy sie, dolewamy wytrawnego - i mamy drinka na apetyt. Pijemy w trakcie przygotowań, żeby nie było nudno, żeby się wprowadzić w nastrój i zeby się soki trawienne zaczęły dobrze wydzielać.
Potem dorobimy sobie wytrawnego, ale z wodą lub lodem - do popicia.
Można podśpiewywać nieformalny hymn XII Brygady, "Avanti o popolo, alla riscossa, bandiera rossa, bandiera rossa..."
W wersji tradycyjnej:
lub nowoczesnej:
Jak się już napijemy i trochę naśpiewamy, to trzeba się brać do roboty.
Olej (lub inny tłuszcz) porządnie rozgrzewamy na patelni i obsmażamy na nim pierogi.
W tym czasie szybko sprawiamy fenkul: najpierw odrywamy to drobne zielone z wierzchu i zostawiamy na koniec, do posypania dania, potem siekamy resztę (cienko, grubo, jak kto lubi).
Siekamy też dość drobno chorizo.
Obsmażone pierogi bęc na talerz (ja je rozkroiłem, żeby szybciej podstygły - bo nie lubię sobie zbytnio parzyć gęby; no i mam potem taką, niewyparzoną... ).
Na patelnię następne gul-gul i rozgrzać.
Potem wsypujemy fenkuł i obsmażamy, po chwili dorzucamy pokrojoną kielbaskę.
Smazymy razem tak, żeby się dobrze zarumieniło - raczej na małym ogniu, niech warzywko dobrze nasiąka tłuszczem.
W tym czasie pierogi oblewamy gęstą śmietana.
I na to zawartość patelni - smażony fenkuł plus skwarki z kielbaski chorizo, i tłuszcz ktory nie wsiąkl (a co, może jestem przez taką kuchnię trochę grubawy, ale za to jaki szczęśliwy ).
Po wierzchu - posypujemy zielonym, zawczasu oberwanym z fenkuła.
Jemy, oczywiście dobrze popijając wytrawnym martini - żeby tłuszcz nie zaszkodził (za bardzo).
A słodkie martini?
Polewamy żonie, która właśnie niespodziewanie wpadła do domu z roboty, żeby znad swojej dietetycznej sałatki nie narzekała za bardzo na naszą męską kuchnię
WiS, nie. I jeszcze raz nie. W alkoholu nie ma kalorii, a nawet gdyby kiedyś były, to się już dawno potopiły. I szlus.
Natomiast jest ich dużo w kartoflach. Dlatego jak dostaje schabowego z ziemniakami, to pyry odsuwam na bok i zjadam samego schabowszczaka. Bo trzeba dbać o linię